Czy szko³y jazdy powinny odpowiadaæ za wykroczenia swoich absolwentów? To absurd, ale projekt ju¿ jest
Zapewne pomyśleliście, że w aktualnej atmosferze politycznej w naszym kraju, podobna inicjatywa mogłaby właściwie urodzić się w rozpalonych głowach polityków. Rzeczywiście ten pomysł pochodzi od ministerialnych oficjeli, ale nie w Polsce, tylko w Malezji.
Aż się boję, żeby nasi mistrzowie, którzy potrafią dodać do puli pytań egzaminacyjnych na prawo jazdy zadania z błędnymi odpowiedziami, nie podchwycili pomysłu departamentu drogowego Malezji.
Tamtejsi urzędnicy planują rewolucję w sposobie egzaminowania. Przede wszystkim kandydat na kierowcę nie będzie odbywał testu praktycznego z jazdy wraz z egzaminatorem. Ma jechać sam, ale wszystkie jego poczynania będą obserwowane za pośrednictwem kamer zainstalowanych w pojeździe.
Egzaminator ma śledzić manewry kierowcy i na tej postawie zaliczyć, lub nie, egzamin praktyczny. Na tym innowacje się nie kończą. W dokumencie potwierdzającym umiejętności jazdy samochodem lub motocyklem pojawi się dodatkowa informacja, a w zasadzie numer, który będzie odpowiadał szkole, w której młody adept motoryzacji szlifował umiejętności jazdy.
W razie kolizji lub innego zdarzenia drogowego malezyjska policja będzie miała obowiązek wprowadzić do systemu informatycznego również dane dotyczące szkoły jazdy sprawcy wypadku. Po co władzy te dane?
Jeśli okaże się, że absolwenci pewnych szkół popełniają wykroczenia drogowe częściej niż uczniowie innych, będzie to podstawa do wszczęcia procedury cofnięcia licencji na szkolenie kierowców dla tych podmiotów.
Czy szkoły jazdy rzeczywiście powinny ponosić odpowiedzialność za poczynania swoich kursantów? Przecież idąc tym tokiem rozumowania trzeba zacząć zamykać szkoły publiczne, bo nauczyciele etyki się nie spisali, skoro niektórzy dawni uczniowie kradną, gwałcą lub dokonują malwersacji finansowych!
A co z państwowymi egzaminatorami? Jeśli malezyjscy urzędnicy chcą przenieść odpowiedzialność za kursantów na szkoły, to nie powinni zapominać o swoich funkcjonariuszach, którzy weryfikują umiejętności początkujących kierowców. Tyle, że akurat oni są na garnuszku państwa, a wiec swoi, a szkoły jazdy to firmy prywatne.
Nie mówicie o tym nikomu! Jeszcze doleci na Wiejską i dopiero będziemy mieli kłopoty…
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze