tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Moto Angeles - hacjenda Pejsera w Hiszpanii - jak wygl±da tam pobyt i treningi?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Moto Angeles - hacjenda Pejsera w Hiszpanii - jak wygl±da tam pobyt i treningi?

Autor: Igor Przybylski 2021.08.02, 15:48 Drukuj

Pandemia koronawirusa, która spowolniła świat, natłok pracy, remont domu oraz przeprowadzka sprawiły, że przez ostatnie półtora roku mogłem jedynie pomarzyć o urlopie. Z początkiem 2021 r. postanowiłem, że tegoroczny urlop (jeżeli się odbędzie) spędzę inaczej niż zazwyczaj. -  "All inclusive jest fajne, ale ile można leżeć tyłkiem do góry?". Zwłaszcza jeżeli kochasz motocykle i czujesz że mógł byś lub mogłabyś nie rozstawać się z nimi ani na krok. Postanowiłem, że razem ze swoją drugą połówką spędzę długo wyczekiwany urlop w Hiszpanii, w Hacjendzie MotoRmanii. Że polecę do Moto Angeles. Moto Angeles to tygodniowe wakacje, połączone z treningami motocyklowymi. - "To jest to czego szukałem! Gorące słońce, piękny krajobraz, drogi bez dziur i nowe doświadczenie".

Niewiele brakowało, a mój urlop nie doszedłby do skutku, ze względu na ceny biletów lotniczych, które w ostatniej chwili skoczyły do kwoty 2,500 zł/os. Ostatecznie udało mi się znaleźć dwa bilety lotnicze za kwotę 1,400 zł. Jeszcze pakowanie i możemy ruszać. Kask, komplet letniej odzieży motocyklowej od Shimy, Velomacchi Backpack i oczywiście kamerka Go Pro. Wszystko w dużym skrócie. Certyfikat Covidovy. Lecimy. Udało się. - "Viva Espana!"

NAS Analytics TAG

Wylądowaliśmy w Maladze. Malaga przywitała nas gorącym słońcem  i pięknymi widokami. Ponieważ bilety lotnicze kupiliśmy w ostatniej chwili, musieliśmy przylecieć do Hiszpanii na dzień wcześniej przed zaplanowanym terminem urlopu. Ten dodatkowy dzień poświęciliśmy na zwiedzanie Malagi. Malaga to drugie co do wielkości miasto Andaluzji, klimatyczne, pełne zabytków, a także miejsce urodzenia jednego z najwybitniejszych malarzy XX wieku, Pabla Picasso. Tu urodził się też jeden z najpopularniejszych aktorów kina hiszpańskiego i amerykańskiego - Antonio Banderas.

Następnego dnia wyruszyliśmy z Malagi w kierunku Almerii do Moto Angeles. Jadąc samochodem, zwróciłem po drodze uwagę na niekończące i ciągnące się kilometrami połacie szklarni, zwane "plastikowym morzem". To właśnie z Andaluzji zaopatruje się całą Europę w owoce i warzywa. Jednak produkty, które trafiają na nasze stoły, okupione są niemal niewolniczą pracą imigrantów z Afryki. Kompleks szklarni jest tak wielki, że widać go z kosmosu.

W końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Hacjenda MotoRmanii leży w rejonie Almerii, pomiędzy dwoma małymi gminami - Alhabią i Alsodux, nieco ponad 2 godziny jazdy od lotniska w Maladze. Według Wikipedii liczba mieszkańców wynosi odpowiednio 680 i 149 osób (stan na 2011 r.). Widziałem wiele różnych zakrętów dróg, ale to, co tam zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. - "Teraz już wiem dlaczego Moto Angeles znajduje się właśnie w tym miejscu" - pomyślałem.

Przed bramą wjazdową czekał na nas sprawca całego zamieszania, Pejser, "Człowiek Demolka", a dla przyjaciół po prostu Piotr czyli Redaktor Naczelny MotoRmanii, zawodnik, trener i oczywiście twórca Moto Angeles. Piotr pokazał nam co i jak, powiedział że zobaczymy się następnego dnia, w niedzielę wieczorem, ponieważ zaraz się zbiera na testy do Jerez. Chwilę później poznaliśmy pozostałą część ekipy, która przyjechała na motocyklowy urlop z osobami towarzyszącymi. Byli to: Grzegorz, Marcin, Mariusz i Przemek. Marcin razem z Ulą przyjechali do Hiszpanii Kamperem. Jeżeli na słowo Kamper w głowie rysuje wam się widok białego, kanciastego samochodu turystycznego, to znaczy, że już czas by skończyć ze stereotypowym myśleniem. Kamper Marcina został zbudowany na bazie Mercedesa Sprintera. Wystarczy napisać że w bagażniku mieściły się dwa rowery, deskorolka, Pit Bike YCF a także przepiękna, śnieżnobiała Vespa GTS 300 z wydechem Akrapovic’a! Do tego wszystko to, co potrzebne do życia w trasie: wygodne łóżko, prysznic, toaleta, kuchenka i oczywiście lodówka 😉.

Niedziela była dniem odpoczynku po podróży. Do naszej dyspozycji był basen, siłownia, a także motocykle drogowe, którymi w każdej chwili mogliśmy pojeździć po krętych, malowniczych, hiszpańskich drogach. Piotr zgromadził niezłą kolekcje motocykli: MV Agusta 800 Brutale, MV Agusta 1090 Brutale, Moto Guzzi V9 Bobber, Moto Guzzi MGX-21, czy chociażby Moto Guzzi 1400 California. MGX-21 poprzez swoją, olbrzymią, przednią czaszę przypomina pojazd rodem wyjęty z Gotham City. Niestety Piotr "załatwił" oponę i Batmobil był uziemiony 😉. Grzegorz, Mariusz i Przemek ruszyli na motocyklach zwiedzać okolicę, a nam z Agatą zostawili wspomniane wyżej MG 1400 California. Długo nie namyślając się, postanowiliśmy zostawić grubasa w spokoju (niech dalej zajada pączki 😉), więc idąc na łatwiznę wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na dziką plaże La Playa De Monsul, oddaloną od naszej hacjendy o jakieś 60 km. Plaża położona jest na totalnym odludziu. Po zaparkowaniu samochodu pieszo musieliśmy przejść ponad 2 kilometry w 35-stopniowym upale. Dookoła góry i bezkresna pustynia, a skały i gleba w niektórych miejscach miały kolor czerwony. Niesamowity widok. Wieczorem do Moto Angeles dojechała jeszcze jedna para - Miłosz z Justyną.

Po powrocie z Jerez Piotr opowiedział trochę ciekawostek o życiu w Andaluzji.

- "Moto Angeles powstało w 2017r. Gdy tutaj przyjechałem, zobaczyłem tę hacjendę, wiedziałem, że to jest moje miejsce na ziemi. Powiedziałem - Biorę to!. Tu się nikt nie śpieszy, nie ma tego wyścigu szczurów, który panuje gdzie indziej. Ludzie mieszkający tutaj, mają gdzieś jakim samochodem jeździsz. Dla nich liczy się czas, który spędzają z rodziną. Wspólne obiady i kolacje. Mieć przy sobie najbliższych każdego dnia, to dla nich największa wartość. Tego nie kupisz za żadne pieniądze. Moto Angeles to stan umysłu. Tutaj szanuje się motocyklową wolność każdego motocyklisty. Nie patrzy się krzywo na nikogo, kto jeździ tak, jak Hiszpanie - w krótkich spodenkach i podkoszulku. Nie śmiejemy się też z nikogo, kto w upalne dni zakłada pełen rynsztunek. Wspólnym mianownikiem jest pasja do motocyklizmu i uznanie prawa każdego do przeżywania tej pasji na swój sposób". - " Zrozumiałem że skoro spędzam w roku średnio 4 miesiące w Hiszpanii, to zamiast latać z Polski non stop, mogę mieszkać tu, na miejscu i przyjeżdżać do Polski wtedy kiedy jest to potrzebne. Tutaj pracuję przez cały rok. Nie ogranicza mnie pogoda, wystarczy t-shirt i krótkie spodenki. W dodatku odpadają mi koszty takich rzeczy jak ogrzewanie w zimie, zakup kurtki i butów zimowych, czy nawet głupiego zimowego płynu do spryskiwaczy. To są naprawdę bzdury, ale gdy zsumujesz wszystko przez okres pięciu miesięcy to robi się z tego sumka, którą mogę przeznaczyć chociażby na wynajem toru, czy inne motocyklowe potrzeby. Wyśpijcie się, jutro zaczynamy treningi. Przed nami Flat Track. Ruszamy o 8 00".

W poniedziałek rano nikt z nas (poza Grześkiem i Przemkiem, którzy byli dwa lata wcześniej u Piotra) nie wiedział czego się spodziewać po Flat Track’u (ale też po Piotrze 😉). Miejscówka Flat Track’owa znajduje się nieopodal plaży w Almerii, 30 minut od hacjendy. Piotr podczas odprawy wytłumaczył nam, że naszym podstawowym narzędziem do jazdy we Flat Track’u jest wykorzystanie uślizgu tylnej opony. - "Dla sportowców jest to podstawowa umiejętność, natomiast do jazdy na drodze, gdy ktoś jeździ powoli, teoretycznie się to nie przydaje. Jednak w sytuacjach, gdzie nagle pojawił się brak przyczepności i tył nas zaczyna wyprzedzać, jesteśmy w stanie odpowiednio zareagować". Piotr zwrócił również uwagę na to, jak bardzo ważna we Flat Track’u jest aktywna praca ciałem i podał przykład Alex’a Rins’a z Moto GP, który bardzo często musi sobie pomoc na wyjściu z zakrętu ciałem i ustawić motocykl negatywnie. I powiem wam, że to była najłatwiejsza część poniedziałkowego treningu - teoria. Przyszedł czas na praktykę. To był mój pierwszy raz z Flat Track’iem. - "Łokcie szeroko! Masz siedzieć z przodu motocykla!" - grzmiał Piotr. Gdy już poczułem się w miarę pewnie, jedna rzecz zaczęła wychodzić, to zaraz kolejna psuła wszystkie wcześniejsze starania. Do tego temperatura wynosząca 35 st i pełne słońce. Poniedziałkowy trening upłynął jazdą w lewą stronę wokół okręgu, a następnie do wejścia w złożeniu dodaliśmy tylni hamulec. Ścigaliśmy się również między sobą. Osoba będąca na prowadzeniu musiała pokonać dalszy okręg od osoby będącej za nią z tyłu. Trenowaliśmy dwójkami i zmienialiśmy się w rundach co dwie minuty. Po każdej rundzie Piotr w kilku żołnierskich słowach podsumowywał nasze starania. Jego konkluzja na zakończenie pierwszego treningu brzmiała tak: - "Panowie, generalnie jesteśmy w głębokiej dupie 😉". Pierwsze koty za płoty. Po treningu całą ekipą poszliśmy na litrowe Mohito, które serwowano w małej budce przy plaży. Dużo lodu, mięty i alkoholu specjalnie dla Nas 😉 W życiu nie piłem nic równie dobrego. Upał dał nam się we znaki na tyle mocno, że po powrocie do hacjendy nikt z nas nie myślał o tym, by jeszcze pojeździć na motocyklach drogowych. Rozpaliliśmy grilla i zaczęliśmy analizować zarówno błędy, jak i pozytywne elementy naszej jazdy (chociaż tych drugich było jak na lekarstwo 😉).

Następnego dnia ponownie wyjechaliśmy o 08:00 na Flat Track. Pogoda tego dnia wydawała się jakby przyjemniejsza ze względu na odrobinę wiatru, który się pojawił. Chociaż i tak trenowaliśmy w pełnym słońcu. Dołączył do nas również Marcin z kampera, którego dzień wcześniej nie było. Marcin jeździł wcześniej trochę off road i wypracował sobie pewne nawyki, które widoczne były na Flat Track’u i zrobiły różnicę. Miałem przyjemność tego dnia być z nim w "dwójce" i naprawdę musiałem się nieźle napocić, by nie zostać za nim daleko w tyle. Jeżeli chcesz czynić postępy w tym co robisz, to musisz uczyć się od lepszych i bardziej doświadczonych od siebie. Marcin w ciągu tygodnia w Moto Angeles kilkukrotnie służył mi radą w wielu kwestiach, co miało później niewątpliwie pozytywne odzwierciedlenie w różnych ćwiczeniach wykonywanych przeze mnie na motocyklu. Do ćwiczeń z dnia poprzedniego dołożyliśmy przejazd po okręgu w prawą stronę, jazdę po większym okręgu, aby z dwóch punktów zakrętu zrobić jeden i pokonać go na uślizgu, a także prostą ósemkę, którą należało wykonać dziesięciokrotnie i uzyskać jak najlepszy czas. Przyznam, że w trakcie tego zadania porządnie się wściekłem na samego siebie. Czułem że jazda nie idzie mi tak, jakbym chciał. - "Szlag! Wiem że mógłbym to zrobić lepiej! Człowieku co ty chrzanisz?!" - pytałem w myślach sam siebie. W efekcie, ze złości odpuściłem ostatnie trzy, cztery ósemki. Jak się potem okazało niepotrzebnie, bo miałem podobno całkiem dobry czas. Prosty z tego morał. Dopóki piłka w grze... Po skończonym treningu wszyscy byliśmy dużo bardziej zadowoleni, niż w dniu poprzednim. Trudno to sobie wyobrazić, ale nawet litrowe Mohito smakowało jeszcze lepiej! Piotr stwierdził, że dalej jesteśmy tam gdzie słońce nie dochodzi, ale widać poprawę i dlatego jutro pierwszy raz wyjedziemy na asfalt. "Muchas Gracias!". Po południu, w czasie wolnym, wybraliśmy się na zwiedzanie parku rozrywki Oasys Mini Hollywood.

Środa. - "Good morning my neighbours!". Tymi słowami Piotr witał nas co rano, a jego twarz zdradzała zamiary jakie miał wobec nas. Coś w stylu: - "Ale im dzisiaj d***e he he 😉". O godzinie 09:00 wyjechaliśmy do Almerii na tor szkoleniowy Karting Copo. W między czasie musieliśmy podjechać do jednego z serwisów motocyklowych, odebrać motocykl Mini Moto GP. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zbieraliśmy szczęki z podłogi. W serwisie ujrzeliśmy: Suzuki GSX-R, Ducati Panigale V4, KTM 990 Super Duke, Yamahę R6 w malowaniu Petronas, Yamahę Tenere, Hondę CBR 1000F, motocykl BMW (chyba to był custom), a także przepiękny hiszpański motocykl Bultaco 125. Ponadto w serwisie naliczyłem 6 stanowisk do prac serwisowych. - "Czuję się jak w sklepie z zabawkami! To Panigale V4…". Spędziliśmy tam chyba z godzinę i pojechaliśmy dalej. Same dojazdy na treningi były bardzo interesujące, ponieważ Piotr zawsze zaczynał jakiś ciekawy temat, nad którym można się było głębiej pochylić. Opowiadał o startach w zawodach, o trenowaniu młodzieży i o tym, jak wygląda tutaj na miejscu dziedzina, jaką jest Motor Sport. Poruszył również temat redakcji motoryzacyjnych, przez co rozmawialiśmy o tym, czym powinien cechować się dobry dziennikarz motoryzacyjny i jaka powinna być jego misja względem czytelników i odbiorców treści motocyklowych. - "Teraz są inne czasy, świat ewoluuje, wszyscy muszą się dostosować do panujących zasad. No dobra, wszyscy poza mną 😉." Niestety więcej Wam nie zdradzę z tej rozmowy ponieważ musiałbym rozglądać się za pracą w innej branży 😉.

Tor kartingowy Copo wygląda naprawdę rewelacyjnie. Szybko się zapisaliśmy, wypakowaliśmy sprzęt i można było zaczynać odprawę. Ponieważ na co dzień jeżdżę w skórzanej kurtce i jeansach motocyklowych, a w czasie gdy trwają wysokie temperatury w Polsce w kurtce meshowej, nie miałem ze sobą kombinezonu ani nawet butów dedykowanych do jazdy po torze. Na szczęście Piotr znalazł kombinezon, w który udało mi się wcisnąć i byłem uratowany. Taśma klejąca natomiast zabezpieczyła moje palce u stóp w lewym bucie. Szybka rozgrzewka, a następnie mieliśmy za zadanie ułożyć ciało w odpowiedniej pozycji na motocyklach Mini Moto GP i poruszając się po małych okręgach spróbować zejść na kolano, a później być może nawet i na łokieć. Początek był trudny, należało umiejętnie pracować gazem, tak by utrzymać stałą prędkość. Do tego to, co trenowaliśmy na Flat Track’u, czyli aktywna praca ciałem. Bardzo ważnym elementem było również zrozumienie, że  pomimo mocnego złożenia motocykla opony wciąż kleiły i posiadały dużą przyczepność względem asfaltu. Każdy z nas, oprócz Marcina, zaliczył kilka wywrotek. Marcin jeździł na swoim Pit Bike’u YCF, który był zdecydowanie większy i wyższy od Mini Moto GP, ale to jak poruszał się po okręgu a później jeździł po torze, robiło olbrzymie wrażenie. Zwłaszcza, że Marcin do tej pory zaliczył tylko cztery treningi Pit Bike w Polsce i raz wystartował w zawodach. Świetnie radzili sobie również Grzegorz i Przemek. Jak się później okazało, następnego dnia, w czwartek to oni byli najlepsi na torze. Piotr nawet musiał ściągnąć Przemka z toru, bo pod koniec treningu gość zaczął jeździć na limicie. Gaz, wejście w apex, praca ciałem na wyjściu. Po prostu automat! Mariusz z kolei najszybciej z nas zaczął łapać zejście na prawe kolano. Na koniec środowego treningu każdy z nas czuł, że może sobie pozwolić na więcej, więc rozpoczęliśmy małe ściganie w dwójkach. W pewnym momencie jazdy Miłosz wyprzedził mnie na którymś zakręcie, ale jadąc za nim zobaczyłem, że w ostatni zakręt wchodzi dość szeroko po zewnętrznej stronie. Pomyślałem wtedy że jest to moja szansa na wyprzedzenie go, że wejdę mocno po wewnętrznej stronie zakrętu. Jak się chwilę później okazało, zrobiłem to nie dość umiejętnie i ze zbyt małą prędkością. Miłosza miałem przed oczami. - "Dobra, plan A - wpadam w niego i leżymy obaj. Plan B - zaciągam przedni hamulec. (tylny w Mini Moto GP nie funkcjonował). Mogłem wybrać jeszcze plan C - czyli odkręcić mocno manetkę i pewnie bym go wyprzedził, ale zabrakło mi doświadczenia na torze. Ułamki sekund, długo się nie zastanawiając - zaciągam hebel. Cóż mogę napisać, widok przede mną był naprawdę piękny. Czyste, niebieskie niebo. Ani jednej chmurki. Zaliczyłem niezłego fronta. Już nie pamiętam, czy plecy bolą mnie od uderzenia o asfalt, czy Mini GP gdzieś mnie tam uderzyło kierownicą. - "Wszystko w porządku?" - zapytał Piotr. - "Chyba tak" - odpowiedziałem łapiąc się za odcinek lędźwiowy, jednocześnie sprawdzając, czy z szyją wszystko ok. - "Jedziemy do szpitala?" - kontynuował Piotr. - "Nie no co ty.." Odpowiedź Piotra była krótka i jednoznaczna, taka której potrzebowałem. - "To wsiadaj i zapie*alaj !!". Tak, to była naprawdę wartościowa środa.

Czwartek. Ponownie wyjechaliśmy na asfalt. Piotr poruszył kolejny interesujący temat. Tym razem dzieci, techniki jazdy na motocyklu i szkoleń. - "Uwielbiam pracować z dziećmi. My dorośli wszystko sobie utrudniamy, komplikujemy. A jazda na motocyklu jest k**wa prosta. Gdy każę dziecku przejechać z tego punktu do tego punktu lub okrążyć tędy i wyjechać tędy, po prostu to robi! On nawet nie wie, co to jest przeciwskręt. Dla niego jest to proste i naturalne, ale dla dorosłych… To dorośli sprawili, że nagle, żeby umieć jeździć dobrze motocyklem, trzeba mieć skończone wyższe studia. Level 1, level 2, level 10, pytam się: na co to komu? Ale taki jest świat i nic nie poradzisz. Nie chodzi o to, żeby jechać 300 km/h. To nawet małpa potrafi. Czym tu się chwalić?! Małpa złapie za roll gaz, odkręci i poleci. Chodzi o umiejętną jazdę. O słuchanie i trenowanie. Ale do tego k**wa nie jest potrzebna wyższa filozofia. Jazda motocyklem jest tak naprawdę bardzo prosta" - zakończył Piotr. Jeżeli jesteśmy już przy szkoleniu i trenowaniu, to wrzucę swoje trzy grosze. Po zakończonym środowym treningu na Kartingu Copo pojawił się młody chłopak z ojcem. Nie wiem ile miał lat 15? 19? Założył kombinezon, odpalił Pit’a i poszedł jak rakieta. Wszystko na uślizgach, był szybki i płynny, ale to nie było tak, że on wychodził ze swojej strefy komfortu. Po prostu skończył szkołę, przyjechał na tor zrobić kilkanaście, kilkadziesiąt okrążeni, po czym wrócił do domu. Miesięczny, powtarzam miesięczny koszt jazdy na torze kartingowym w Almerii wynosi 60 euro!! Pojedyncze wejście to koszt 20 euro. Tymczasem u nas, na jednym z torów w Polsce koszt jednorazowego wjazdu wynosi 140 zł.  Dlaczego w Hiszpanii da się to zorganizować, a u nas już nie? Wiem, ja się nie znam, jestem zbyt malutki, by to pojąć. Właśnie między innymi dlatego Hiszpanie są kozakami w motor sporcie. Bo dla nich codzienne wejście na tor na godzinę lub dwie, to jak wejście u nas na siłownię za 79 zł miesięcznie. Dopóki nic z tym nie zrobimy, dopóty dalej będziemy gdzieś tam hen daleko za innymi. Wracając do czwartkowego treningu. Te same ćwiczenia, co w dniu poprzednim i motywacyjny zastrzyk od Piotra do dalszej pracy. - "Igor, k**wa, brawo! Jeszcze nie widziałem tu gościa, by drugiego dnia na asfalcie, w dodatku w nie swoim kombinezonie tak płynnie i z wyczuciem poruszał się dookoła okręgu na łokciu i kolanie. Zwłaszcza, że jak wiesz, w pierwszym i drugim dniu było do dupy 😉. Możesz mówić że u mnie byłeś! Jak Cię ktoś zapyta". Normalnie urosłem o 20 cm! Tym bardziej, że przed wyjazdem oglądałem filmiki żeby sprawdzić, co będzie mnie czekać w Moto Anegeles i gdy zobaczyłem to zadanie na Mini Moto GP pomyślałem - "Dobry żart, w życiu tak nie zrobię!". Oczywiście wszystko we wszechświecie musi zachować równowagę, dlatego gdy tylko wyjechaliśmy na swobodny przejazd, zostałem sprowadzony do parteru. - "Igorku, no powiem Ci k**wa, że jeszcze nikt mnie nie rozśmieszył tak, jak Ty to zrobiłeś. Gdzie Ty k**wa jedziesz? To jest apex? Spójrz na filmik z Go Pro. Gdzie Ty jesteś? Ciebie tu nie ma". Nastała niezręczna cisza. Gdybym mógł się schować w tamtym momencie jak mysz pod miotłę, to właśnie bym to zrobił. - "Co znaczy nie wiem? To nie jest odpowiedź. Mnie takie coś nie zadowala. Ty masz wiedzieć, dlaczego jedziesz tam, a nie tu". No cóż.. Uwierzcie mi że było to chyba bardziej motywujące niż wcześniejsze pochwały, chociaż czułem się fatalnie. Najlepsi znów byli Przemek i Grzegorz, o których już wspomniałem, że jeździli na limicie. To był mój ostatni dzień treningowy, ponieważ w piątek mieliśmy samolot powrotny do Polski. Z naszej paczki na piątkowy trening z Piotrem zameldował się jedynie Miłosz, ponieważ Marcin z Ulą również wracali kamperem do Polski, a Grzegorz, Mariusz i Przemek piątek poświecili na zwiedzanie najciekawszych miejsc w okolicy. Kończąc powoli ten przydługi tekst chciałbym jeszcze wyjawić wam największe marzenie Piotra. Mam nadzieję że się nie obrazi (delikatnie mówiąc 😉). - "Ile byś mi nie dał pieniędzy, gwarantuję Ci że ich jutro, pojutrze nie będzie. Nie ma znaczenie czy będzie to trzysta tysięcy, milion czy pięć milionów. Gwarantuje Ci, że ich dwa dni później u mnie nie zobaczysz. Wiem, to p***e. Mam tyle pomysłów. Moim największym marzeniem jest kupić jakąś wyspę. Nie ma znaczenia, czy w ścisłym centrum Europy czy na jakimś zadupiu. Dojazd samochodem. Parkingi. Dojazd morski, statkiem, łodzią, wszystko jedno. Przystępne ceny dla wszystkich. Buduje tor wyścigowy na wyspie plus inne mniejsze tory. Zadaszam, zamykam wszystko. Robię olbrzymie tunele wentylacji na torze. I n***am 24 h na dobę!". Gdybyście widzieli jego błysk w oku, gdy o tym opowiadał. I zaraz potem z typowym dla siebie poczuciem humoru dodał - " Stary, to p***e. W podręcznikach przygotowujących do życia powinni ostrzegać przed takimi typami jak ja. Ale co zrobić. Ktoś musi być popieprzony, żeby reszta była normalna". Pomijając aspekt finansowy, jeśli komuś miałoby się udać takie przedsięwzięcie, to myślę że Piotr jest odpowiednią osobą, by coś takiego zrealizować.

Pobyt w Moto Angeles utwierdził mnie w przekonaniu, że naprawdę kocham motocykle i wszystko to co z nimi związane. Może nie z profesjonalnego poziomu doświadczonego motocyklisty, czy redaktora (bo zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku jestem jak Prospect, który stara się uczyć na tyle szybko i zdobywać potrzebne doświadczenie, aby zasłużyć na szacunek kolegów z ekipy i upragnioną kamizelkę), ale z poziomu zwykłego Kowalskiego, dla którego pasja będzie zawsze na pierwszym miejscu. Jeśli wszystkie czynniki na to pozwolą, to chciałbym jeszcze raz pojechać do Moto Angeles, tym razem może na dwa tygodnie. Ubiegłoroczny okres zimowy poświęciłem na odpowiednie przygotowanie fizyczne na siłowni pod kątem balansu, równowagi i pracy ciałem, która przydaje się w jeździe na motocyklu. Nadchodzący okres zimowy zamierzam przepracować na torze kartingowym. Chce kupić Pit Bike’a i uczyć się, by w przyszłym sezonie zrobić różnicę. (Miłosz, mam nadzieję że swojego Pit’a już zamówiłeś 😉 Może się jeszcze gdzieś złapiemy w mieście). Podziękowania dla Grzegorza i Przemka za wszystkie cenne rady i za ketonal w spray’u 😉. Mariusz, daliśmy radę stary! I załóż w końcu tego Facebook’a! 😉 Wreszcie podziękowania dla Piotra, który dwoił się i troił, byśmy zrozumieli jak najwięcej z tego wyjazdu. Myślę, że każdy motocyklista, niezależnie od stopnia zaawansowania, chciałby mieć takiego trenera jakim jest Piotr. A jeżeli ktoś z Was nadal zastanawia się, czy pojechać na tydzień do Moto Angeles, to odpowiem (słowami Piotra) najkrócej jak potrafię - "zapier*alajcie".

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjêcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

NAS Analytics TAG
Zobacz równie¿

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    NAS Analytics TAG
    na górê