tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocyklem ze Szkocji do Nepalu - Indie to terror na ulicach
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Motocyklem ze Szkocji do Nepalu - Indie to terror na ulicach

Autor: Marcin Filas 2009.02.10, 15:23 5 Drukuj

Kierowca minibusu nie zwracając w ogóle na mnie uwagi zepchnął mnie z drogi. Po walce z motocyklem na piasku, który dzielił kierunki ruchu znalazłem się znowu na asfalcie, ale jadąc pod prąd!

Lahore

NAS Analytics TAG

Hotel w Lahore chciał nas skasować po 1200 rupi ($18). Bez przesady. Ale przez ostatnie kilka godzin mój brytyjski kolega cierpiał. Nie mógł pić i nic nie przechodziło mu przez gardło. Skarżył się na ból głowy. Twarz miał białą, jak manekin i trudno nam było wytłumaczyć, dlaczego stało się to tak szybko. Zdecydowaliśmy się wziąć ten pokój, który był świetny, ale znowu tylko z jednym łóżkiem. Wielkie okno wychodziło na podwórze. Klimatyzacja pomrukiwała cicho, kiedy robiłem inspekcję łazienki. Na pólkach leżały czyste białe ręczniki, obok buteleczki z szamponem i mydłem. Pierwsza klasa. To był pokój dla nowożeńców, czego dowodem był wielki napis nad łóżkiem „Happy Marriage". W sumie byliśmy, jak małżeństwo od jakiegoś czasu, wiec nam to nie przeszkadzało. Zostawiłem cierpiącego w pokoju, a sam po kąpieli wyszedłem na miasto w poszukiwaniu czegoś na ząb.

Znalazłem małą kafejkę internetową, gdzie mogłem posiedzieć chwilę odpowiadając na maile i czatując z żoną. Wróciłem do hotelu, kiedy było już zupełnie ciemno. Richarda zastałem, jak go zostawiłem. Obudziłem go, żeby przedyskutować dalsze plany. Postanowiliśmy zostać tutaj jeszcze jedną noc, żeby podładować baterie.

Anglik poczuł się lepiej na drugi dzień po kilkugodzinnym śnie. Nadal bolała go głowa, ale nie miał już zawrotów. Jedząc owoce powiedział mi, że chce lecieć do domu. Poszukaliśmy wiec biura Pakistańskich Linii Lotniczych gdzie dowiedzieliśmy się, że może lecieć, być może nawet z motocyklem w tym samym samolocie, ale tylko z Islamabadu.

Wczesnym popołudniem pojechaliśmy do oddalonej o 30 minut jazdy od Lahore granicy z Indiami. Jest to jedyna otwarta granica z Indiami. Każdego popołudnia odbywa się tam ceremonia zamknięcia granicy. Po obu stronach wybudowane są widownie. Wygląda to niczym wielki amfiteatr. Tysiące ludzi z obu krajów schodzą się na ten pokaz każdego dnia. Punktualnie o 16.00 odezwały się trąbki, a na balkonie pokazali się pakistańscy żołnierze. Na trybunach rozszalał się sztorm!

Wałęsaliśmy się po mieście zabijając czas. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na dystrykt z elektroniką i narzędziami gospodarstwa domowego. Wszedłem do małego sklepu foto. Na drodze z Dalbandin do Quetta złamał mi się trójnóg, który miałem przywiązany do pokrywy kufra. Znalazłem jeden podobny do mojego. Wydawał się solidny. Zapłaciłem 8$ i przypieczętowałem dobry interes filiżanką herbaty.

W drodze do Islamabadu miałem mały incydent. Kierowca minibusu, nie zwracając w ogóle na mnie uwagi, zepchnął mnie z drogi. Po walce z motocyklem na piasku, który dzielił kierunki ruchu znalazłem się znowu na asfalcie, ale jadąc pod prąd! Wpadłem w panikę. Wprost na mnie jechały ciężarówki i samochody trąbiąc jak oszalałe. Byłem w takim strachu, że nawet nie zwolniłem. Nie przeszło mi też przez głowę, żeby się zatrzymać na poboczu. Gwałtownie skręciłem, pokonałem przegrodę z piasku i znowu byłem na swoim pasie. Dogoniłem minibus. Zrównałem się z nim. Byłem wściekły. Ten popatrzył na mnie bez wyrazu. Kopnąłem z całej siły i złamałem mu lusterko, wyzywając go w tej samej chwili od najgorszych. Myślę, że to nie była duża cena za próbę pozbawienia mnie życia.

Droga do Islamabadu to horror. Pełna lunatyków szosa. Nie wpuszczono nas na autostradę, wiec została nam boczna droga przez centra miast i wsie, pełna kierowców samobójców. Musieliśmy się wmieszać miedzy nich. Przestrzeganie zasad ruchu nie miało sensu. Mogło się to tylko źle dla nas skończyć. Do tego atrakcje po drodze. Asfalt zamienia się w piasek, kamienie, plac budowy, asfalt, kamienie, plac budowy, miasto, bazar.......

Znaleźliśmy lotnisko. Niestety na lotnisku nie można kupić biletów. Należy udać się do biura PIA i tam je nabyć. Biuro było oddalone o 5 km. Richard kupił sobie bilet do Londynu na za 3 dni. Obaj chcieliśmy zobaczyć Karakorum Highway. Ja chciałem tam jechać motocyklem, ale 3 dni to było za mało, żeby dostać się tam i wrócić na czas odlotu.

Po kilku minutach mieliśmy w dłoniach bilety lotnicze do Gilgit. Zapłaciliśmy po 70 dolarów. Loty zależne były od warunków pogodowych, ale od kilku dni było ładnie i przejrzyście w górach.

Teraz należało wrócić na lotnisko i znaleźć firmę, która przewiezie Richowi motocykl do Londynu. Nie było opcji na lot w tym samym samolocie. Mieliśmy tylko jedno popołudnie na załatwienie cargo. Problem pojawił się dopiero, kiedy motocykl był rozebrany na części, pozbawiony zębatki, łańcucha, kierownicy, przedniego błotnika. Skrzynia, która miała kosztować zaledwie 20 dolarów, nagle podrożała do 200! Po kilkudziesięciu minutach kłótni udało się zbić cenę z powrotem na 20$, ale nadal nie było wiadomo, ile za cargo. „Lećmy do Gilgit. Niech zapakują motor. Później się będę martwił" - stwierdził Anglik.

Poranek był słoneczny. Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Wsiedliśmy na mojego GSa i udaliśmy się na lotnisko. Po krótkiej odprawie i chwili w poczekalni weszliśmy na pokład samolotu. Była 7: 15 rano. Po 10 minutach żółć piasków i płaska ziemia ustąpiła miejsca wzgórzom. Po następnych 10 minutach samolot unosił się miedzy wielkim, pokrytymi wiecznym śniegiem górami. Po naszej prawej dumnie ponad wszystkimi wyróżniał się Nanga Parbat, mój pierwszy 8-mio tysiącznik. Lot był spektakularny. Dotknęliśmy płyty lotniska w Gilgit 45 minut po starcie. Powietrze było świeże, ale czuło się chłód.

Zatrzymaliśmy się w przytulnym, ale strasznie zimnym hotelu Medina Hotel & Guest House. Było wcześnie rano. Właściciel przedstawił nas panu Altaf Hussain'owi, który prowadzi biuro trekkingowe i jeep safari. Zapłaciliśmy 5500 rupi za cały dzień. Altaf odebrał nas spod hotelu i po zatankowaniu ruszyliśmy na północ. 20 minut później koła toczyły się po legendarnej Karakorum Highway, 9-tym cudzie świata. Moje serce zaczęło bić szybciej.

Trochę żałowałem, że nie byłem na motocyklu. Przez chwilę pomyślałem, że wrócę tutaj za kilka dni. Z lewej można było dostrzec pozostałości oryginalnego Szlaku Jedwabnego. Fantastycznie. 810 Pakistańczyków i 82 Chińczyków poniosło śmierć w czasie budowy. Byliśmy na wysokości 3000 m n.p.m., ale czułem się świetnie. Najwyższy szczyt wzdłuż drogi to Rakaposhi, 7788 m n.p.m. Stanęliśmy na kawę przy małym sklepiku, którego stoliki i krzesła stały na wprost przepięknej góry. Nagle wróciły mi wszystkie siły. Kolejnym etapem safari było Pasu, mała wioska, z której po kilku kilometrach dostaliśmy się do lodowca Batura.

Wracaliśmy po ciemku. Karakorum Highway jest bardzo niebezpieczna. Jedna pomyłka może zakończyć się śmiercią. Na pewno nie odważyłbym się poruszać po niej w nocy. Widać było jednak, że nasz kierowca doskonale ją zna. Rejon Gilgit, Pasu i Karakorum Highway to najpiękniejszy obszar Pakistanu, a może i świata. Na pewno tam kiedyś wrócę na dłużej.

Następnego dnia byliśmy z powrotem w Islamabadzie. Rich spędził większość dnia kłócąc się o cenę, ale w końcu doszli do porozumienia. Wieczorem w serwisie Yamahy wymieniłem sobie olej w silniku, którego nie zmieniałem od wyjazdu ze Szkocji. Rano mój kolega wsiadł z torbami do trzykołowej motorynki i odjechał na lotnisko. Zakończył się dla mnie kolejny rozdział, a zaczął nowy z cyklu "Jadąc solo... z Edynburga do Katmandu".

Richard był już wysoko w powietrzu, zapewne popijając zimne piwo, kiedy ja wałczyłem z ruchem na morderczej N5 z Islamabadu. Na obwodnicy skręciłem na 1-kę w kierunku Wagah, granicy, na której oglądaliśmy show. Stanąłem za mercedesem Vanem na niemieckich tablicach. Chwilę później żołnierz, który siedział przy małym stoliku pod gołym niebem, kiwnął na mnie palcem. Podszedłem do niego i oddałem paszport z karnetem. Wpisano mnie do nieco mniejszej księgi, niż tej przy wjeździe i podstemplowano paszport. Następnie udałem się do budynku gdzie podbiłem karnet. Chwilę później byłem w Indiach.

droga do Nepalu
droga do Shimla
postoj na Karakorum Highway
gory z lotu ptaka
ceremonia na pakistanskiej granicy
ceremonia na granicy Waghan
Indie Amritsar
Indie Amritsar noca
most
most Pakistan Karakorum Highway
karakorum pedzenie stada
Karakorum widok
Karakorum Highway
Indie Nainital droga droga z Shimla
Indie malpa ceremonia zamkniecia granicy przed ceremonia w Waghan
NAS Analytics TAG

Komentarze 4
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG
Zobacz równie¿

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    na górê