Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Bardzo trafne spostrzeżenia autora co do mody wśród producentów na odświeżone oldtimery.Faktycznie.Podzielam pogląd, że jest ta moda podyktowana chęcią spełnienia pragnień starszego pokolenia - pojeżdżenia czymś co pamiętają z młodych lat ale w takiej "współczesnej"-odświeżonej wersji i najlepiej z tym całym pakietem elektroniki. Myślę że rzeczywiście obecnie producenci nie mają pomysłu z czym trafić do młodego pokolenia. W przypadku naszego rynku kluczem mimo wszystko jest oferowanie sprzętu za o wiele niższe ceny.Wtedy będzie większe zainteresowanie nowymi motocyklami. Za PRL-u nowa ETZ 250 kosztowała 60.000 ówczesnych zł(rok 1982).Była to równowartość ok.5-6 pensji.Ale w PRL oprócz pensji dorabiało się "po godzinach". Więc tak za 3-4 miesiące pracy można było kupić nówkę sztukę motocykla który był obiektem marzeń większości młodych motocyklistów.To tak - jak dziś dla porównania - Honda CBF 500 lub Yamaha MT-07. Tymczasem przeciętne pensje wynoszą obecnie ok.2-3 tys. zł(nie mówię o Warszawie).Więc można wyliczyć, że taka Honda lub Yamaha powinny kosztować ok. 10-12 tys. zł.Wtedy nie byłoby problemu z jakimiś tam scramblerami czy innymi odkurzonymi gratami.Motocykle samy by się sprzedawały. A tak na marginesie : ile miesięcy musi pracować młody człowiek w RFN czy we Francji aby kupić taką Yamahę czy Hondę? Pozdrawiam Jacek z Jarocina