tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 V/VI Runda MP Enduro - Siemiatycze 2007
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

V/VI Runda MP Enduro - Siemiatycze 2007

Autor: Beavis 2007.06.04, 14:44 10 Drukuj

Zbliżyliśmy się do półmetka zmagań o miano najlepszych specjalistów od enduro w kraju. Półmetkiem owym były rozegrane 26 i 27 maja kolejne dwie rundy z serii Mistrzostw Polski i Pucharu Polskiego Związku Motorowego w Rajdach Enduro, które to odbyły się w dzikich rejonach podlaskich Siemiatycz.

Znienawidziliśmy PKP (i nie chodzi w tym momencie o Punkt Kontroli Przejazdu, ale o osławione koleje państwowe). Na nienawiści do PKP upłynął nam praktycznie cały pierwszy dzień zawodów. Ponad siedemnastogodzinna podróż w zatłoczonych pociągach, których przedziały trzymały stałą temperaturę 30˚C, a powietrze było gęstości budyniu, nie sprawia przyjemności. Kiedy na dokładkę spotkaliśmy na swej drodze fanów piłki nożnej - bynajmniej nie byli to ojcowie rodziny z trąbkami w ręce i uśmiechami na ustach - doszliśmy do wniosku, że Enduro to zaiste bardzo ciężki sport... Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kibice, mimo mocno piwnych oddechów i zawadiacko wygolonych czaszek, okazali się całkiem przystępni, zaś podróż autobusem przez największą dzicz w Polsce uświadomiła nam, na jak pięknych terenach żyjemy, a co więcej - w jakiej cudownej okolicy będzie rozgrywana siemiatycka runda.

NAS Analytics TAG

To właśnie dzikość otaczającej przyrody decydowały o sile i atmosferze całej imprezy. Gdy przejeżdżaliśmy rozklekotanym autobusem (pamiętającym zapewne PRL) przez wsie okalające Siemiatycze, to aż dziw brał, że jeszcze istnieją tak odludne tereny. Drewniane domy jakby osłonięte przed technologią i cywilizacją, skąpane w świetle ostrego wiosennego słońca, na tle gęstych iglastych lasów robiły naprawdę duże wrażenie i wprowadzały we wręcz melancholijny nastrój. A gdzieś pośród tych lasów ścigali się najlepsi w naszym kraju endurowcy...

Trasa i organizacja

Baza rajdu została ulokowana bardzo blisko centrum miasta, na placu gminnego gimnazjum. Już na wstępie biło profesjonalizmem. Porządnie przygotowany Park Maszyn, gastronomia, karetka, nagłośnienie (w którym oczywiście słychać było głos pana Andrzeja Rencza) i dużo miejsc noclegowych zaraz przy depo. Całość organizacyjna przebiegała bardzo sprawnie i nie można było na cokolwiek narzekać - widać, że organizatorzy odrobili lekcje po zeszłorocznych potknięciach.

Po starcie zawodnicy mieli krótki odcinek i już po zaledwie kilku minutach znajdowali się na pierwszej próbie specjalnej, którym był Cross Test. Na sezon 2007 próba ta została mocno przemodelowana. Na początku kilka ostrych zakrętów na piaskowym podłożu i już po chwili ciekawy podjazd ze skrętem w lewo, w który finezyjnie wchodzili czołowi szoferzy z każdej z klas. Mimo dużego pochylenia i niepewnego podłoża kładli motocykl i jeszcze na kilka sekund odkręcali manetkę, by szybciej zjechać z podjazdu i wbić się w prawy łuk. Już po chwili kolejny prawy skręt i sypki podjazd. Górny odcinek prowadził między drzewami, a jego zwieńczeniem był ostry zjazd, z którego co niektórzy zrobili sobie hopkę. Widok Łukasza Kurowskiego wyginającego motocykl w lekkiego whipa i obracającego się do publiczności stojącej na górce, która przed sekundą minął, wprawiał w osłupienie. Zresztą cała czołówka MP obowiązkowo skakała z tego tylko pozornie łatwego elementu, a nawet niektórzy Pucharowcy kusili się o ten wyczyn. Później już tylko parę zakrętów, sypka banda i meta.

Trzeba przyznać, że test ten był na pewno szalenie ciekawy dla kibiców, którzy mogli ustawić się bez problemów przy każdym z trudniejszych elementów. Zawodnicy jednak słusznie zauważyli, że próba ta była za krótka. Trzeba także zauważyć, że optymizmem nie napawał wielki drut wystający przed wyżej opisywanym piaszczystym podjazdem. Nie był to zresztą zwykły drucik, a pętla wystająca z ziemi - Bogu dzięki nikt o nią nie zahaczył chociażby nogą, bo mogłoby się to źle skończyć.

Nawet jeszcze nie zmęczeni zawodnicy ruszali dalej w trasę, ale tylko na kilkanaście minut, ponieważ niedaleko był zorganizowany Country Test. Tak, jak w zeszłym roku próba ta zlokalizowana była na łące w Romanówce. Początkowy odcinek prowadził przez podkręcone zakręty, potem nieduży hop, piaszczysta banda i wjazd w lekki lasek. Ogólnie próba wydała się dość ciekawa i przede wszystkim bardzo techniczna. Po raz kolejny była jednak trochę za krótka, jak na standardy mistrzostw.

Po drugiej próbie zawodnicy mogli spokojnie wyruszyć w trasę, by za około godzinę znaleźć się w Parku Maszyn. Trasa w ogólnym rozrachunku była dość dobrze oznakowana, a nawet jeśli ktoś się pogubił, to czasy były na tyle luźne, że bezproblemowo można było zdążyć bez spóźnień na PKC. Szkoda tylko, że tereny - mimo swojej urody - nie były za bardzo wymagające i urozmaicone. Trochę polnych dróżek, śmigania między drzewami, jeden trudniejszy rów z wodą i to tyle. Niektórym zawodnikom wydało się to monotonne, inni zaś byli wniebowzięci - tak, czy inaczej trasa i organizacja zawodów stała na wystarczająco wysokim poziomie, by każdy z uśmiechem na ustach wracał na zakończenie dnia do depo.

Wypowiedzi zawodników

Oczywiście nie obyłoby się w naszej relacji bez wypowiedzi najlepszych zawodników. Tym razem jednak postanowiliśmy popytać także tych trochę słabszych, by obraz zawodów był pełny i obiektywny. Na pierwszy ogień poszedł wielokrotny Mistrz Polski, jeżdżący aktualnie na Husqvarnie, w teamie Zych Offroad - Maro Przybysz.

Marek Przybysz:
„Rajd taki jak zwykle, czyli to, czego można było się spodziewać po Siemiatyczach - równina, jeżdżenie wkoło pól, lasów, na tyle, na ile tereny pozwalały. Rajd prosty i monotonny. Dwie dość ciekawe próby, fajne i techniczne. Generalnie te zawody wypadły dość dobrze. Było może trochę za gorąco, ale za to nie lało."

Połączenie klas E2 i E3 było dobrym rozwiązaniem?
„To chyba ratunek dla rajdów, ponieważ jest po prostu tragedia. Naliczyłem może trochę ponad 20 licencjonowanych zawodników. Myślę, że jest to przedłużeniem tego, co się dzieje w przepisach w PZMocie. Widzieliśmy wszyscy na Słowacji, że jadą zawodnicy na różnych sprzętach. Nie ważne, czy mają oponę crossową czy enduro i mimo, że może to się nie wydawać różnicą, ale opona enduro kosztuje 350zł, a crossowa niedużo ponad 200zł. Dla zwykłego człowieka, który ma tam jakiś wyskrobany motorek i chce się bawić w Rajdy Enduro, to jest już dość spora przeszkoda. Dlatego dzieje tak, że trzeba w Mistrzostwach łączyć klasy, a i tak nie ma komu jeździć. Druga sprawa, to co się przytrafiło nam w sobotę - przyjechaliśmy dopiero nad ranem, nie zdążyliśmy zrobić odbioru technicznego i od razu dostaliśmy po 20 sekund kary. Tyle czasu przy tak wyrównanym poziomie dyskwalifikuje i równie dobrze można było tylko na niedzielę przyjechać...

Myślę, że coś jest z tym wszystkim nie tak i najwyższa pora, żeby Związek zaczął myśleć o tym, jak złapać amatorów i pasjonatów. Rajdy Enduro powinny wyjść do ludzi, a nie na odwrót."

Wróciłeś do motocrossu, jak Ci tam idzie?

„Całkiem nieźle. Przepycham się trochę z motocyklem, bo przedawkowałem moc - jeżdżę 510 w Enduro i w Motocrossie. Mam kłopoty z okiełznaniem tego potwora, ale idzie już całkiem nieźle. Jestem trzeci w klasie Open, dodatkowo wystartowałem w małej klasie 125. Widać po motocrossie, że dyscyplina się mocno rozwija. Rozdzielenie klas, czyli to, że każdy zawodnik może mieć dwa motocykle i w dwóch klasach startować, to świetny pomysł. Dochodzi do tego, że ponad 40 zawodników rywalizuje w czasówkach o to, żeby dostać się do finału. Motocross bardzo mi się podoba i w tym momencie jestem za tym, żeby dać sobie całkowicie spokój z Rajdami Enduro."

Jak widać Marek Przybysz ostro wbija się do motocrossu i możliwe, że za rok nie zobaczymy go na Rajdach Enduro. A szkoda, bo jest on jednym z czołowych zawodników w kraju i może się pochwalić nie lada doświadczeniem i techniką. O zdanie zapytaliśmy kolejnego utytułowanego zawodnika, który jednak największą karierę ma jeszcze przed sobą.

Mateusz Bembenik:

„Ogólnie jestem troszeczkę zawiedziony, ponieważ w sobotę byłem trzeci, a liczyłem na zwycięstwo. Przegrałem 10 sekund z drugim zawodnikiem, a to w sumie dosyć dużo. W niedzielę także byłem trzeci, mimo iż straciłem do drugiego zawodnika tylko sekundę. Jazda po piasku nie jest moją ulubioną, a na dodatek w tym sezonie po piachu jeżdżę pierwszy raz. To jednak taki sport, że trzeba jechać na wszystkim i w każdych warunkach. Mam nadzieję, że na następnych zawodach wygram."

Przygotowujesz się jakoś specjalnie na kolejną rundę MŚ?

„Na razie o tym nie myślę i koncentruję się na najbliższych zawodach - Ostróda i Mistrzostwa Europy. Do USA jadę 25 lipca, potem Kanada. Jest jeszcze trochę czasu. Oczywiście chcę pojechać i to jak najlepiej, ale nie napinam się za bardzo na jakiś wynik - jest to nierealne. Chcę wyciągnąć jak najwięcej z Mistrzostw Świata, pogłębiać swoją wiedzę i jeździć z najlepszymi zawodnikami."

Jak poszła matura?

„A bardzo dobrze ;-). Z ustnej dostałem 18/20, a pisemnych wyniki będą dopiero w lipcu. Jestem dobrej myśli."

Dopadliśmy także młodego Kubę Strzelczyka, który z rundy na rundę jeździ coraz szybciej. W zeszłym roku startował w Młodzikach, ale dopiero teraz widać, że chłopak ma w sobie bardzo duży potencjał. Dosiada on dwusuwowej 125 KTMa i mimo wszystko bez problemu nawiązuje walkę z innymi zawodnikami w klasie Junior.

Jakub Strzelczyk:

„Jechało mi się dobrze, dużo błota, piachu - lubię takie warunki. Organizacja była całkiem niezła, nie było większych problemów ze znakami, ani z trasą. Trasa dość monotonna, chociaż był jeden ciekawy rów, w którym dość długo stałem. Jeżdżę pierwszy sezon w klasie Junior i jeszcze się uczę, ale już w przyszłym liczę na pierwszą trójkę. Aktualnie jestem czwarty w klasyfikacji generalnej w mojej klasie."

Zastanawiałeś się nad startami w innych dyscyplinach?

„Myślę nad Pucharem Polski w Motocrossie, ale Country Crossy odpadają."

Sebastian Krywult startował w Siemiatyczach już (uwaga!) siedemnaście razy. Jest to jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w stawce, który nie myśli odpuścić nawet na chwilę.

Sebastian Krywult:

„W niedzielę jechało się trochę lepiej, niż w sobotę - nie było tak gorąco. Byłem trzeci w zawodach i zobaczymy, jak się to wszystko ułoży. Połączono klasy E2 i E3, więc doszli mi nowi konkurenci - Kurowski i Świderski - jest trudniej. Enduro się jednak chyba powoli kończy, bo mimo połączenia klas jest nas tylko siedmiu. Zobaczymy, co będzie za rok, ale pewnie będzie trzeba zacząć jeździć Country Cross, gdzie na metę dojeżdża po 170 zawodników."

Po rozmowach z bardzo utytułowanymi zawodnikami wybraliśmy się do znajomego Ścigacz.pl. Michała Demczuka z Demczuk Motocykle, który po ponad trzyletniej przerwie wrócił do ścigania się w Pucharze PZMu. Odwiedziliśmy także Weterana Andrzeja Hawryluka i ostro jeżdżącego Pucharowca Jacka Psiuka.

Michał Demczuk:

„Bardzo fajny rajd i szkoda tylko, że nie było w bazie toalet. Pogoda dopisała, mimo że chwilami było przez nią bardzo ciężko. Teren łatwy, ale zróżnicowany. Próby na początku łatwe, potem trochę gorzej, ale można było sobie poradzić. To mój pierwszy start od trzech lat, na zupełnie innym motocyklu, który uważam za udany."

Będziesz oczywiście kontynuował starty w Pucharze?
„Pewnie!"

Czyli w Ostródzie Cię zobaczymy?
„Zobaczymy, co na to moja żona..."

Andrzej Hawryluk:
„Jechało mi się bardzo dobrze i gdyby nie błąd i pomyłka, to byłoby jeszcze lepiej. Myślę, że od strony organizacyjnej wszystko było dobrze, mimo, że wszędzie zdarzają się wpadk,i to te tutaj można pominąć. Enduro idzie troszkę w złą stronę, w ubiegłym roku było dużo więcej zawodników, ale myślę, że szkopuł tkwi w szczegółach, a tym szczegółem był fakt, że dość skutecznie w zeszłym roku odstraszono Pucharowców, każąc im jeździć Testy Extreme. Mamy plan, żeby po zakończeniu rund PP Enduro wystartować w Country Crossie, ale traktujemy to póki co jako drugoplanową zabawę."

Jacek Psiuk:
„Jechało się bardzo dobrze, mimo, że się kurzyło i było bardzo sucho. Ogólnie teren bardzo fajny, organizacja dobra, próby dość ciekawe, nie było możliwości zgubienia się na trasie. Miałem małą przygodę na trasie, schyliłem głowę, żeby nie zahaczyć o gałąź, nie zauważyłem w tym momencie leżącego na drodze pnia drzewa, przeleciałem przez kierownicę, motocykl koziołkował w powietrzu i trochę się poobijał, ale ogólnie nie jest źle. W sumie jest to mój pierwszy sezon w enduro, zajmuję póki co 4 miejsce w klasie E2E3 i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to zamierzam powalczyć o lepsze lokaty dopiero w przyszłym sezonie."

Filmy
Pozostałe filmy:
Siemiatycze 2007 1
Siemiatycze 2007 2
Lukasz Kurowski
Marek Przybysz
Mateusz Bembenik
Sebastian Krywult
Zawody 1
Zawody 2
Zawody 3
duzo piasku
2
enduro na zielonym
enduro siemiatycze
enduro z profilu
lekki zakret
miekki wiraz
na wirazu
na zakrecie
offroad po trawie
ostra jazda mx
piach na wirazu
po piasku
profil enduro
przez pustynie
pustynia
stroma gorka
wyjscie z wirazu
z gorki
zakerty na trawie
zakret
enduro boys
quady
moto parking
10
25 drift z gory
enduro go enduro stop
enduro tyl jak stunter
jazda offroad jump enduro
mx siemiatycze mx stunt
offroad przod offroad wiraz
offroadowe szalenstwo ostra jazda enduro
pod gore pokaz enduro
NAS Analytics TAG

Komentarze 8
Poka¿ wszystkie komentarze
Autor:kizzy 12/06/2007 13:34

Rozwa³ gór±

Odpowiedz
Autor:snoopy 12/06/2007 13:33

by³em tam by³o super

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    na górê