BMW M 1000 RR mo¿e naprawdê du¿o. Ale "Kosa" pokaza³, ¿e da siê wycisn±æ jeszcze wiêcej. Jak du¿o?
Pierwsze BMW z oficjalną literą "M" w nazwie pojawiło się na rynku trzy lata temu. Dla klientów przeznaczono limitowaną serię 500 sztuk M 1000 RR, czyli przygotowanego na tor motocykla. W praktyce lżejszego, szybszego i lepiej wyposażonego od standardowego S 1000 RR. Marcin Kosa jeszcze podkręcił tego potwora.
Mimo ogromnego fizycznego podobieństwa te dwie sportowe maszyny BMW dzieli przepaść cenowa. Standardowe BMW S 1000 RR można kupić za 94 900 zł, natomiast za M 1000 RR trzeba wyłożyć aż 154 000 zł. Oczywiście mówimy o najtańszej wersji, bez pakietu M Competition.
W M Competition podnoszącym końcową cenę o jakieś 20 tys. zł znajdują się specjalne dźwignie hamulca i sprzęgła, podnóżki kierowcy, osłony silnika, osłona dźwigni hamulca Breake-Leverguard, zestaw M Carbon, anodowany wahacz, łańcuch M Endurance, laptrigger M GPS, a na dokładkę zestaw pasażera z osłoną przeciwuderzeniową. Sporo tego.
Dlaczego akurat 500? Odpowiedź jest oczywista. Dokładnie tyle jest potrzebne, by spełnić wymogi homologacji World Superbike, ponadto BMW chciało dostarczyć na rynek maszyny, które bez większych modyfikacji mogą rywalizować w klasie Superstock. Mamy tu niestety do czynienia ze znaną z profesjonalnych wyścigów zależnością — każdy kolejny KM w górę i kg w dół kosztuje coraz więcej.
Ale zostawmy na boku ciekawostki i zajmijmy się najważniejszymi parametrami, bo przyczynek do opowieści o BMW M 1000 RR stanowi najnowsze osiągnięcie kosamotocykle.pl. Jak sam wspomniał w swoim poście Kosa: "W tuningu piękne jest to, że nie ma granicy, której nie da się przesunąć". Jak daleko przesunął ją spec z Raszyna?
Aby porównanie było wyraźniejsze, przypomnijmy, że M 1000 RR napędza rzędowa, litrowa czwórka, która w fabrycznym wydaniu generuje 212 KM przy 14500 obr./min. Dla lepszej orientacji dodajmy jeszcze, że BMW 1000 RR bez "M" dostarcza 210 KM przy 13750 obr./min. Przekłada się to na nieco wyższą prędkość maksymalną, 314 zamiast 303 km/h. Maksymalny moment obrotowy obu motocykli jest taki sam i wynosi 113 Nm przy 11000 obr./min.
Kosamotocykle.pl udowadnia, że można więcej, co jest o tyle ciekawe, że w silniku wszystkie części pozostały fabryczne. Efekt końcowy? 232 KM i 136 Nm z tego samego, litrowego pieca. Jak to osiągnięto? Pracy było sporo. Układ korbowo-tłokowy został bardzo precyzyjnie wyważony. Do tego doszedł precyzyjnie dobrany squish, co podniosło stopień sprężania — pozwoliły na to tytanowe korbowody, które są seryjnie w M. Na dodatek bardzo precyzyjny Cam Timing, który podniósł moc i zmienił charakterystykę silnika na wyścigową.
Co ważne, nie zmieniła się masa silnika. Co z prędkością? Tego silnika na razie nie było gdzie sprawdzić, ale podobny piec rok temu podczas Bol D'or umożliwił rozpędzenie się do 349,9 km/h. Różnica jest więc kolosalna.
Swoją drogą, jeśli zainteresowały was osiągnięcia Marcina Kosy, w najbliższym czasie rozpoczyna się szkolenie, którym będzie dowodził. Nie chodzi jednak o szkolenie z silników, tylko podstawowe szkolenie z techniki wyścigowej. Więcej szczegółów pod tym adresem. Polecam zajrzeć.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze