Honda Gymkhana - zadanie wykonane?
Gdy Honda wprowadzała Gymkhanę do Polski dwa sezony temu, mało kto wierzył w spektakularny sukces tego projektu. Zbiegło się to w czasie z odejściem polskiego oddziału Hondy od organizowania wyścigów w ramach Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski, co spowodowało spore zdziwienie – no bo jak to? Tak poważny producent porzuca „poważne” wyścigi motocyklowe i zamierza zająć się czymś tak plebejskim, jak jazda motocyklem na czas po parkingu?
Tymczasem Gymkhana na dobre wrosła już w nasz motocyklowy krajobraz. Dzięki wielu dobrze zorganizowanym rundom w okresie ostatnich dwóch lat, przez pola startowe imprezy przewinęła się zaskakująco wysoka liczba zawodników. Mało tego, powstały pierwsze lokalne inicjatywy organizowane niezależnie od działań Hondy Poland promującej imprezę na własną rękę. Czy zatem widok motocykli lawirujących w niewiarygodnych złożeniach pomiędzy pachołkami na stałe zagości do polskiego kalendarza imprez motocyklowych? To na dzień dzisiejszy nie jest takie pewne.
Geneza
Czym jest dzisiejsza motocyklowa Gymkhana? To przejazd na czas i orientację pomiędzy ustawionymi pylonowymi pachołkami. Maksymalna prędkość nie jest istotna, a kluczem do zwycięstwa jest zwrotność. Jest to doskonała okazja aby każdy mógł wypróbować swoje umiejętności jeździeckie. Techniczna jazda motocyklem po ograniczonym torze praktykowana jest nie tylko w celach sportowych, można ją wykorzystać w np. w szkoleniu motocyklistów, w tym policjantów. Jako dyscyplina motocyklowa, Gymkhana pochodzi z Japonii, gdzie jest niezwykle popularna i uprawiana z pasją na placach i parkingach rozsianych po całym kraju. O poziomie japońskiej Gymkhany mogliście sporo dowiedzieć się z publikacji na temat jednego z jej czołowych zawodników, Yoshinobu Shiga. Dwa lata temu dyscyplina ta została zainaugurowała w Polsce dzięki Hondzie Poland.
Stan obecny
Gymkhana jest tanim sportem, który mimo wielu zalet w Europie, w tym także w Polsce, wciąż pozostaje egzotyką i najczęściej widywany jest na filmikach krążących po sieci. W przeciwieństwie do wyścigów motocyklowych, można ją łatwo zorganizować na względnie niedużych, równych nawierzchniach, takich jak parkingi, place, nieużywane fragmenty lotnisk. Od zawodników Gymkhana wymaga zdolności szybkiego pokonywania serii zakrętów, slalomów, nawrotów czy też ósemek. Bardzo ważna jest umiejętność zapamiętania trasy i koncentracja. Przejazdy odbywają się indywidualnie, na czas, a umiejętności zdobyte podczas uczestnictwa są bezcenne. Taki format rywalizacji sprawia, że kwestie sprzętowe i budżetowe schodzą na plan dalszy i praktycznie każdy, nawet na starszym, mniejszym i słabszym motocyklu może walczyć o najwyższe pozycje.
Przy tak atrakcyjnych warunkach uczestnictwa dla posiadaczy motocykli wszystkich marek jakie w dwóch ostatnich sezonach zaoferowała Honda, na zawodach powinny być dzikie tłumy chętnych. Na zawodach w których uczestnictwo było w zasięgu portfela każdego motocyklisty, na zawodach, które można było wygrać na wiekowym motocyklu za 3-4 tysiące złotych i gdzie z pewnością można było podnieść swoje umiejętności jeździeckie, przy okazji bawiąc się rywalizacją. Tłumów jednak nie było, nawet jeśli frekwencja była bardzo przyzwoita, a każdej rundzie towarzyszyła spora grupa widzów na motocyklach. Dlaczego? Z pewnością jednym z ważniejszych czynników jest „egzotyczność” tej dyscypliny. Jednak zasadniczą przyczyną zdystansowanego odbioru Gymkhany przez polskich motocyklistów jest sposób użytkowania motocykli. Sposób bardziej nakierowany na bycie częścią danej społeczności (tutaj motocyklowej), niż na samo jeżdżenie i podnoszenie umiejętności.
Warto jednak skupiać się na pozytywach. Przez klasyfikację generalną sezonu przewinęło się aż 120 zawodników, w tym wiele dziewczyn. Dla większości z tych ludzi była to pierwsza forma jakiekolwiek rywalizacji na motocyklu. Tego jak dużo nauczyli się zawodnicy nie da się przeliczyć na pieniądze, podobnie jak nie da się wycenić przyjemnie i pożytecznie spędzonego czasu.
Każda runda miała ciekawą i profesjonalną oprawę. Na parkingach przy hipermarketach, także dzięki różnym pokazom i konkursom, udało się przykuć uwagę tysięcy zwykłych przechodniów. Mogli oni od ręki przekonać się o tym, że motocykle są fajne i dalekie od powszechnego wyobrażenia jakoby były narzędziem do autodestrukcji, tudzież uprzykrzania życia innym. To pozytywny przekaz, a korzyści z niego płynące są wartością dodatnią nie tylko dla Hondy, ale całej branży motocyklowej.
Wojciech Grodzki, zwycięzca klasyfikacji generalnej Honda Gymkhana 2012:
Biorąc pod uwagę fakt, iż Gymkhana właśnie zakończyła dopiero drugi sezon, frekwencja we wszystkich rundach, w porównaniu do WMMP czy MP MX była zaskakująco duża. Oczywiście wpływa na to wiele czynników takich jak dostępność dla każdego motocyklisty, dotarcie do zainteresowanych i w zasadzie niski nakład budżetowy uczestnika. Potencjał tego rodzaju zawodów jest ogromy, głównie dzięki możliwości startów na całkowicie normalnych, szosowych motocyklach, które widzimy na co dzień w ruchu ulicznym. Inicjatywa tego typu zawodów polega na propagowaniu bezpiecznej jazdy i poprawienia techniki jazdy, jednak w wielu przypadkach przeobraziło się to w wielogodzinne przygotowania do imprezy oraz zaciętą rywalizację. Pomysł na zabawę i realizacja w wykonaniu Honda Poland są na najwyższym poziomie i miejmy nadzieję że pozostanie tak jak najdłużej.
Gymkhana to przede wszystkim jazda w kontrolowanych warunkach na normalnej nawierzchni ulicznej (czasami nawet na kostce brukowej) pozwala nam poznać przyczepność motocykla w dużych złożeniach i podczas hamowania w całkowicie bezpiecznych warunkach. Trenując wiele godzin, a także uczestnicząc w imprezie poznałem Horneta i jego zachowanie bardzo dobrze w wielu sytuacjach. Dzięki umiejętnościom nabytym w jeździe między pachołkami uniknąłem ostatnio wypadku na drodze jadąc swoim motocyklem, wykonując maksymalne hamowanie oraz gwałtowne ominięcie samochodu wykonującego lewoskręt.
To wyjątkowy sposób na sprawdzenie swoich umiejętności przez amatora. Dwudniowa impreza ma znakomitą atmosferę, organizator zapewnia mnóstwo atrakcji nie tylko dla uczestników. Równoległe tory przejazdów konkursowych dostarczają możliwość bezpośredniego konkurowania z oponentem, bez ryzyka kolizji. Jazda w Gymkhanie na poziomie amatorskim jest niewiele droższa od zwykłej jazdy po mieście. Paliwo kosztuje tyle samo, opony i klocki zużywają się tylko nieco szybciej, niż na drodze. Koszty rosną dopiero, gdy zaczynamy ostro i często trenować, polepszając swoje wyniki często koszem licznych wywrotek. Jednak i tak jest to chyba mniej niż 0,5% kosztów poniesionych w sezonie wyścigów motocyklowych na torze....
Jakub Rymkiewicz, Sales Manager Honda Poland
Pierwszy rok poświęcony był na pokazanie w jaki sposób może wyglądać Gymkhana w Europie i że w praktyce każdy może wziąć w niej udział. Obraz czerpany z filmików w internecie pokazywał szaleńczą jazdę pomiędzy pachołkami, która wydawała się nie osiągalna dla "zwykłego" zjadacza kilometrów. Drugi rok pokazał, że sport przyjął się w Polsce przebijając liczbą uczestników wyścigi torowe lub crossowe (w poszczególnych klasach). I co najważniejsze, zaowocował stworzeniem niezależnych grup i forów (Wrocław, Szczecin, Warszawa), które samodzielnie są w stanie organizować treningi i zawody. Na pewno też, dzięki współpracy z mediami, Gymkhana przebiła się w świadomości motocyklistów, jako prosty środek na podnoszenie swoich umiejętności i jednocześnie doskonałą zabawę. W 2012 odbyły się pierwsze edycje Gymkhany w Czechach, na Ukrainie, Estonii i w Wielkiej Brytanii. Sądzę, że możemy się w przyszłości spodziewać zwiększenia popularności tej dyscypliny, a może nawet rozgrywek na poziomie europejskim.
Widoki na przyszłość
Pomimo wszystkich plusów Gymkhany, nie jest ona w stanie, a na pewno nie w chwili obecnej, utrzymać się na rynku motocyklowym jako oddolny proces zrzeszający miłośników jazdy pomiędzy pachołkami. Po dwóch latach obecności w kalendarzu ukształtowana społeczność, która byłaby w stanie sama organizować zawody dopiero się tworzy, choć już teraz widać duży potencjał. Jeśli chodzi o społeczeństwo, takie drobiazgi jak skręcanie motocyklem i podnoszenie umiejętności umykają nam w natłoku codziennych zajęć. Zmiana takich schematów rozumowania zapewne jeszcze trochę potrwa…
To podsumowanie nowego zjawiska w naszej przestrzeni motocyklowej jakim jest Gymkhana zakończymy dobrymi wiadomościami. Są już bowiem pierwsze pozytywne sygnały, które dają nadzieję na to, że idea niskobudżetowej rywalizacji w bezpiecznym środowisku spodoba się naszym motocyklistom. Informowaliśmy Was o pierwszej inicjatywie, którą podjął jeden z zachodniopomorskich zespołów w niej startujących. Coraz więcej osób startujących w imprezach specjalnie do nich przygotowuje motocykle, trenuje intensywnie przed zawodami, w rezultacie czego w okresie dwóch minionych lat poziom rywalizacji podniósł się znacząco.
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzew warszawie, w sezonie, jeden z teamow trenuje dwa razy w tygodniu, mozna podjechac, popatrzec, sprobowac
OdpowiedzSuper. A może coś więcej na ten temat? Kto, gdzie, kiedy, jakiś kontakt lub namiary?
OdpowiedzZepol Honda Motorista, dealera Hondy z Kopijnikow trenowal na Marywilskiej 44, pewnie w nowym sezonie bedzie tak samo. To w tym teamie startowaly armatury
OdpowiedzWielka szkoda ze nie ma prawdziwych wyscigow, dostepnych dla ogolu, tak jak kiedys hornet cup, czy hyosung cup kilka lat temu. Do tego nie trzeba torow wyscigowych, jak poznan a wystarcza male tory kartingowe jakich kilka w Polsce mamy. Sciganie sie miedzy pacholkami to troche nie to samo, ale coz, mamy kryzys, i doskonale rozumiem ze importerzy nie moga pozwolic sobie na zorganizowanie serii wyscigow z prawdziwego zdarzenia. Tak wiec wypada sie cieszyc i z tego. Widac po prostu jaka zapasc przezywa branza motocyklowa w polsce, 40 milionowym kraju gdzie miesiecznie sprzedaje sie 4 tys motocykli. Powinno byc 10 razy tyle. Szkoda, bo gdyby ktorys z importerow zdecydowal sie na prawdziwy puchar markowy, mysle ze sam wzialbym w tym udzial. Tak samo wiele innych osob i byloby spore zainteresowanie. Nie mam na mysli wyscigow na R1 czy GSXR ale wlasnie na motocyklach typu Hornet czy innych uniwersalnych 600tkach.
OdpowiedzA ja myślę że to ściganie się między pachołkami jest bardziej widowiskowe niż wyścigi na torze. Wyścig na torze wygląda fajnie ale w TV, gdzie kamera śledzi zawodnika na całej trasie, pokazuje jeszcze obraz on-board itd... Możliwość obejrzenia zawodnika na własne oczy o kilka kilkanaście metrów to jednak zupełnie co innego. Poza tym tu można sobie obejrzeć jak sobie na tym samym torze radzi kierowca Horneta 600, CBRki 250, małego i dużego skutera, a nawet maszyny wielkości Harleya. Może tego rodzaju imprezy są metodą na oswojenie ludzi z motocyklami - nie ma wielkich prędkości, rozsadzających bębenki w uszach wydechów. I nawet jak ktoś się wyglebi to zbiera się momentalnie i widać że przy niewielkiej prędkości i odpowiednim stroju nic się nikomu złego nie dzieje. Taki pomysł na promocję jazdy motocyklem.
OdpowiedzNo i ja np. nie jestem w stanie sie z tobą nie zgodzić ;)
OdpowiedzPal licho składanie! Jak zapamiętać trasę? Ja bym się chyba pogubił po trzecim albo czwartym skręcie :P
OdpowiedzGymkhana to super sprawa. I gdyby na placach nauki jazdy oraz egzaminach wprowadzono elementy tejże to było by tylko na plus umiejętności kierowców. Patrząc na to co będzie obowiązywało na nowym ...
Odpowiedz"Niby te zwykłe, uczące jazdy na prawko są i mają własne "ogmolowane" maszyny zabezpieczone przed upadkami wszelkiej maści - ale co poza tym? " a czego trzeba poza tym? :> vide: zawodnik ze Szczecina, prawie pokonał Wojtka Grodzkiego na L-ce z własnej szkoły :>
OdpowiedzPrawie pokonał? Tia, jasne :-) Jak na razie Wojtek tylko raz sam się pokonał (we Wrocławiu) zaliczając glebę i kończąc na 4 miejscu.
OdpowiedzPolacy nie dorośli do takich imprez. Mówię to z przykrością. W Polsce motocykle to przede wszystkim szpan, a nie przyjemność z jazdy, z panowania nad motocyklem, z podnoszenia umiejętności. Może z ...
OdpowiedzByłem jako widz w Markach na ostatnim etapie Gymkhany. Bardzo mi się podobał widok motocykli kręcących się wkoło pachołków, często w pozycji która bardziej kojarzy się z glebą niż jazdą. Nie wiem czy było to spowodowane pogodą - już nie lato - czy też słabą reklamą, a może właśnie tym że mało kogo takie zawody interesują, ale widzów była bardzo umiarkowana liczba. W porównaniu do imprezy Verva to zainteresowanie praktycznie zerowe i zawody praktycznie w rodzinnym gronie.
OdpowiedzBzdura! Chyba piszesz o innym kraju! Poczytaj na forach, o imprezach... a potem "jakże po polsku" krytykuj.
OdpowiedzStary, no mówię jak widzę, a dużo jeżdżę po Polsce. 90% polskich motocyklistów jeździ dla lansu i szpanu, to są suche fakty. Zobacz co się dzieje jak przestaje być ciepło, albo jak pada deszcz. Ruch motocykli na naszych drogach spada o 99%...
Odpowiedzale ja nie mam przyjemności w jeździe jak jest zimno i/lub pada deszcz? Czy to czyni mnie szpanerem? ;)
OdpowiedzNiestety muszę przyznać Ci rację. Jeśli z ponad miliona użytkowników jednośladów (bo tyle jest ich zarejestrowanych) tylko 120 osób chce się szkolić (za darmo tak jak to było na Gymkhanie) to jest to marny odsetek.
Odpowiedzdodatkowo 50 procent motocyklistow uzywa moto tylko w weekendy. I czesto jest to wypad pod katedre na lody, a w poniedzialek wracaja do swoich 4 kolek - zal mi takich panow. Nie dziwi mnie, ze najwiecej motocyklistow ginie w week, napewno duzy procent z nich to tacy"weekendowi motocyklisci"
OdpowiedzCóż... nie jeżdżę dla lansu i szpanu (tym czym śmigam raczej ciężko się lansować i szpanować). Jeżdżę dla przyjemności. Tak samo jak chodzę do kina, jem lody czy idę do restauracji. Uwierz mi - jazda w zimnie i deszczu wcale nie jest przyjemna. Wolę w suchości i ciepełku :-) Nie chodzę do kina na filmy, których nie lubię. Nie jem lodów o nielubianym smaku a niesympatycznych restauracji unikam. Mimo, iż mógłbym korzystać. Tylko po co skoro nie daje mi to radości? Więc... z kupnem sprzętu do ćwiczeń poczekam do następnego sezonu Ghymkany a zacznę ćwiczyć (i normalnie śmigać na moto) jak znowu będzie sucho i ciepło ;-)
Odpowiedz