tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Używane: Suzuki SV650 vs. Kawasaki ER-6
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
Advertisement
NAS Analytics TAG
motul belka motocykle 950
NAS Analytics TAG
motul belka motocykle 420
NAS Analytics TAG

Używane: Suzuki SV650 vs. Kawasaki ER-6

Autor: Łukasz „Boczo” Tomanek 2012.03.19, 14:17 51 Drukuj

To, co obecnie rozgrywa się za oknem można określić jedynie jako wiosna. Jest ciepło, przyjemnie, słonecznie, temperatura jest idealnie wręcz motocyklowa, a delikatna bryza pieści nasze zmysły w czasie jazdy ostatecznie i definitywnie mówiąc zimie „papa”. To idealny moment, aby kupić sobie jakiś fajny motocykl. Ale jaki? Musiałoby to być coś lekkiego, łatwego w obejściu ale dynamicznego. Coś, co sprowadza się nie tylko do roli cywilnej, prywatnej dwukołowej taksówki, ale co daje ordynarną radość z jazdy i wkleja banan na oblicze. I w ten oto sposób lądujemy przed Suzuki SV650 i Kawasaki ER-6. Jeśli te sprzęty nie są jednymi z najbardziej radosnych jednośladów i idealnymi kompromisami między praktycznością i funem, to co jest? Przygotowaliśmy dla was mały poradnik, który pomoże wam zdecydować, który sprzęt będzie dla was lepszy.

Kwestie estetyczne

Dobrze, wygląd motocykla powinien mieć drugorzędne znaczenie, ale kupujemy motocyklowe odpowiedniki zastrzyku z radością. Możemy sobie pozwolić na trochę hedonizmu. A tego ER-6 ma więcej, przynajmniej w kwestii wyglądu. Napisałem kiedyś, że wygląda jak Power Ranger i nadal trzymam się tej tezy. Jeśli chcesz motocykl, który można zaparkować przy kościele lub urzędzie pocztowym, i pozostać incognito, ER-6 to zły wybór. Kawasaki jest jak Czesław Mozil – ekscentryczny, śmiały, dziwaczny i nieco kuriozalny ale i tak go lubisz. Suzuki SV650 to trochę inna bajka. Wygląd zdecydowanie bardziej klasyczny z tradycyjnym wahaczem, tradycyjnym wydechem i tradycyjnym amortyzatorem nie jest tak porywający jak Kawa, ale dla wielu osób będzie to niewątpliwa zaleta. Dobrze, dosyć o designie. Przecież nie będziemy na te sprzęty patrzeć.

Suzuki SV650 prawa strona   Kawasaki ER6 akcesoryjna szybka

Może i mały, ale…

W zasadzie moglibyśmy zamknąć tą sekcję zdaniem „SV650 ma lepszy silnik. Do widzenia”. Mały, uroczy widlaczek SV jest silnikiem tak dobry, że w ciągu 13 lat istnienia na rynku w zasadzie się nie zmienił. Pierwsze gaźnikowe modele są pod względem dynamiki fascynujące. Kiedy odkręcisz gaz, a później będziesz go odkręcał odważniej, nie uwierzysz w osiągi tego maleństwa. Co więcej, SV mając sześć biegów na ostatnim z nich przyspiesza jakby miało pojemności dwa razy więcej. Genialne. Są wady, ale eskalować je będą głównie ci z brakami w technice jazdy. SV650 jest jednym z mocniej hamujących silnikiem motocykli. O ile w trasie spokojnie można zrezygnować z używania hamulców, o tyle w zakręcie, nie daj Panie mokrym, trzeba uważać. Bo czym tak naprawdę hamujemy hamując silnikiem? Zblokowanie koła w apeksie zakrętu nie jest fajne. I tutaj z pomocą przychodzi Kawasaki ER-6. Silnik nie ma tak zacnego buta w dolnym i średnim zakresie obrotowym, ale jest o wiele płynniejszy i lizusowsko przyjazny. Oczywiście, radosna energia tutaj jest, ale na SV będziesz weselszy. Silniki – remis z dość wyraźnym wskazaniem na Suzuki.

lewy zakret Suzuki SV650   Kawasaki ER6 N na torze

Chirurgia drogowa

Obydwa te motocykle jeżdżą bardzo dobrze. Skręcanie to sama przyjemność, sprzęty prowadzą się jak nieco cięższy rower i można z tego czerpać nierozcieńczoną frajdę. Tą rundę wygrywa SV, a powód ku temu jest dość prosty – jest o 19 kilogramów lżejsze od Kawasaki. Przyczyny? Wystarczy spojrzeć z czego zrobiona jest rama i wahacz jednego i drugiego motocykla. W Suzuki dominuje lekki stop aluminiowy, w ER wszystko jest ze stali. SV jednak jest zwinniejsza i na zakrętach daje większą frajdę. Zawieszenie w obu motocyklach jest niemal identyczne, nazwijmy je „budżetowe”. Tu i tu mamy z przodu klasyczny widelec bez regulacji, z tyłu natomiast monoshocki, ale ten w Kawie zamocowany jest niemal poziomo. Obydwa sprzęty cierpią na „zbyt miękki przód” i bardzo popularnym zabiegiem jest wymiana oleju w lagach + ew. inny dobór sprężyn, aczkolwiek należy robić to pod okiem kogoś kto ma pojęcie co robi.

Pytanie, które często pojawia się na wszelkich forach i w rozmowach, a jest ono natury fundamentalnej – którym motocyklem fajniej się jeździ? Fantastyczna charakterystyka V2 Suzuki pozwala rześko wystrzelić z zakrętu, a potem z kolejnego i kolejnego, a dzieje się to przy minimalnym zmuszaniu motocykla. Wszystko to przy bestsellerowej melodii V2. Kawasaki odstępuje ale dosłownie minimalnie. Jest trochę bardziej miękkie, trochę bardziej łagodne i trochę bardziej przewidywalne.

statyka przod Suzuki SV650   Kawasaki ER6 N buzia

Dni powszednie

Miasto. Tam te motocykle będą się czuły jak Anna Grodzka w toalecie koedukacyjnej. Sprawdzaliśmy, SV w wyścigu równoległym jest szybsze od ER-6. Dobrze, ale dosyć szczeniackich zabaw. Jak te motocykle radzą sobie w kwestiach komfortu i praktyczności. Tutaj punkt dla Kawasaki. Siedzi się na nim „milej”. Motocykl sprawia wrażenie bardziej organicznego, zaprojektowanego specjalnie dla ciebie, biorąc pod uwagę ludzką fizjologię. Kawa ma wygodniejsze siedzenie, które znajduje się w większej odległości od podnóżków. Jeździec w SV ma mocno podkurczone nogi, co psuje nieco humor w trasie. Dodatkowo kanapa w Suzuki z niewiadomych przyczyn jest zbyt twarda i dlatego warto ją zmienić na coś żelowego jeśli masz zamiar latać gdzieś dalej. Wyprostowana pozycja za sterami ułatwia obserwację pojazdów przed kierowcą, a skuteczne hamulce i dobry zawias pozwalają sprawnie kontrolować motocykl w gęstym ruchu ulicznym. I chyba nie trzeba mówić, że wąskie dwucylindrowce zinfiltrują każdy korek, prawda? Oprócz tego, że SV i ER będą w mieście szybsze od większych motocykli, będą także od nich bardziej komfortowe i mniej męczące.

Suzuki SV650 statyczne przod   Kawasaki ER6 miejski lobuz

Życie w trasie

Tutaj z pomocą przychodzą nam wersje z owiewkami i zbędnym mówić, że ta runda zwycięstwem kończy się dla ER-6F. Dlaczego? Głównie dlatego, że zastosowanie owiewki nie zmienia pozycji za sterami, natomiast w SV650S mamy niskie clip-onsy i pozycję jak na typowym plastiku. Owiewka w ER-6 tak czy siak działa lepiej i odpiera wiatr skuteczniej. W tym momencie trzeba wspomnieć o spalaniu. Obydwa sprzęty są bardzo oszczędne i mimo posiadania symbolicznych zbiorników paliwa (SV 16 litrów, ER-6 15,5 litra) można na stację zjeżdżać spokojnie co 300 km, osiągając średnie spalanie poniżej 5 litrów. Oczywiście jeśli nagle odkryjesz, że masz 12 lat, spalanie można wzrosnąć do 9 litrow.

SV650 S   ER 6F

Co się psuje?

Jeśli chodzi o Kawasaki, w 2007 roku pojawiły się donosy o pęknięciach ramy. Producent zastosował linię obrony „Źle montujecie crash pady”. Co ciekawe, informacje na ten temat pojawiły się jedynie w przypadku egzemplarzy z tego roku. Kawasaki ma także tendencję do sporych wibracji, także wyraźnie słyszalnych po przekroczeniu 5000 obr/min. Jednym to przeszkadza, drugim nie. Zieloni naprawili ten problem wraz z nowym modelem w 2009 roku. W egzemplarzach z dwóch pierwszych roczników wtrysk paliwa lubił się nieco zająknąć szczególnie przy nagłym otwarciu przepustnicy z zamkniętego gazu. Problem udało się jednak wyeliminować. SV ma raczej zestaw irytujących cech niż poważnych wad, z których najbardziej irytującą jest zbyt krótki błotnik i woda, która leje się centralnie na przednią świecę zapłonową. Przedłużka błotnika to patent niemal konieczny. Zdarza się też czasami, że luzuje się czujnik sprzęgła i (brzmi to groźnie) uniemożliwia odpalenie motocykla. Najlepiej jednak zlutować ze sobą kilka kabelków, chyba że jesteś zupełnym purystą i musisz wciskać sprzęgło przy odpalaniu Suzuki. Warto też dodać, że do odkręcenia przedniej świecy trzeba rozbierać pół motocykla. Ktoś tu chyba chciał być zbyt „Ducati”.

silnik Suzuki SV650   Kawasaki ER6 palenie gumy

Kasa…

Pozwolę podzielić się swoim prywatnym doświadczeniem. Jeśli szukasz SV do nieskrępowanej jazdy i czerpania z niej trywialnej radochy, a nie do lansowania się pod McDolandsem, olej wszystko i kup motocykl z pierwszych roczników na gaźniku. Ma lepszą reakcję na gaz, pali tyle samo co wtryskowiec, a cena zakupu jest średnio o 3-4 tysiące mniejsza. Za 6-7 tys. można bez większych problemów kupić zdrową sztukę, która zniesie jeszcze sporo. Ceny modeli po modernizacji (2004 w górę) zaczynają się od 9-10 tys.

Kawasaki, z powodu bycia sprzętem znacznie młodszym, jest naturalnie droższe. Dziesięć tysięcy to kwota od której można zaczynać poszukiwania, ale za bezpieczną i sensowną należy uznać 12-13 tys. Obyś nie musiał wymieniać rozrządu w Suzuki. Taki wydatek odchudzi twój portfel o co najmniej 1000 zł.

Suzuki SV650 jazda przod   Kawasaki ER6 czarny na torze

No dobra, to który mam kupić?

Wiedz jedno. SV650 i ER-6 to świetne motocykle. Nie mają poważnych wad, są oszczędne, lekkie, zwinne, szokująco dynamiczne i najważniejsze – malują na twym obliczu zuchwały uśmiech za każdym razem kiedy na drodze pojawiają się zakręty. Suzuki jest jak mały diabeł tasmański. Dziczej reaguje na dodanie gazu i jest trochę bardziej wymagający (singing in the rain). Kawasaki jest jakby przyciszone o kilka procent. Nadal fantastycznie gibkie i dynamiczne, ale spokojniejsze. Ma za to lepsze siedzenie, jest wygodniejsze, ma lepszą owiewkę (ER-6F) i wygląda bardziej odjazdowo. Jeśli dwóch kierowców umówi się na wspólne latanie SV i ER-6 i po atakowaniu zakrętów zjedzie na parking, obydwoje będą szczęśliwi. Ale ten na SV będzie bardziej.

prawy profil Suzuki SV650   Kawasaki ER6 N

Pytania i odpowiedzi. Bez ściemy.

Który lepiej sprawdza się w trasie? – Kawasaki. Ma lepiej działającą owiewkę, wygodniejszą kanapę i mniejszy kąt ugięcia kolan.

Czy to prawda, że SV mocno hamuje silnikiem? – Tak, co zauważysz szczególnie wyraźnie jeśli wcześniej ujeżdżałeś rzędową czwórkę o podobnej pojemności. Hamowanie silnikiem to hamowanie tylnym kołem, a nie chcemy, aby się ono zablokowało w środku mokrego zakrętu.

Który lepiej przyspiesza? Różnice są tutaj podyktowane głównie uczuciem danego silnika. SV jest bardziej stanowcze, Kawasaki przyspiesza bardziej gładko. Niemniej jednak SV jest szybsze od Kawy w wyścigu „obok siebie”.

Co ma lepsze hamulce? Hamulce są bardzo podobne. SV ma z przodu 2x290mm i zaciski 2tłoczkowe, ER-6 2x300mm i zaciski 2tłoczkowe. Obydwa motocykle hamują podobnie, ale lepsze wyczucie i dozowalność zapewniają heble Kawasaki.

Który będzie lepszy dla osoby niskiej? Obydwa będą w sam raz. Mają relatywnie nisko położone siedziska (Suzuki 805mm, Kawa 785mm). Warto dodać, że w Kawasaki odległość między kanapą a podnóżkami jest większa.

Który jest tańszy w eksploatacji? Suzuki i Kawasaki są dość łaskawe dla salda w banku. Niewiele palą, rzadko się psują, nie zużywają swoich komponentów nadprogramowo często. Ogólny serwis w przypadku SV jest znacznie droższy. Są dwie pokrywy zaworowe do ściągania, dwa komplety napędów rozrządu i więcej uszczelek. Co jak nie trudno się domyślić znacznie zawyża koszty.

Na którym będzie wygodniej pasażerowi? Zdecydowanie na Suzuki. Pasażerska część kanapy w Kawasaki jest dość wąska, podczas gdy pasażer SV ma swoje osobne, szerokie siedzenie i nie ugina nóg dramatycznie mocno.

Używane Suzuki SV650N
Używane Kawasaki ER-N

  Suzuki SV650 Kawasaki ER-6
Moc 71 KM 72 KM
Moment obrotowy 62 Nm 66 NM
Masa z płynami 185 kg 204 kg
Advertisement
NAS Analytics TAG

Komentarze 28
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka motocykle 420
NAS Analytics TAG
Zobacz również

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę