Jesienny atak ciep³a, czyli Triumph Street Triple RS i Speed Triple RS na Podlasiu
Nagły atak ciepła w tę szarą i zimną jesień zachęcił mnie do szybkiej rundy po pięknym Podlasiu. To jeden z moich ulubionych kierunków - z Warszawy zadziwiająco blisko, prowadzą tam urokliwe, boczne drogi, a jeśli się zasiedzę gdzieś zbyt długo, mogę wrócić do domu wygodną S8 z Białegostoku.
W podróży towarzyszy mi mój dobry przyjaciel Marcin, z którym parę stron świata już zwiedziłem. Dzięki uprzejmości Triumph Warszawa jadą z nami dwa ostre nakedy - Street Triple 765 RS i Speed Triple 1050 RS. Nie są to może turystyki, ale na krótki i szybki niedzielny wypad w sam raz.
Z Warszawy trasą nr 2 przez Kałuszyn kierujemy się na Liw, gdzie stoi piękna, zabytkowa zbrojownia. Będąc w okolicy, warto zajrzeć także na punkt widokowy Sowia Góra, skąd rozciąga się cudowny widok na meandry rzeki Liwiec. Tym razem jednak omijamy tę atrakcję i kierujemy się trasą 62 w stronę Siemiatycz.
Choć 62 to główna droga, nie sposób odmówić jej uroku. Przed południem pusta, oferuje nie tylko dobrą nawierzchnię, co dla naszych nakedów jest zbawieniem, ale także zapewnia niezrównane widoki mazowieckich i podlaskich krajobrazów.
Gęby zza zakrętu
Ponieważ dzień, w czasie którego podróżujemy, to niedziela wyborcza, przez całą drogę towarzyszą nam gęby kandydatów. Wygląda to trochę załośnie, trochę przerażająco - za każdym zakrętem czeka na nas kolejna twarz wykrzywiona w dziwnym grymasie… Brrr.
W Siemiatyczach, w czasie krótkiej przerwy na kawę, spotykamy grupę lokalnych motocyklistów na turystykach. Jadą na zakończenie sezonu… Ludzie, jakie zakończenie? Jeździmy do pierwszego śniegu!
Z Siemiatycz, znacznie bardziej dziką niż poprzednia drogą 693 kierujemy się na Kleszczele i Narewkę. Cały czas mamy z tyłu głowy, że trzeba bardzo uważać na zwierzęta. Jesień to okres, kiedy szukają one pożywienia i przygotowują się do zimy, więc siłą rzeczy częściej pojawiają się na drogach. Skutki takiego spotkania mogą być tragiczne, więc jedziemy spokojnie, uważnie się rozglądając.
A spokojna jazda Street Triplem i Speed Triplem to pewnego rodzaju oksymoron. Te motocykle stworzono do szaleństw - same zachęcają do ostrej jazdy - nieprawdopodobnie dynamiczne silniki odkrywają swoje charaktery w górnych rejestrach obrotomierza. Korzystamy zatem z kilku okazji, kiedy droga jest pusta, widoczność znakomita, a zakręty układają się w piękną melodię… I dajemy ostro w palnik. Oj, przydałoby się zabrać te sprzęty na nieskończone hiszpańskie winkle...
W Bondarach robimy chwilę przerwy na plaży nad zalewem Siemianówka. To świetne miejsce na piknik - odkrył je kiedyś mój dobry kolega Motocyklowy Włóczykij. Muszę tu wrócić wiosną na cały weekend.
Z Bondarów jedziemy na Kruszyniany. Jesteśmy ciekawi czy nasze nakedy, z twardymi zawieszeniami poradzą sobie na szutrowej drodze, która prowadzi do tej miejscowości. Zaraz po wjechaniu na prowadzącą do granicy z Białorusią drogę 62, wita nas długa kolejka oczekujących ciężarówek. Chłopaki mają przerąbane - kilkanaście kilometrów korka oznaczać może nawet kilka dni czekania…
Szutrowa autostrada
Szutrowa droga do Kruszynian okazuje się prawdziwą autostradą - mimo braku asfaltu, nawierzchnia jest solidnie utwardzona, nawet sportem nie byłoby problemu. Koła czasem ślizgają się na warstwie błota, ale seryjna kontrola trakcji w Triumphach radzi sobie z tym bez problemu.
Kruszyniany to miejscowość zamieszkana przez Tatarów - polskich muzułmanów, na stałe zrośniętych z nasza kulturą. Sami uważają się za Polaków i mają ogromny wkład w naszą historię i kulturę. Stoi tutaj piękny, drewniany meczet - symbol tatarskiej kultury w Polsce. Jest także odbudowane po pożarze gospodarstwo Tatarska Jurta.
My zaglądamy do innego miejsca z tradycyjną tatarską kuchnią - zajazdu Na Końcu Świata. Posileni pyszną baraniną z kapustą i dolmą, ruszamy w dalszą drogę. Robi się już popołudnie, słońce wkrótce zajdzie, więc decydujemy się skrócić podróż powrotną do Warszawy trasą S8. W miarę komfortowo da się jechać takimi nakedami przepisowe 120 km/h, więc taką prędkość trzymamy.
Krótka, lecz dająca mnóstwo frajdy wycieczka po Podlasiu udowodniła nam, że jeden dzień, nawet krótki wystarczy na odwiedzenie fajnych miejsc, nacieszenie się pięknymi trasami i przeżycie dnia lepiej niż przed telewizorem. Podlasie ma swój niepowtarzalny urok, a tutejsze krajobrazy mogą zawrócić w głowie. Korzystajcie z ostatnich dni ciepłej jesieni i ruszajcie w drogę!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze