Niemcy hamują zakaz spalinówek
Niemiecka motoryzacja znowu na zakręcie, ale tym razem chodzi nie o technologię czy sprzedaż, lecz o politykę.
Kanclerz Friedrich Merz uderzył pięścią w stół i powiedział jasno - zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 roku to pomysł zbyt radykalny, zbyt szybki i zbyt ryzykowny dla przemysłu, który od dekad stanowi serce niemieckiej gospodarki. Po dwugodzinnym szczycie w Berlinie, w którym uczestniczyli przedstawiciele rządu, producenci, dostawcy i związki zawodowe, Merz zapowiedział wsparcie federalne dla branży, która coraz wyraźniej trzeszczy w szwach.
Reklama
Kalendarz dla motocyklisty na rok 2026 Gwiazdy MotoGP.
Duży 42x30 cm. 79 zł WYSYŁKA GRATIS!
Kalendarz motocyklowy na rok 2026 ścienny, przedstawiający najważniejszych bohaterów tego sezonu MotoGP. Marc Marquez, Jorge Martin, Johann Zarco, Raul Hernandez, Fabio Quartararo, Franco Morbidelii, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia, Marco Bezzecchi, Alex Marquez i inni w obiektywnie Łukasza Świderka, polskiego fotografa w MotoGP
KUP TERAZ. WYSYŁKA GRATIS »
Rząd zapowiada, że nie zrezygnuje z kierunku na elektromobilność, ale tempo tej jazdy musi być dostosowane do realiów, nie do politycznych haseł. Nowe przepisy mają być bardziej elastyczne, a okres przejściowy łagodniejszy, tak by niemiecka motoryzacja nie rozbiła się o ścianę regulacji. Wicekanclerz Lars Klingbeil mówił wprost: nie chodzi o to, by walić głową w mur, tylko działać z rozsądkiem i pragmatyzmem.
Berlin obiecuje konkretną pomoc. Aż trzy miliardy euro do 2029 roku mają trafić do programu zachęt dla kierowców, którzy zdecydują się przesiąść z silnika spalinowego na elektryczny. Dopłaty mają szczególnie wspierać osoby o niższych dochodach, ale szczegółów jeszcze nie ujawniono. W teorii wszystko brzmi dobrze, w praktyce niemiecka branża motoryzacyjna już dziś walczy o przetrwanie.
Wielkie koncerny motoryzacyjne, które jeszcze niedawno były symbolem potęgi, dziś mierzą się z kurczącą się sprzedażą, agresywną konkurencją z Chin, unijnymi regulacjami dotyczącymi emisji CO₂ i amerykańskimi cłami. Według danych agencji DPA sektor zatrudnia około 770 tysięcy osób i generuje 540 miliardów euro rocznych obrotów, ale te liczby coraz częściej nie oddają napięcia, które rośnie w branży.
Merz przypomniał, że utrzymanie konkurencyjności niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego to nie tylko kwestia gospodarki, ale strategicznego interesu państwa. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Niemcy bez motoryzacji w ogóle potrafią funkcjonować, to wystarczy spojrzeć na reakcję Berlina. Być może zakaz spalinówek od 2035 roku może się okazać tylko teoretycznym pomysłem z brukselskich biurek.







Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeI po raz kolejny widać o jaką ekologię chodzi... jak tylko chinczycy zaczeli zagrażac niemieckim producentom to już "ekologia" na bok...nie udało się wcisnąć niemieckiego g... wszstkim w zsre i ...
Odpowiedz