Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Tak jak pisałem, nie bierz tego osobiście, bo jest to moje zdanie i nie dotyczy tylko Twojej podróży, ale ogólnie o czym ostatnio czytam i słysze. Jeździłem kilka lat ponad 50-cio letnim motocyklem, zdarzały się awarię, to pękła szprycha i przebiła dętke, to połamały się pierścienie, ale m.in. dlatego to lubiłem, nigdy nie było wiadomo kiedy wróce z trasy. Z roku na rok jednak, pomocy udzielali(pomocy w sensie, zatrzymali się i zapytali) coraz rzadziej motocykliści, a coraz częściej inni ludzie(kierowcy samochodów, gospodzarze w wioskach). A co do studiów, to w ich czasie zarobiłem na 25 letnią japonię, dzień po sesji i powrocie do domu spakowałem namiot, śpiwór, mapę, sprawdziłem stan oleju i wyruszyłem w kierunku Estonii. Na samym początku wycieczki, jeszcze w Polsce padły tylne światła (jak się okazało puścił lut przy stacyjce, ale to zdiagnozowałem dopiero po powrocie), dziennie robiłem pomiędzy 300 a 600 km, a i 1000 km było, przy tym miałem czas też i pozwiedzać i ludzi poznać. Więc w temacie studiowania i podróżowania zupełnie zielony nie jestem. Ubolewam jednak nad tym, że są ludzie, którzy mają odwagę przejechać starą cezetką czy innym demoludem pół europy, a nikt nie chce nawet im oleju zasponsorować.