Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Roznice widac bardzo wyraznie. Gosc jezdzacy po lesie moze najwyzej zrobic krzywde samemu sobie, a jego obrazeniami nikt sie nie zarazi. Gosc dajacy na gume przy kumulacji pecha, lub glupoty moze potracic ze 2-3 osoby i ta liczba nie zwiekszy sie z czasem. Gosc jezdzacy po tajnym grodzisku nie zrobi krzywdy nikomu, a szkody, ktore uczynil moze naprawic sam przy pomocy lopaty i paru garsci nasion trawy. Gosc ktory lamie prawo udajac sie na nielegalne zgromadzenie ryzykuje zdrowiem swoim, ale takze blizej nieokreslonej ilosci ludzi z jego otoczenia, ktorzy nie wyrazali akcesu do "DOBROWOLNEJ" puli ryzyka. Ot taka drobna roznica. A wniosek odnosnie mojej nienawisci do transendencji nietrafiony. To byl przytyk do glebi duchowej motywow uczestnikow tego zlotu- niezlotu. Modlitwa o bezpieczny sezon odmowiona samotnie obok swojego motocykla, gdzies w pieknych okolicznosciach przyrody nie zadziala? Trzeba koniecznie urzadzac spęd i przy okazji łamać prawo, do ktorego wydajesz sie byc tak bardzo przywiazany? Dura lex sed lex, ale dla Scigacza sa rowni i rowniejsi.