Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Kiedys jezdzilem motocyklem caly rok, dzien w dzien do pracy. Bodaj w 2005/06 z ciekawosci zapisywalem dni w ktorych uznalem, ze jest zbyt niebezpiecznie na jazde i przesiadlem sie do auta zony, plus te kiedy na powrocie do domu warunki zepsuly sie na tyle, ze powrot byl wyzwaniem. Wyszlo mi 13 + 4 dni. Mowimy o woj. zachodnoiopomorskim. Teraz pracuje w domu i nie musze jezdzic zima, ale robie to kiedy tylko mam ochotę, zarowno na asfalcie jak i w terenie. Rozumiem i szanuje wszystkie argumenty autora oprocz dwoch: tego o predkosci patrolowej i tego o samotnej jezdzie. Widac ze autor jest jeszcze w fazie stadnej motocyklizmu: jak nie ma komu sie pokazac to jazda sie nie liczy, a przyjemnosc z pokonania wyzwania w postaci trudnej nawierzchni tez jest nic nie warta bo jak to brzmi w pubie: " cala droge nie schodzilem z siedemdziesieciu...". Lipa , nie? Aha- mam tylko jedno zdjecie z jazdy zima zrobione przez kumpla pod jego domem i nie mam kont na zadnych serwisach spolecznosciowych. Motywacja instrumentalna to nie jedyna przyczyna podejmowania dzialan...