Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
ASO motocyklowe może być tak samo denne jak samochodowe. W minionym roku 2010, odwiedziłem ASO w pewnym mieście. Moje moto gasło na niskich obrotach a na silnik lalo się paliwo, z wężyka odpływowego gaźników. Panowie Mechanicy wymienili mi olej , wyregulowali gaźniki i stwierdzili,że ustawiłem pokrętło kranika paliwa na PRIV i w ten sposób zalałem" wszystko co się dało". Tego," co się dało i co zalałem", nikt mi nie wyjaśnił. Po dwóch dniach odebrałem moto. Zapłaciłem 500 pln-ów i wróciłem do domku. Kolejnego dnia rano... to samo. Gaśnie i "pluje paliwem".Dzwonię do serwisu i słyszę, że pewnie wiesza się zawór iglicowy pływaka.Należy go oczywiście wymienić. Ma się rozumieć to oczywiście moja wina. W finale , zawlokłem moto do poleconego przez znajomych mechanika. Ci sami znajomi twierdzili, że jestem wariat oddając sprzęta do ASO. Jak się okazało, przyczyną były świece. Jedna nie paliła wcale a druga ledwo ledwo. Aby było ciekawie w innym serwisie ASO, sezon wcześniej, zapłaciłem za orginalne NSK a założyli mi chińskie odpowiedniki... Po wymianie świec moto ożyło i kręciło bez problemów calutenki skończony niestety już sezon. Miestety jeśli oddajemy nasze maszynki do ASO, to powinniśmy znać się na ich naprawianiu aby te ASO móc kontrolować.