Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeTa. Puszkarze zawsze twierdzą, że "motocykl wyskoczył znikąd i poruszał się bardzo szybko". Normalnie nie było i w ułamku sekundy się pojawił.
OdpowiedzNiestety nie masz racji. Sam jeżdżę i motocyklem, i samochodem. Pomijam inne pojazdy. I pomimo tego, że zdaję sobie sprawę z możliwości motocykli, nie raz po prostu nie jestem w stanie zauważyć kolegów/koleżanek zapieprzających bez refleksji po drogach ze skrzyżowaniami. Żeby ruszyć, skręcić, włączyć się do ruchu i zrównać prędkość z pozostałymi, potrzebuję trzech, czterech sekund. Minimum. W tym czasie ktoś lecący 150km/h pokonuje grubo ponad 100 metrów. I jak potencjalny kierowca ma taki pocisk zauważyć? W terenie zabudowanym z zakrętami. Jak? Trochę wyobraźni, a wszystkim nam będzie się żyć szczęśliwiej. I dłużej. A tak na zakończenie - jeździ się z taką prędkością, przy której jeszcze można panować nad pojazdem. W każdej sytuacji.
OdpowiedzJednak co twierdzenia puszkarzy i innych, że motocyklista jechał bardzo szybko ma rację, zawsze tak się bronią" "Nie było GO nigdzie i na mnie wjechał, jak skręcałem". Musiał jechać 150 Km/h.
OdpowiedzA nie jest przypadkiem tak, że "zawsze" kierowcy samochodów tłumaczą wypadki szybkością motocykli, bo niemal zawsze motocykliści jeżdżą grubo powyżej dopuszczalnych ograniczeń? Motocykle są zwrotnymi i lekkimi maszynami w porównaniu z samochodem, jadąc z dopuszczalną, bezpieczną szybkością nawet zajechanie drogi (jeśli tylko nie jest tuż przed motocyklem) powinno skończyć się awaryjnym hamowaniem/omijaniem oraz paroma ostrymi słowami, nie wypadkiem ze skutkiem śmiertelnym...
Odpowiedz