Tylko kontuzja mo¿e pozbawiæ Bagnaiê tytu³u. Analiza MotoGP Austrii na Red Bull Ring 2023
Czy dominacja Pecco Bagnaii i Ducati w Grand Prix Austrii oznacza, że w walce o mistrzowski tytuł w MotoGP jest już po zabawie? Co jeszcze działo się na Red Bull Ringu?
Niespodzianek nie było. Od powrotu austriackiego toru do kalendarza MotoGP w 2016 roku zawodnicy Ducati tylko dwa razy nie wygrywali na Red Bull Ringu. Tak samo był w miniony weekend, gdy Pecco Bagnaia pokonał Brada Bindera najpierw w sprincie, a następnie w wyścigu głównym. Za nimi do mety dojeżdżał wianuszek zawodników Ducati.
To jednak wcale nie oznacza, że włoska marka jest poza zasięgiem, bo będący najbardziej ekstremalnym przykładem toru typu "stop and go" Red Bull Ring od zawsze faworyzował bardzo szybkie, stabilne na hamowaniu, ale podsterowne Desmosedici.
Na kolejnych torach sytuacja powinna nieco bardziej się wyrównać, ale wszystko wskazuje na to, że i tak nikt nie będzie już w stanie powtrzymać obrońcy tytułu w jego marszu po drugi tytuł. Tak, przed nami jeszcze sporo wyścigów i sporo punktów do zdobycia, ale jeśli nie wydarzy się nic nietypowego, typu kontuzja - Bagnaia będzie mógł już chyba spać spokojnie.
Podczas gdy on narzuca tempo, jego rywale albo popełniają błędy, jak Jorge Martin w sobotę, albo mają pecha, jak storpedowany przez Martina Bezzecchi, albo po prostu nie są tak szybcy jak lider Ducati.
O ile jeszcze do niedawna miałem nadzieję, że nie wszystko jest jeszcze przesądzone, o tyle teraz nie mam już wątpliwości. Bagnaia jest w innej lidze i o ile pewnie przytrafią mu się jeszcze gorsze weekendy, błędy lub zwykły pech, to jednak ostatecznie trudno oczekiwać, że ktokolwiek powstrzyma go przed sięgnięciem po drugi tytuł w rzędu. Grand Prix Austrii było tego najlepszym przykładem.
Nie w każdym przypadku zmagania z minionego weekendu pozwalają jednak wyciągać tak miarodajne wnioski. Od początku Grand Prix Austrii wiedzieliśmy bowiem, że to będą trudne zawody dla zawodników Aprilii. Model RS-GP nie lubi ostrych hamowań, krótkich łuków i mocnych przyspieszeń, ale w tych okolicznościach zawodnicy marki z Noale i tak poradzili sobie nieźle.
Bardzo dobre tempo pokazał Vinales, który dwa lata temu właśnie w Austrii spektakularnie zakończył swoją przygodę z Yamahą. Hiszpan był bardzo szybki, ale dwukrotnie psuł starty. Okazuje się, że cały czas nie może dogadać się ze sprzęgłem, ale także chciałby lepiej słyszeć obroty silnika na starcie. Podejrzewam, że w niedzielę te problemy kosztowały go podium.
Kompletnie przezroczyści byli też w Austrii doświadczeni mistrzowie; Fabio Quartararo na Yamasze i Marc Marquez na Hondzie, choć ten drugi wreszcie ukończył w punktach niedzielny wyścig.
Ileż jeszcze czasu obaj znosić będą tak upokarzające dla nich rezultaty? Póki co odliczają dni do testów po Grand Prix San Marino. To mogą być najważniejsze dni w tym sezonie.
Marquez póki co podchodzi do wyścigów właśnie jak do testów. W Austrii sprawdzał nowy pakiet aero, wyglądający jakby żywcem zdjęty z motocykla KTM. O ile kompletnie zmienił on docisk Hondy i wymuszał zupełnie inny styl hamowania i wchodzenia w zakręty, to jednak nie zrobił niczego w kierunku rozwiązania głównego problemu modelu RC213V, jakim jest brak trakcji.
W Austrii sporo działo się także poza torem. Johann Zarco potwierdził zaskakujące przejście do zespołu LCR Honda na dwa kolejne lata. Francuz zrobi tym sposobem miejsce w ekipie Pramac. Zajmie je najprawdopodobniej Franco Morbidelli, bo Marco Bezzecchi skłania się do mocno zaskakującej decyzji.
Ducati powiedziało Włochowi, że model Desmosedici w najnowszej specyfikacji 2024 dostanie za rok tylko wówczas, gdy zgodzi się przejść do zespołu Pramac. Wszystko dlatego, że ekipa Valentino Rossiego w sezonie 2025 najprawdopodobniej przesiądzie się na Yamahy. Ducati nie będzie więc chciało dzielić się tajemnicami z odchodzącym z ich szeregów teamem. Przyznacie, że Marco sporo ryzykuje, prawda? Swoją decyzję ma ogłosić w najbliższych dniach.
W Pramacu pozostanie oczywiście Jorge Martin, który ma za sobą dość pechowy weekend. Hiszpan storpedował kilku rywali po starcie sprintu, za co otrzymał zasłużoną, choć spóźnioną karę. Popełniając takie błędy trudno liczyć na walkę o tytuł, nawet mimo niekwestionowanego tempa…
Martin będzie miał okazję odkupić winy przed własnymi kibicami. Za dwa tygodnie Grand Prix Katalonii w Barcelonie.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze