Ścigacz.pl

Niemieckie autostrady to Święty Graal fanów dwóch i czterech kółek z całego świata. Ale przyciągają jak magnes nie ze względu na swoją doskonałą jakość i wzorowe utrzymanie, a za sprawą braku limitu prędkości. Ale czy to znaczy, że na tamtejszych autostradach co drugi kierowca pędzi 160 km/h lub więcej?

Badanie przeprowadzone przez IW (Institut der deutschen Wirtschaft) wykazało, że 77 proc. Niemców jeździ z prędkością mniejszą niż 130 km/h na odcinkach bez ograniczeń. Zaskakujący wynik i sprzeczny z powszechnym mniemaniem, że brak ograniczeń czyni z kierowców szalonych rajdowców.

Ale to nie koniec ciekawostek. Okazuje się, że zaledwie 12 proc. Niemców jeździ w przedziale 130-140 km/h, a tylko mniej niż 1 proc. przekracza magiczne 160 km/h. To właśnie między godziną 22.00 a 4.00 nad północnym Renem stacje mierzące prędkość pojazdów odnotowały w ciągu czterech miesięcy pomiarów najwyższe prędkości.

Ale ponownie okazało się, że znaczną prędkość wybiera niewielki odsetek kierowców. Zaledwie 4 proc. pojazdów poruszało się w nocy, kiedy autostrady są niemal puste, z prędkością ponad 160 km/h.

Od paru lat w Niemczech trwa debata o brak limitu prędkości na autostradach. Ostatni jak dotychczas etap zmagań miał miejsce pod koniec 2019 roku. Przedstawiciele partii Zielonych przekonywali wówczas, że wprowadzenie limitu pozwoli znacznie ograniczyć emisję CO2.

W końcu walka przeniosła się do Bundestagu, który zdecydowaną większością głosów odrzucił wniosek partii Zielonych o wprowadzenie powszechnych ograniczeń prędkości na niemieckich autostradach.

Autorzy projektu domagali się ustalenia ogólnego limitu prędkości wynoszącego 130 kilometrów na godzinę. Ale spotkali się ze zdecydowaną odmową. Za wnioskiem głosowało 126 posłów, a przeciwko aż 498.

Najnowsze dane wcale nie przekreślają planów Zielonych. Ekolodzy mogą przecież argumentować, że brak ograniczeń finalnie nie ma sensu i że lepiej byłoby jeździć wszędzie do 130 km/h, skoro to prędkość wybierana przez większość Niemców.

Z drugiej strony, dla niemieckiej prawicy i producentów z branży motoryzacyjnej, jest to ciekawy wynik, który pokazuje, że brak ograniczeń nie prowadzi do ogólnego wzrostu prędkości.

I wyjaśnijmy sobie coś jeszcze. Najbardziej rozpędzeni kierowcy będą prawdopodobnie dalej jeździć bardzo szybko niezależnie od tego, czy jest ograniczenie, czy go nie ma.