Was też uczyli, że kulig za motocyklem lub autem to głupota? Tymczasem na Łotwie rozgrywają mistrzostwa
Skijoring to dosłownie "powożenie na sznurze". Narciarz może być ciągnięty przez parę koni lub psy, ale na Łotwie fani sportów zimowych kochają motocyklową odmianę tej rywalizacji. Załogi są dwuosobowe - motocyklista na crossie i jego partner na nartach.
Łączy ich kilka metrów liny. Trudność stanowią nie tylko zimowe warunki i lód, ale również szykany na trasie, pagórki, a przede wszystkim konkurencyjne zespoły i łączące teamy sznury.
Liny mogą wkręcić się w koła, zbić z nóg narciarzy, doprowadzić do wywrotki zespołu. Opcji jest bez liku. Teoretycznie każdy uważa na każdego, ale w tym sporcie nie ma nic pewnego i zwyciężają nie tylko pierwsi na mecie, ale również te zespoły, które w ogóle dotarły do końca trasy. Zresztą obejrzycie sobie poniższy film nagrany z perspektywy narciarza.
Oczywiście zespoły muszą dużo ćwiczyć. Motocyklista jest ciągle destabilizowany przez narciarza. Siła bezwładności ciągle zmusza go do korekt toru jazdy, a przecież ma jeszcze na głowie inne sprawy, np. konieczność uniknięcia zderzenia z przeszkodami lub pozostałymi zawodnikami.
Narciarze mogą w pewnym stopniu pomagać motocyklistom, ale z oczywistych względów ich rola sprowadza się głównie do tego, aby nie upaść. W takim przypadku mogą pociągnąć za sobą motocyklistę i jego maszynę.
Ale trudności nie zniechęcają ani zawodników, a publiczność tego rodzaju rywalizacji, która wiernie uczestniczy w każdym wyścigu i żywiołowo zagrzewa drużyny do walki. Upadki? Zdarzają się dość często, ale poważne kontuzje bardzo rzadko.
A może rozpropagować ten sport również u nas? To byłaby ciekawa alternatywa dla zawieszonego w podczas zimy żużlu. Swoją drogą, takie próby i przymiarki już bywały, na przykład zawody Rajcza Enduro Skijoring, których pierwsza edycja odbyła się w Zwardoniu trzy lata temu. Problem możemy mieć tylko ze śniegiem, bo trzeba go naprawdę sporo.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze