Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Pierwsza propozycja zakazu jazdy motocyklami ze strony organow administracyjnych juz sie pojawila bodajze dwa lata temu i to nie w Korei Pn. tylko w demokratycznym i wielokulturowym kraju-raju: w Norwegii. Na razie nie przeszlo. Na razie... Jestem z pokolenia, ktore w strasznym w PRL jezdzilo na legalu bez kasku na motorowerze, bez pasow w aucie i to 60 km/h w miescie na duzo gorszych drogach. Nie wiem jakim cudem przezylem, ale cos mi mowi ze w imie "bezpieczenstwa" pojetego w kategoriach oplacalnosci korporacyjnej moge spodziewac sie jedynie kolejnych obostrzen. I protestowac bedzie mozna sobie do usranej smierci rysujac hasla kredkami ze znaczkiem CE. Dawno temu motocykle byly synonimem wolnosci i chociaz po ludziach zwiazanych z nimi zawodowo spodziewalbym sie szacunku dla tejze wolnosci, bo za chwile przeczytam, ze obowiazkowe rekawiczki (Francja), czy oczojebne ciuchy sa warunkiem przezycia na drodze. Podobnie jak kolorowe malowanki na przejsciach, barierki-szatkownice i wysepki ochronne dla pieszych (w zeszlym roku zbieralem jakiegos goscia, ktory sie przez taka katapultowal na Dorsoduro, probujac ominac wymuszajaca ciezarowke). Marze o tym aby moje bezpieczenstwo bylo moim przywilejem- platnym i z wyboru. Moze wtedy zaczne go pozadac...