Syndrom zielonej strzałki. Nagle zgasła, więc ostro hamujesz, żeby nie dostać mandatu. To niebezpieczne i… bezcelowe
Liczba systemów RedLight stale rośnie, a ponieważ skrzyżowania coraz częściej są monitorowane przez ten oraz inne systemy, które błyskawicznie wyłapują wykroczenia kierowców, pojawił się dodatkowy problem z zielonymi strzałkami na prawoskrętach.
Chodzi o zmotoryzowanych, którzy skorzystali z możliwości warunkowego opuszczenia skrzyżowania, a w trakcie manewru strzałka zgasła. Na forach internetowych i w prywatnych rozmowach kierowców można natrafić na wiele historii o pułapce do generowania mandatów, czyli znikającej zielonej strzałce. Jak jest naprawdę?
Przede wszystkim, jeśli chodzi o sam system RedLight, to rzeczywiście skuteczność tego rozwiązania w namierzaniu i łapaniu kierowców okazała się bardzo wysoka, co oznacza, że wkrótce musimy spodziewać się kolejnych instalacji w nowych lokalizacjach. Obecnie mamy w Polsce 41 rejestratorów wjazdu na czerwonym świetle, które działają w 16 miastach. Wkrótce będzie ich pół setki i na tym na pewno się nie skończy.
Kamery monitorujące skrzyżowanie oraz zainstalowane na nich sygnalizatory wykrywają przypadki wjechania przez kierujących na skrzyżowanie przy nadawanym czerwonym świetle. Kamery śledzą tor poruszania się pojazdu oraz dokumentują popełnione wykroczenie wraz z danymi umożliwiającymi identyfikację pojazdu, datę i miejsce. Dokonują też dokładnego pomiaru czasu, jaki upłynął od zapalenia się czerwonego światła.
Czy gasnąca w trakcie manewru skrętu zielona strzałka rzeczywiście oznacza automatycznie mandat za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle? Sprawę postanowił zbadać serwis brd24.pl, który udał się w tym celu do siedziby CANARD. Okazuje się, że system RedLight działa w ten sposób, że rejestracja wykroczenia zaczyna się dopiero po 2 sekundach od zapalenia czerwonego światła na sygnalizatorze. Ta sama zasada obowiązuje w przypadku S-2, czyli sygnalizatora do warunkowego skrętu w prawo.
Mówiąc jeszcze prościej, system uzna działanie kierowcy za wykroczenie drogowe dopiero 2 sekundy po zgaśnięciu zielonej strzałki, a zatem jeśli ktoś zatrzyma się przed sygnalizatorem i ruszy, gdy warunkowy przejazd jest potwierdzony zieloną strzałką, mandatu na pewno nie dostanie.
W rzeczywistości problem leży gdzie indziej. Otóż część kierowców nie pamięta, że przed sygnalizatorem S-2 należy się zatrzymać. Widząc z pewnej odległości zieloną strzałkę, kierowcy po prostu przejeżdżają przez skrzyżowanie, ewentualnie nieco zwalniają. Takie działanie jest oczywiście wykroczeniem. Przed S-2 należy bezwzględnie się zatrzymać.
Niezatrzymanie przed zieloną strzałką skutkuje karą w wysokości aż 6 punktów. Przed aktualizacją taryfikatora mandatów kierowcy mogli dostać za to wykroczenie 1 punkt karny i 100 zł mandatu. Wjazd za sygnalizator S-2 po zgaśnięciu strzałki oznacza mandat w wysokości 500 zł.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze