Nicky Hayden i Ducati za 288 tysiêcy
Na aukcji Sotheby's padła kwota, która może wywołać zawroty głowy nawet u ludzi z benzyną we krwi. Ducati Desmosedici GP8 w malowaniu "Stars and Stripes", upamiętniające Nicky’ego Haydena, właśnie zmieniło właściciela za ponad 288 tysięcy dolarów. To ponad milion złotych.
Dlaczego tak dużo? Przede wszystkim to nie jest zwykły motocykl, ale prawdziwa legenda na kołach, a przy okazji kawałek historii MotoGP. Hayden, znany na całym świecie jako "Kentucky Kid", był ostatnim amerykańskim mistrzem królewskiej klasy i gościem, którego uwielbiano absolutnie wszędzie. Jeździł zawsze z dumą w barwach swojego kraju i wciąż jest niekwestionowanym bohaterem USA, oczywiście głównie w kategoriach sportowych.
Niestety, jak pamiętamy, Hayden stracił życie 17 maja 2017 roku. Został potrącony podczas treningu rowerowego przez samochód osobowy. Stało się to zaledwie kilkadziesiąt metrów od Misano World Circuit Marco Simoncelli. Hayden odszedł w wieku zaledwie 36 lat.
Wracając do motocykla, to egzemplarz, który właśnie poszedł pod młotek, został złożony z elementów GP7 i GP8, a następnie w 2010 roku trafił prosto z zespołu fabrycznego Ducati Corse do rąk prywatnych. To właśnie wyścigowa technologia MotoGP sprawia, że maszyna jest tak wyjątkowa. Dodatkowego charakteru nadaje jej malowanie w barwach amerykańskiej flagi, identyczne jak to, które Hayden testował pod koniec sezonu 2008, zanim na dobre wskoczył w barwy Ducati w kolejnym roku.
I teraz najważniejsze pytanie: czy 17-letnia technologia i kultowe malowanie to wystarczający powód, żeby wyłożyć taką fortunę? Ktoś uznał, że jak najbardziej. Choć maszyna obecnie jest skonfigurowana w trybie pokazowym i nie nadaje się do jazdy, w teorii można ją przywrócić do pełnej sprawności torowej, jeśli dostarczy się odpowiednie części. Wyobraźcie sobie, że podjeżdżacie na lokalny track day i zrzucacie pokrowiec z Desmosedici GP8 w malowaniu Haydena. Chłodny pot na karku i szeroko otwarte oczy wszystkich obecnych gwarantowane.
Ta maszyna aż prosi się o to, żeby zamiast kurzyć się w sterylnym pomieszczeniu, wytoczyć ją na tor i ustawić na prostej obok GSX-Rów czy R1. Taki widok to nie tylko dźwięk V4 i ryk spalin, to czysta magia, która każdemu fana wyścigów wyciśnie uśmiech, a może nawet łzę nostalgii i wzruszenia.


Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze