Ścigacz.pl

Wielka Brytania to ojczyzna najpiękniejszego odcienia zieleni, jaki kiedykolwiek powstał. Dlatego trudno nie odnieść wrażenia, że lakiernicy pochodzący z tego kraju wydają się nie mieć sobie równych. Jednym z dowodów na potwierdzenie tej tezy są limitowane edycje motocykli Triumph. W tym roku do sprzedaży trafi 8 motocykli w wersji Stealth i jako jeden z pierwszych w Polsce miałem okazję zobaczyć je z bliska na specjalnym pokazie prasowym w Warszawie.

Pamiętam, jak w 2015 r. ekscytowałem się newsem, że w fabryce samochodów Rolls Royce jest lakiernik, który malował szyldy dla sklepów, pubów i restauracji, a obecnie specjalizuje się w malowaniu samochodów tej ekskluzywnej marki. Mark Court, bo o nim mowa, ma jednak bardzo wąską specjalizację, ponieważ zajmuje się malowaniem... pasków. Kiedy akurat nie ma go w fabryce, to lata po świecie i dodaje wzory na samochodach klientów, którzy już odebrali pojazdy, ale chcieliby w nich coś zmienić. 

- Dla mnie to była po prostu kwestia zaadaptowania już posiadanych umiejętności do sześciometrowego samochodu. Dla mnie to po prostu kolejne auto. Jeśli zaczniesz się martwić tym, kto jest jego właścicielem lub dokąd jest zamówione, to umysł zacznie płatać figle. Wtedy nigdy tego nie zrobisz. Musisz umieć się wyłączyć i zrobić, co do ciebie należy - mówił Court w wypowiedzi dla CNN Business w 2015 r.

Złoto nie zawsze się świeci

Okazuje się jednak, że nie tylko Rolls Royce ma swojego specjalistę od pasków. W fabryce marki Triumph pracuje Gary DeWine, który również jest specjalistą od detali, a jego rodzina od czterech pokoleń jest związana z marką Triumph. W 2021 r. portal Bike Social opublikował wywiad z motocyklowym władcą pasków. Wtedy też zaprezentowano kolekcję Gold Line, którą można było kupić tylko przez rok w sezonie 2022. Motocykle nie ociekały jednak złotem, bo Gold Line to według marki Triumph sztuka malowania złotych linii i tu do gry wkracza DeWine oraz 4 innych speców, których wcześniej wyszkolił.

Blask!

W sezonie 2023 z kolei do salonów trafiła limitowana kolekcja Chrome Edition, która była kolejnym pokazem mocy brytyjskich speców od lakierowania motocykli. Kiedy zobaczyłem na żywo pokryte chromem zbiorniki paliwa, to byłem nimi po prostu zachwycony. Rok później nadal podtrzymuję swój zachwyt i opinię, że nigdy w życiu nie widziałem tak pięknego chromu. Sam chrom ma w Triumphie długą tradycję, bo już w 1937 r. pojawił się model Speed Twin, który miał chromowany zbiornik paliwa. W przypadku Chrome Edition dwóch pracowników marki Triumph zostało wysłanych do Japonii na 5 lat, gdzie uczyli się nowej techniki chromowania.

Sztuka dyskrecji

W 2024 r. przyszedł czas na kolejną specjalną edycję motocykli Triumph i oczywiście na kolejny popis brytyjskich lakierników. Tym razem mamy do czynienia ze Stealth Edition. Jak sama nazwa wskazuje, kluczem do sukcesu jest tutaj dyskrecja. Spece z Triumph pokazali tu jednak, że dyskrecja wcale nie musi zabijać wyjątkowości. Choć motocykle są pomalowane w stonowanych odcieniach, to przy bliższym poznaniu ciężko oderwać od nich wzrok.

Lakiernicy marki Triumph opracowali nową technikę malowania, która składa się z trzech etapów. Pierwszy to nałożenie srebrno-lustrzanej warstwy bazowej. Następnie od kierownicy do tyłu zbiornika nakładana jest grafitowa winieta. Ostatni punkt programu to żywy kolor nałożony w wielu warstwach, co nadaje mu głębi i sprawia, że wygląda zjawiskowo. Musicie mi uwierzyć na słowo, że to jeden z tych przypadków, kiedy zdjęcia prasowe nawet w ułamku nie oddają tego, jakie wrażenie kolekcja Stealth Edition robi na żywo.

Podczas prezentacji najbardziej przypadł mi do gustu Scrambler 900 w kolorze pomarańczowym. Z jednej strony mamy tu perłę, która dumnie mieni się w świetle, a z drugiej - jest pomarańcza, która chciałaby wydostać się na zewnątrz i krzyczeć, ale grafitowa winieta skutecznie studzi jej zapędy i trzyma ją w ryzach. Motocykle Triumph Stealth Edition są limitowane, ale nie numerowane i można zamówić je tylko w 2024 r.