Ścigacz.pl

Dobre wiadomości - sześćsetki wracają. Moment, trzeba być bardziej precyzyjnym - supersporty wracają. Przynajmniej te od Kawasaki, bo świat obiegła właśnie informacja, że ZX-6R, które jak wszyscy myśleli umarło, podobnie jak reszta czterocylindrowych supersportów, powraca w nowej generacji i ależ ta generacja jest smaczna. W czasach zwanych "starymi dobrymi" rynek motocyklowy był bardzo łatwy do zrozumienia, bo były na nim tylko skutery, Suzuki GS500, sportowe sześćsety, litry i Harleye. Dzisiaj trudno jest ostatecznie stwierdzić ile jest gatunków i podgatunków motocykli oraz na jakie pojemności można je podzielić. Jeśli pragnałęś sześćsetki, to mogłeś wybierać w nakedach, neo-nakedach, klasykach, turystykach i adventure, ale jeśli pragnąłeś kupić w salonie sześćsetkę, która bedzie miała cztery garnki w rzędzie i kręciła się do 14000 obr./min, sprawy się komplikowały. I tutaj wkracza wielki smok z Tokio, który najwyraźniej chce zionąć zielonym ogniem w stronę Brukseli. Doskonale.

Ninja ZX-6R wywodzi się z toru, na torze zostało nakręcone oficjalne promo i na torze zrodziła się cała klasa supersport, którą Kawasaki reprezentuje, ale zieloni dobrze wiedzą, że tylko średnio co czwarta sprzedana szóstka kiedykolwiek zobaczy nawierzchnię toru. Wiedzą to i włąśnie dlatego dopracowali ergnomomię do perfekcji już w poprzedniej generacji. Patrzyłeś na ten sprzęt, taki mały, zwarty, filigranowy i nie mogłeś w czasie jazdy uwierzyć jaki on był wygodny. Ćwierć wieku temu sześćsetki wymagały od kierowcy, żeby łono swojej mamy opuścił z siłownikami hydraulicznymi zamiast kolan. Kawasaki w swoich materiałach nazywa to "Naturalnie Agresywna Ergonomia" i być może brzmi to jak coś, co wymyślił copywriter w okularach o zbytr grubych oprawkach, ale ma sens. Drugą istotną sprawą, która dowodzi, że Kawasaki myśli o drogowych użytkownikach był moment obrotowy w średnim zakresie obrotów, a w modelu na sezon 2024 będzie jeszcze lepiej, bo silnik jest trochę mocniejszy, a poza tym ma nieco zmodyfikowane bebechy. Co prawda podyktowane to było normami emisji spalin, ale obstawiam, że Kawasaki po drodze ustawiło co nieco, żeby cztery gary sprawniej uchylały swoje wieka.

Dane można oczywiście sobie poczytać jeśli ktoś lubi techniczną lekturę do snu, z której można się dowiedzieć, że "Przewaga oferowana przez większą o 37 cm3 pojemność skokową Ninjy ZX-6R ma wpływ na radość z jazdy". Trudno się nie zgodzić. Niemniej jednak dostajemy regulowane zawieszenie, heble Monoblock, 124 KM, smartfon w miejscu, gdzie kiedyś były zegary, tryby jazdy, quickshifter i kontrolę trakcji, czyt. wszystko, co ma Dycha. Większości i tak najbardziej interesuje to, że cylindrów jest cztery i że kiedy tłoki w nich pracujące biorą się do pracy to nie mają fajrantu aż do 13000 obr,/min.

O czym bezwzględnie należy powiedzieć to design. Oczywiście, kwestia mocno indywidualna, ale ja uważam, że nowa Szóstka wygląda absolutnie wspaniale. Już się pojawili tacy, którzy uważają, że to japońskie Panigale, na co ja odpowiadam - O jejku! Twoja żona wygląda jak Dua Lipa. To naprawdę straszne. Żarty żartami, ale nowe ZX-6R pokazuje jak niewiele trzeba zmienić detali w motocyklu, żeby całkowicie odmienić jego aparycję na zdecydowanie lepsze. Niech ładna buźka Ninjy nie odwróci Twojej uwagi od najważniejszego, czyli faktu, że sportowe sześćsetki wracają. Nie wiem, czy wrócimy do japońskiego wyścigu zbrojeń w klasie średniej, gdzie w czterech narożnikach ringu będzie ZX-6R, CBR, R6 i Gixxer, ale to na pewno dobry początek.