Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Kolego. Nie dopatrzyłem się w artykule tego, że ludzkość nie wpływana na zmiany środowiskowe. Co więcej, Lovtza jasno pokazuje zalety wprowadzenia norm ograniczających emisję spalin. Jedyne, do czego się doczepia, to śrubowanie tych norm w nieskończoność, a to już niekoniecznie musi być ekologiczne. Bo nadchodzi kiedyś moment, że dalsze ograniczanie powoduje niespółmierne podniesienie kosztów i zużycia innych zasobów. A to już ekologiczne nie jest. Rzeczywiście nie wiemy, jak wpływa te 3,3% emitowane przez ludzkość (z tego nikły ułamek przez motoryzację). Chociaż akurat ja zaryzykowałbym stwierdzenie, że ten wpływ jest jakieś 12 razy mniejszy niż oceanów, czy innych wulkanów. O ile można przyjąć z grubsza, że oceany emitują co rok podobna ilość CO2, to sorry, ale wulkany już nie bardzo starają się wypełnić "roczne cele". Raz emitują mniej, a drugi raz znaaacznie więcej, niż wyliczona średnia. To taki przykład na stwierdzenie, że ludzkość to 3,3% "na górkę". Oczywiście, że mamy wpływ, ale, jak napisałeś, może go niepotrzebnie demonizujemy. I uwierz mi, zmiana samochodu, motocykla, pralki. lodówki, komputera co 3 lata, na 5% oszczędniejsze/mniej emitujące nie ma nic wspólnego z ekologią :-) To jest tylko potrzebne korporacjom, żeby sprzedawać towary. W ten sposób marnowane są zasoby naszej planety i tworzone miliardy ton śmieci. Ale pieniądz się kręci :-) W tym świetle słowo ekoterrorysta nie jest wcale takie dziwne, bo dla mnie to jest taka osoba, która ograniczając jeden czynnik, przyczynia się do znaczącego powiększenia innych. Pozdrawiam