Ścigacz.pl

Być może wizja jazdy nadmorską plażą, na przykład na tle zachodzącego słońca, to wspaniały pomysł, ale trzeba pamiętać, że prawo nie dopuszcza takiej rozrywki.

Nawet jeśli motocykl i jego właściciel nie boją się słonej wody i ugrzęźnięcia w piasku, przyjemność jazdy po plaży może, nomen omen, słono kosztować.

Konie rzeczywiście pięknie prezentują się na tle fal przyboju, ale te mechaniczne nie powinny się znaleźć w tym miejscu. Stanowi o tym prawo. Poruszanie się pojazdem po plaży, niezależnie czy mowa o brzegu morza, jeziora czy rzeki, jest karane mandatem w kwocie 500 złotych.

Inna sprawa, że aż nazbyt często widzimy przecież rozjeżdżających brzegi rzek i jezior zwolenników jedno- i dwukołowych pojazdów mechanicznych. Nad morzem zdarza się to nieco rzadziej, ale za to przypadki tego typu częściej trafiają do mediów. Przykłady? Proszę bardzo.

Na początku bieżącego miesiąca pewien kierowca wjechał samochodem na plażę we Władysławowie, a kiedy okazało się, że pojazd zagrzebał się w piasku, mężczyzna porzucił go z włączonym silnikiem. Okazało się, że auto wypożyczył wcześniej od jednego z operatorów carsharingowych.  

Sprawca powyższego wykroczenia nie uniknął odpowiedzialności, ale wiele innych przypadków nie kończy się mandatem bo policja z zasady nie patroluje plaż. Kontrola nad tego typu obszarami spoczywa na pracownikach Urzędów Miejskich, a ci nie mają uprawnień do wystawiania mandatów, nie mówiąc już o tym, że patrole urzędników to raczej bardzo rzadkie zjawisko.

Jaka kara grozi za wjazd pojazdem silnikowym, a więc i motocyklem, na plażę? Jeśli sprawca nie posiada specjalnego zezwolenia wydawanego przez urząd morski (w przypadku Bałtyku), mandat wyniesie 500 złotych.

Ale prawo może potraktować niefrasobliwego kierowcę jeszcze surowej, np. jeśli pozostawi po sobie plamy oleju lub benzyny. W takim przypadku sprawa trafi do sądu, a maksymalny wymiar kary to nawet 5 tys. złotych.  Zdecydowanie taniej i bezpieczniej wybrać się na plażę pieszo.