Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Możesz mnie zmieszać dla odmiany z miodem i mlekiem, ale uważam, że ustalanie mandatów na podstawie dochodów zatrzymanego to bezsens. Bo wtedy jak rozumiem bezrobotny z zerowym dochodem może cisnąć bez konsekwencji i nie zapłaci nic? Podkreślając przy tym w szczególności, że połowa polaków działa w szarej strefie, dorabia po godzinach i tak naprawdę ich rzeczywisty dochód różni się od tego "oficjalnego". A jak policjant na miejscu ma ustalić zarobki niegodziwca? Pytać go na miejscu czy jakimiś niewiadomymi procedurami wydzwonić i podowiadywać się o jego zarobkach? Prawo ma być przede wszystkim proste: przekraczasz prędkość - płacisz tyle i tyle. A nie polemika jakto ci ciężko w życiu i dlatego tak zapierdzielasz. Prędkość przekroczona przez biednego i bogatego może mieć tak samo poważne skutki więc nie bawmy się w Robin Hoodów.