Żużlowiec Michał Gruchalski narzeka na linki w lasach
Jeszcze dobrze nie przebrzmiały echa afery wywołanej prowokacyjnymi filmikami Artura Puzio, a już mamy kolejną odsłonę czarnego PR'u, który uderza w motocross.
W ostatnich dniach media sportowe obiegła informacja o żużlowcu, który mógł stracić głowę trenując motocross w lesie. Podczas, kiedy środowisko motocrossowe stara się promować odpowiedzialne postawy i jeżdżenie po torach, zamiast po lasach i polach, zawodnik Unii Tarnów otwarcie mówi, że jeździł na crossówce po lasach, co jak wiemy jest nielegalne.
Szkolenie i jazdy testowe dla fanów offroadu! Zapisz się, to już w ten weekend
Już 18 maja 2024 na toruńskim torze motocrossowym odbędzie się event Yamaha Off-Road Day dedykowany miłośnikom jazdy terenowej. W trakcie imprezy obędzie się prezentacja najnowszej Yamahy WR250F, spotkanie i jazdy pokazowe zawodników AF Motors Yamaha Racing Team
ZAPISZ SIĘ TUTAJ ! >>- Jeździłem po lasach, ludzie wyzywali. Jeździłem po drodze, dzwonili na policję. Znamy też wiele przypadków zawodników, którzy przez motocross stracili zdrowie. Sam miałem również niemiłe sytuacje, kiedy jeździliśmy po lasach, bo pomiędzy drzewami były porozwieszane stalowe linki na wysokości głowy - mówi zawodnik Michał Gruchalski.
Gdyby rozebrać tę wypowiedź na części, nie ma tu ani jednego zdania, które przemawiałyby na korzyść zawodnika. O jeździe po lasach już było wyżej. Jeśli chodzi o jazdę po drogach, w większości przypadków motocykle crossowe lub enduro, nie są pojazdami zarejestrowanymi, czyli dopuszczonymi do ruchu. Jazda więc takim sprzętem po drogach publicznych również jest nielegalna.
Stwierdzeniem, że zawodnicy tracą w motocrossie zdrowie, Michał Ameryki nie odkrył. Jazda na motocyklu, nie tylko crossowym, ale żużlowym również, niesie ze sobą ryzyko. O czym wszyscy doskonale wiemy. I dlatego, jak każdy sport obarczony wysokim ryzykiem odniesienia kontuzji, powinien być uprawiany z głową.
Wreszcie docieramy do stalowych linek rozwieszonych między drzewami. Ten niebezpieczny proceder, skądś się musiał wziąć. Jeśli tydzień w tydzień grupa motocyklistów ryje tereny leśne, to komuś w końcu mogły puścić nerwy. Oczywiście nie usprawiedliwiamy takiego działania, które zagraża bezpośrednio zdrowiu, a nawet życiu niesfornych motocyklistów.
Możliwości rozwiązania takiego problemu jest co najmniej kilka, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że nie wszyscy są cierpliwi, gotowi poświęcić chwilę swojego czasu i nie wszystkim się po prostu chce. Zamiast bowiem stosować tak radykalne rozwiązania, można skontaktować się ze służbami leśnymi i z nimi poszukać rozwiązania problemu takich "ryjówek". A co zrobić, aby uniknąć takich pułapek? Po prostu, przenieść się ze swoimi treningami na tor motocrossowy lub wykorzystać poprzemysłowe nieużytki, jeśli takie znajdują się w okolicy.
I tu można by zakończyć, gdyby nie to, że większość tytułów, cytując wypowiedź Michała, pominęła pierwsze zdanie jego wypowiedzi, które co prawda nie usprawiedliwia jeżdżenia po lasach, ale wskazuje, że podejście zawodnika, co nas cieszy, od tego czasu się zmieniło. Cała wypowiedź jest odpowiedzią na pytanie o to, czy nie lubi motocrossu, ponieważ go już nie trenuje, a pierwsze zdanie brzmiało:
- Nie to, że nie lubię, bo motocross to fajna zajawka, ale tylko na torze, jak dla mnie.
Rzuca to inne światło na całą wypowiedź zawodnika Unii Tarnów. Trochę szkoda, że portale, które cytowały wypowiedź ridera, nie zwróciły uwagi na to pierwsze, jakże istotne, zdanie.
Cały wywiad z zawodnikiem, bez wyrwanych z kontekstu zdań, znajdziecie TUTAJ
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeA może by tak na wzór zagranicy utworzyć single track-i i pozwolić na jazdę enduro po wyznaczonych ścieżkach? Można by było nawet pobierać opłaty, które finansowały by utrzymanie takich ścieżek i ...
OdpowiedzMój znajomy lubi wypady terenówką na Mazury. Kiedyś zaproponowałem mu, że wpadniemy do niego do ogrodu trzema jeepami i ostro poryjemy trawnik. O dziwo, nie zgodził się :)
Odpowiedz