Relacja ze Streetfighter Festival 2005 w Bielawie
FilmyW związku z ograniczeniem prędkości pobierania filmów w razie problemów zalecamy uzycie programów typu Getright, Flashget Zdjęcia c.d. |
W ubiegłą sobotę - 4 czerwca, fani szeroko pojętego w naszym kraju freestyle'u motocyklowego zjechali się do małego miasteczka - Bielawy. Streetfighter Festival jest imprezą, która odbywa się tam od ładnych kilku lat i która dzięki swojej tradycji jest uznawana wśród wielu za nieoficjalne mistrzostwa kraju. W tym roku impreza zapowiadała się wyśmienicie - gwiazdy z USA, kilkanaście tysięcy ludzi, plejada zawodników "amatorów" z Polski. Spróbujemy Wam przybliżyc, jak to wyglądało - ponad 150 zdjęć, ponad 60 minut akcji na filmach. Miejsce i organizacja Niestety miejsce samej Bielawy na mapie Polski jest żartobliwie określane przez niektórych jako "koniec świata". Wielu zawodników i kibiców musiało przejechać po kilkaset kilometrów w jedną stronę, aby tam dotrzeć. Nie wiadomo, czy to prognozy pogody przewidujące deszcz, czy wprowadzone opłaty dla kibiców i zawodników spowodowały, że było kilka zamiast kilkunastu tysiecy widzów, a zawodników "amatorów" było także mniej, niż w ubiegłym roku. Organizacyjnie widać było poprawę w porównaniu do ubiegłych lat. Ustawiono na całej długości barierki, ochrona rozstawiona co 50 metrów pilnowała porządku. Jednak jedna trybuna to znacznie za mało, a widoczność z pozycji przeciętnego kibica była bardzo utrudniona. Ci widzowie, którzy nie mieli wystarczająco krzepy, aby przepchać do pierwszego rzędu przy barierce, lub nie posiadali zdolności wyciągnięcia szyi w stylu żyrafy, mogli tylko zobaczyć zawodników przez ułamek sekundy co dwie minuty, kiedy akurat ci przejeżdżali obok. Bardzo dobrze należy ocenić parking, zaplecze sanitarne i gastronomiczne. Punktów z ciepłymi posiłkami i napojami było dużo, miejsc siedzących wystarczająco, a ceny przystępne. Nie do przyjęcia natomiast był prowadzący całe zawody. Myślę, że tzw. spiker nie powinien co kilka zdań serwować wpadek w rodzaju: "jest mokro, więc prosimy o zachowanie większej bezpieczności" czy "wstał po upadku, czyli nic mu sie nie szkodzi". Marnej jakosci były też próby zartowania o, cytuję: "rzyganiu w kasku po zrobieniu 3 kółek na tylnym kole". Niewybaczalną rzeczą jest też to, że prowadzący imprezę motocyklową nie wiedział na początku zawodów, jak nazywa się występujący w danym momencie zawodnik, kto wygrał w ubiegłym roku, jak nazywają się choćby podstawowe triki. Jak na ironię informacje te musieli podpowiadać redaktorzy i kibice siedzący obok na trybunie. Imprezę najbardziej zepsuła jednak pogoda, od około godziny 13tej lało jak z cebra przez prawie cały dzień. Gwiazdy Nie zawiedli zawodnicy z USA. Cała ekipa na czele z Drew Stone'm, czyli reżyserem znanym z takich produkcji jak Black Sheep Squadron czy MTV's True Life "I Live To Ride" okazała się grupką sympatycznych ludzi, zachowujących się z całkowitym luzem i uśmiechem wobec każdego, kto zechciał podejść i z nimi porozmawiać. Dwaj główni gwiazdorzy - Tony D Freestyle i Chris "Teach" McNeil wystąpili dwa razy i pokazali, co można zrobić na ZX10 i leciwej już F3 pomimo mokrej nawierzchni. Potrafili w iście amerykańskim stylu nawiązać kontakt z publicznością i rozgrzać widzów swoimi popisami. Nie tylko świetnie wykonywali triki na motocyklach, ale głaskali je, karcili, manetką gazu grali jak na instrumentach, w ich występach widać i czuć było emocje, co bardzo podobało się widowni. Tonemu D bardzo spodobał się mini show, który zrobiliśmy z udziałem dziewczyn ubranych w stroje "pit babes" przy wjeździe na zawody. Trzech czołowych zawodników wjechało z dziewczynami Scigacz.pl na tylnym siedzeniu pod trzymanymi przez nie parasolami na wzór zawodów MotoGP. W czasie pokazu Amerykanin podjechał po jedną z nich i zaprosił do wspólnego pokazu. Musze przyznać, ze pierwszy raz widziałem, kiedy kierowca siedzi na baku z nogami przerzuconymi przez kierownicę, a zaproszona osoba na miejscu kierowcy i w takich pozycjach razem jadą... prawie pionowo na tylnym kole. Konkurs O miano najlepszego zawodnika freestyle ubiegało się w tym roku 13 motocyklistów. Niezależnie od wyników, wszystkim należą się słowa uznania i gromkie oklaski za odwagę i za to, że w tak niebezpiecznych warunkach jak zupełnie mokry asfalt w ogóle chcieli wystartować. Nie zawiedli oni kibiców, jednak pogoda zmieniła szanse zawodników na pokazanie pełni swoich mozliwości. Jeszcze w czasie treningów droga była "tylko" mokra, ale podczas właściwych zawodów niejeden motocyklista bałby się nawet jechać prosto w strugach lejącego deszczu, nie mowiąc już o wykonywaniu trików na przednim czy tylnym kole. W tych warunkach ułatwione zadanie mieli zawodnicy na maszynach o mniejszej mocy, niższej masie, na węższych oponach. Prym mogły wtedy wieść Suzuki rg80, motocykle cross i enduro. Zawodnicy typowani przed konkursem na zwycięzców, mieli duże problemy z opanowaniem 150-konnych, 200-kilogramowych maszyn, w dodatku w wodzie, na szerokich i śliskich oponach. Jestem pełen podziwu, że mimo takich warunków podjęli rękawice i dali z siebie wszystko. Jury w składzie:
przyznawało punkty zarówno za ilość wykonanych trików, jak i technikę ich wykonania. Końcowa klasyfikacja przedstawia się nastepująco:
Chociaż wyniki budzą wiele kontrowersji i głosów, że w tych warunkach szanse nie były równe, że liczyły sie ewolucje na motocyklu, a nie te wykonywane motocyklem, to jednak trzeba przyznać, że własnie zawodnik z zaprzyjaźnionej z naszym serwisem grupy Resurrection Riders, wywołał najwiekszy aplauz tego dnia. Oto co zwycięzca powiedział nam po zawodach. OKIEM ZAWODNIKA
Rafał "stunter13" Pasierbek Gdy jechałem na te zawody, nie liczyłem ani trochę na wygraną, cały czas myślałem o końcowym miejscu w tabeli, co może potwierdzić reszta mojej ekipy (RR-Unit), a pojechałem po to tylko, żeby poznać innych ludzi, którzy też kochają ten rodzaj sportu i pokazać swój styl jazdy. Oto wrażenia innego zawodnika, startującego pierwszy raz na SFF. OKIEM ZAWODNIKA
Piotr "Ordi" Ordecki Całą ekipą (Street Terror Crew) postanowilismy pojechać do Bielawy na zawody. Byliśmy ostro nakręceni. Wiedzieliśmy, że nie ma co liczyc na jakis sukces, ale liczy sie sama satysfakcja ze startu, pokazanie się, poznanie nowych ludzi, a wieczorem wspólne imprezowanie... Nawet nakręciliśmy Bazę (Kamikaze Squad Biłgoraj), aby tez jechał. Pozdróż była dość uciażliwa (580km) ale udało się. Podsumowanie Kolejny Streetfighter Festival za nami. Na pewno pozostaje wrażenie niedosytu z powodu deszczu, przez który ani gwiazdy z USA, ani nasi zawodnicy nie mogli pokazać pełni swoich możliwości. Po tym, co zobaczyliśmy w tym roku mam głębokie przekonanie, że polscy zawodnicy nazywani dotąd "amatorami" byli tak naprawdę gwiazdami, które uratowały mimo deszczu imprezę Wszyscy bez wyjątku wystąpili, ryzykując na własną odpowiedzialność motocykle, zdrowie, a nawet życie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to oni powinni być wynagradzani za dojazd, przygotowywanie motocykli, spalone opony i same występy. U nas jak na razie jest odwrotnie. Ponosząc niemałe koszty przygotowań, to oni musieli jeszcze dopłacić za możliwość występu na imprezie i oglądania jej. Czy jest to dobry kierunek? Wszyscy przekonamy się już za rok w Bielawie. Oby nieobecność zawodników z czołowych grup ekstremalnych, choćby z Pomorza, nie wróżyła dalszego spadku ilości uczestników i kibiców tej imprezy. W każdym razie dla fana freestyle'u ta impreza będzie niezapomniana. Miło było zobaczyć w jednym miejscu i tego samego dnia gwiazdy z USA i gwiazdy, nie amatorów, z Polski. |
Zdjęcia: |
Komentarze 3
Poka¿ wszystkie komentarzechris najpepszy???na pewno nie
OdpowiedzSFF 2006 odbedzie sie 3 czerwca. Odpowiadajac na komentarz Krzycha, to tutaj jest plan imprezy: http://www.motocykle.pl/news/news.php?id=745 Niestety, z planu wynika, ze niewiele bêdzie siê ...
OdpowiedzOby w tym roku nie pada³o...
Odpowiedza czy w tym roku tez sie odbêdzie je¶li tak to o kturej jest otwarcie
Odpowiedz