Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Mój przyjaciel miał solidnego japońskiego cruisera, który wyglądał pięknie, jeździł świetnie i w ogóle się nie psuł. Wymyślił jednak, że musi mieć Harleya, bo japońskie choppery i cruisery to tylko nędzna podróba (mam wrażenie, ze sam na to nie wpadł, tylko uświadomił go jakiś nadziany dentysta). Ale do ad rem'u - kolo kupił Street Glide'a. Było super - jakiś tydzień. Potem zaczęły się awarie. I to nie takie proste, uprzykrzające życie pierdółki, tylko awarie, po któych była laweta i dni (a czasem tygodnie) w serwisie. Było tych awarii 13(!!!) w pierwszym sezonie, który nagle się skończył. Chłop zrobił tego lata jakieś 500 km i byl delikatnie rzecz ujmując vqrviony. Wystawił ten pięknie wyglądający szmelc na otomoto i prawie natychmiast znalazł się kolejny kretyn, który łyknął go nawet nie negocjując ceny. Tak skończyła się przygoda przyjaciela z HD. Chyba do siebie nie wrócą :-) Myślę sobie, że to piękne maszynerie (chociaż akurat nie ten), ale w porównaniu z niezawodnością i ogólym zaawansowaniem japońskich i brytyjskich sprzętów raczej rady nie dadzą. Dla snobów...