tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Bułgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Bułgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore

Autor: Paweł Napiórkowski 2010.01.18, 20:52 2 Drukuj

Nagle czuję, że Kasia trąca mnie dyskretnie w ramie. Odwracam się, pokazuje mi klatkę z papugą. Idealnie wtapia się w klimat tego miejsca - wyliniała i posępna. Na klatce naklejony był napis, który już na zawsze będzie kojarzył mi się z Bułgarią: „Be hardcore".

Poniższa relacja została nagrodzona w konkursie na najciekawszą opowieść motocyklową, zorganizowanym we współpracy z firmą Halvarssons. Nagrodą główną, którą otrzymał autor, były zimowe rękawice Halvarssons JOX.

Przeglądając katalog ze sprzętem turystycznym, Wojtek natknął się na zdjęcie, które wyjątkowo przykuło jego uwagę. Była to panorama gór Pirin w Bułgarii... Jedyną rzeczą, jaką wiedzieliśmy o tym kraju, to fakt, iż graniczy on z Rumunią. Gdy pokazał nam to zdjęcie, od razu podjęliśmy decyzję, gdzie spędzimy kolejne wakacje.

Przygotowania motocykla do wyjazdu ograniczyły się do wymiany oleju i filtra. Do pakowania się, użyliśmy naszej standardowej listy rzeczy, które zawsze zabieramy na tego typu wycieczki. W założeniu wyjazd miał być tani i z przygodami. Nastawialiśmy się raczej na zwiedzanie małych wioseczek oraz pięknych, niezamieszkałych terenów Rumunii i Bułgarii.

Spotykamy się gdzieś za Kielcami. Ja i Kasia wyruszyliśmy z Warszawy, a Wojtek z Magdą na DR 800 Big z Poznania. Razem z nimi przyjeżdża Iza na F650GS Twin oraz Kinga i Maciej na Buellu Ulysses. W tak doborowym towarzystwie ruszamy na spotkanie przygody. Mijamy polską granicę,  z małą przerwą na chińską zupkę. Po pewnym czasie, Maciej zauważa podejrzane spadki w ładowaniu Buella, które prześladowały nas przez następne dwa dni. Jedynym wyjściem z sytuacji, była wizyta w serwisie, ale żeby tam dotrzeć, akumulator wymagał regularnego doładowywania prostownikiem. Tu przyszli nam z pomocą Węgrzy. Dwa razy po drodze pomagali nam zupełnie obcy ludzie, oferując prostownik, morele i zimną szklankę wody. W ten sposób udało nam się przejechać Węgry. Po drodze odstawiliśmy załogę Buella do serwisu Harley-Davidsona. Niestety ponieważ była to niedziela, musieli poczekać do następnego dnia na diagnozę. Na szczęście powodem niedomagania okazał się być poluzowany kabelek przy module. Usterka została naprawiona na gwarancji.

Kinga i Maciej cierpliwie czekali na poniedziałek, natomiast my przekroczyliśmy granicę Rumunii i skierowaliśmy się na drogę 67c. Dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy ten kraj, zabrakło nam czasu na tą sławną trasę. Tym razem nie było mowy o odpuszczeniu jednej z najciekawszych dróg w Rumunii. Granicę przekraczamy w Satu Mare. Trochę nie idzie nam ze znalezieniem wyjazdu na Cluj-Napoca i pokonujemy przez to dodatkowe 80 kilometrów. Po całym dniu jazdy zaczynamy szukać noclegu. Niestety, kampingów w okolicy brak, jest ciemno, więc szukanie miejsca na dziko odpada. Wszystkie pensjonaty są zapełnione, ale udaje nam się znaleźć miejsce w zajeździe. Na początku właściciele pozwolili nam rozbić namiot przy basenie, jednak gdy okazało się że mają jeden pokój wolny, zasugerowali nam, abyśmy się do niego przenieśli. Zmęczeni drogą, nie stawiamy oporu. Wojtek, Magda i Iza schodzą do baru zjeść jakąś kolacje, a ja w tym czasie staram się wyleczyć. Od dwóch dni mam gorączkę, łykam dwie polopiryny i zasypiam jak zabity.

Kolejny dzień wita nas piękną pogodą. Zjadamy szybkie śniadanie i ruszamy przed siebie. Oczywiście, żeby nie było za łatwo i nudno, większość drogi pokonujemy szutrami i drogami, które kiedyś były pokryte asfaltem. Niestety teraz asfalt jest tylko wspomnieniem. Pogoda nam sprzyja, widoki są przepiękne. Kolorowe domy, wozy cygańskie i uśmiechnięci ludzie pozdrawiający nas na każdym kroku. Jadąc bocznymi drogami, nie musimy martwić się o innych użytkowników, bo praktycznie ich nie ma. Czasem przemyka tylko załadowana po dach, a czasami i ponad dach, Dacia.

W końcu mały słupek przy drodze informuje nas, że znajdujemy się na upragnionej drodze 67c. Zaczyna się dosyć spokojnie, w miarę dobry asfalt, szeroko. Mam obawy, czy to aby na pewno ta trasa zawiedzie nas na przełęcz Urdele. Po kilkunastu kilometrach asfalt się zwęża, dziury zaczynają robić się coraz częstsze i głębsze. Teraz już wiem, że jesteśmy na dobrym szlaku. Droga przechodzi najpierw w szutry, potem trochę błota, a na koniec już tylko kamienie i bezkres gór. W pierwszej chwili obawialiśmy się, jak Iza poradzi sobie na motocyklu, który kupiła kilka dni wcześniej, do tego na szosowych oponach. Obawy, jak się okazało były zbędne. Iza i jej Boy-G, jak nazwała swojego małego GSa, radzili sobie bardzo dobrze. Droga nie była łatwa dla przeładowanych motocykli. Obeszło się na szczęście bez żadnych niespodzianek. Nocleg wypadł nam mniej więcej pośrodku trasy 67c, gdzieś na wysokości jeziora Vidra. Jest tam malutki hotelik i na jego tyłach, tuż nad strumieniem, rozkładamy nasz wesoły obóz. Przy świetle latarek ustalamy z Wojtkiem, że przełęcz Urdele zdobędziemy solo, bez bagaży i niestety bez pasażerek.

Następnego dnia rano, po szybkim śniadaniu wsiadamy na motocykle i jak wariaci gnamy w stronę upragnionej przełęczy. Po 10 minutach zawracamy, bo oczywiście ruszyliśmy w odwrotnym kierunku. U podnóża góry wita nas znak zakazu wjazdu. Mijamy go z wielkim uśmiechem na twarzach i wspinamy się coraz wyżej. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie był kiedyś most, teraz zostało po nim tylko wspomnienie. Jednak w pobliżu grupa robotników pracuje już nad jego następcą. Przez chwilę obawiamy się, że przejazd jest niemożliwy, ale jeden z pracujących tam mężczyzn macha w naszą stronę, pokazując na strumień który przecina drogę. Kolejny uśmiech na twarzy i z rykiem silników przejeżdżamy na drugi brzeg.

Trasa wije się coraz stromiej pod górę. Od rana pada mżawka, więc każdy kamień jest bardzo śliski. W połowie drogi spotykamy... trzy samochody osobowe. Nie mam pojęcia jak tam wjechali, bo na pewno nie szlakiem, który my przed chwilą pokonaliśmy. Możliwe, że jest jeszcze jedna droga, przejezdna dla wszelkiej maści pojazdów. Kilka zakrętów dalej wyjeżdżamy wprost na zapierający dech w piersiach widok. Surowe stoki górskie, pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Brak jakichkolwiek oznak cywilizacji i świeże górskie powietrze przyprawiają o zawrót głowy. To niemal duchowe przeżycie, a przecież nie dojechaliśmy jeszcze do najpiękniejszej części tej wyprawy. Jadąc dalej wyjeżdżamy na soczyście zieloną równinę, otoczoną z każdej strony szczytami gór.

Jak na skrzydłach zaczynamy wspinaczkę na najwyższy punkt tej trasy. Po kilku minutach zanurzamy się w mgle gęstej jak mleko. Momentalnie robi się przenikliwie zimno i trochę groźnie, bo nie widzimy dalej niż na 2 metry przed motocykl. We mgle, kątem oka zauważam pasterza opartego o długi kij. W swoim płaszczu wygląda, jak magiczny strażnik gór. Chwilę później wjeżdżamy w oślepiające słonce. Jesteśmy powyżej linii chmur. Kolejny widok sprawia, że chcemy tam zostać. W Wojtku budzi się dusza poety. Podsumowuje sytuacje słowami: „Jeśli jest gdzieś niebo na ziemi, to tylko tu." Nie sposób się z nim nie zgodzić.

halvlogo
1 jox1 s
na moscie  Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
szeroko Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
zapakowane moto Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
dacia Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
elektrownie Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
domek nad strumykiem Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
droga w dolinie Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
droga w doliniel Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
dziury Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
forteca mury Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
most skaly Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
widoczek z fortecy Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore forteca Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
forteca brama Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore freski Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
wilki jakies  Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore wodospad Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
NAS Analytics TAG

Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę