Marek Szkopek - gotowy na mistrzostwa świata
Marek Szkopek, młodszy brat startującego w tym sezonie w pełnym cyklu MŚ World Supersport, Pawła, w najbliższy weekend także wystartuje w barwach Bogdanka PTR Honda – w kończącej sezon pucharu Superstock 1000 rundzie na portugalskim torze Portimao. Co sądzi o tegorocznej walce o tytuł Mistrza Polski klasy Supersport, na co liczy w Portugalii i dlaczego uważa, że jest gotowy na starty w Mistrzostwach Świata? Zapytaliśmy...
Mistrzostwo Polski było w tym roku zasięgu ręki, gdyby nie ta feralna przedostatnia runda. To chyba ogromny niedosyt, prawda?
Marek Szkopek: Szczerze mówiąc, muszę przyznać, że to prawda. W roku 2002 wywalczyłem tytuł mistrzowski w klasie 125ccm i od tego czasu jestem albo drugi, albo w trzeci w tabeli. Oczywiście czuję niedosyt, ale patrząc na ten sezon widzę także wiele pozytywów. Zespół Bogdanka Junior Team Recykl pracował wyśmienicie, ale motocykle nie były przez nas przygotowywane od „nowości”, dlatego potrzebowaliśmy nieco czasu, aby nauczyć się jak się z nimi obchodzić. W pierwszych wyścigach mieliśmy drobne problemy, ale przez cały sezon, bez wyjątków, walczyliśmy i liczyliśmy się w czołówce. Cieszę się, że rywalizuję z zawodnikami, którzy są lepsi ode mnie, bo mogę się rozwijać. Walka jest zawsze zacięta i wyrównana, nikt nikomu nie odjeżdża, nie ucieka. Nie może być za łatwo!
Marek „wieczny wicemistrz” Szkopek. Nie boisz się takiej łatki? Chmielewski, Foret, Jerman, Bukowski – rywale zmieniają się na szczycie mistrzowskiego podium w ostatnich latach, dlaczego na tej liście ciągle nie ma ciebie? To z pewnością nie kwestia braku umiejętności, bo wszyscy wiemy, że potrafisz wygrywać w świetnym stylu. A zatem – pech, słaby sprzęt, niewłaściwy team, a może coś innego?
Marek Szkopek: Co mogę powiedzieć? Noriyuki Haga od wielu lat nie jest w stanie wywalczyć mistrzostwa świata Superbike'ów, choć wielokrotnie się o nie wręcz ocierał, ale zawsze był pechowcem. Nie wiem z czego to wynika, ale być może mój czas ma dopiero nadejść. Z pewnością nie jest to ani kwestia słabego sprzętu, ani zespołu, który pracował bardzo ciężko przez cały rok, ani braku zaangażowania z mojej strony. Czasami tak po prostu jest. Taki jest sport.
Jesteś młodym zawodnikiem, ale gdzie jest sportowo Marek Szkopek w tej chwili? Rozwija się, bawi się sportem, czy gdzieś tam z dala od publiczności pracujesz nad wejściem do np. Mistrzostw Świata Superbike?
Marek Szkopek: Nie ukrywam, że chciałbym wystartować w przyszłym roku w pełnym cyklu MŚ. Każdy wyścig WMMP to dla mnie nowe doświadczenie i nauka, zwłaszcza gdy losy zwycięstwa rozstrzygają się o setne sekundy. To pozwala mi budować moje ambicje i umiejętności, a dzięki temu wiem, że jestem w stanie walczyć do ostatniej chwili. Nawet jeśli to nierealne, to staram się wygrać. Ostatnie dwa wyścigi WMMP są tego najlepszym przykładem. Oczywiście wyścigi to pasja i zabawa, bez której trudno jest zajść daleko, ale podchodzę do moich startów w pełni profesjonalnie.
Jak czujesz się przed zbliżającym się startem w pucharze Superstock 1000 w Portimao?
Marek Szkopek: Bardzo dobrze. Mam pozytywne nastawienie - to mój główny atut. Mój sezon był jaki był - czuję niedosyt i bardzo dobrze, bo to może w najbliższy weekend tylko pomóc. Korzystając z okazji chciałbym podziękować firmom OKI i Eko Max. Będę je w ten weekend reprezentował najlepiej jak potrafię, bo gdyby nie ich wsparcie, nie ukrywam, że ten start by się nie odbył. Jestem także wdzięczny Bogdance za szansę i postaram się o jak najlepszy wynik.
Na co liczysz w Portugalii jadąc tam po raz pierwszy w życiu?
Marek Szkopek: Na naukę. Nie celuję w konkretny wynik, bo składa się na niego wiele czynników. To będzie dla mnie nowy tor i motocykl. Na „tysiącu” nie jeździłem od 2008 roku, ale tego się nie obawiam. Wyzwaniem będą za to opony Pirelli, których też będę musiał się nauczyć. Wynik jest z boku, podstawa to nauka, ale oczywiście dam z siebie wszystko, aby wynik był jak najlepszy. Portimao to jeden z najtrudniejszych torów w MŚ. Jest pełen ślepych zakrętów, więc będzie ciekawie.
Po padoku krążą teorie, że jeździsz lepiej, gdy w pobliżu nie ma twojego utytułowanego brata. Ile w tym prawdy?
Marek Szkopek: Myślę, że w tym nie ma prawdy. Brat był zawsze koło mnie, staramy się jeździć razem. Szkoda, że w Portimao nie pojedziemy w jednej klasie, bo moglibyśmy sprawdzić swoje umiejętności i to, kto zrobił większe postępy. Myślę jednak, że ta teza to nieprawda.
Na czym więc polega i co daje ci w takich sytuacjach pomoc twojego brata, Pawła?
Marek Szkopek: Polega na rozmowie. Rozmawiamy już teraz - o zakrętach, liniach przejazdu, punktach hamowań. Pierwszy kontakt z torem to zawsze nauka zakrętów i konfiguracji, a w przypadku ślepych łuków, rady Pawła będą szczególnie ważne, bo będzie mi łatwiej przełamać pewną barierę.
Co zawodnikowi takiemu jak ty dają okazjonalne starty za granicą? Normalny człowiek odnieść może wrażenie, że przez jeden weekend nawet nie masz czasu na wjeżdżenie się w motocykl…
Marek Szkopek: Przede wszystkim to szansa na sprawdzenie siebie i zobaczenie na jakim jest się etapie. Bywa tak, że czasu i treningów faktycznie jest mało, ale to świetna nauka, bo każdy tor jest inny, wymaga innych zachowań – zwłaszcza, że na tym poziomie mamy do czynienia z telemetrią, widzimy wiele rzeczy i doskonalimy swoją technikę.
Co najbardziej poprawiłeś w swojej jeździe dzięki zagranicznym startom?
Marek Szkopek: Dzięki telemetrii porównujesz swoje kolejne okrążenia. Możesz więc próbować różnych linii przejazdu, czy punktów hamowań i przekonać się, które są najlepsze i dają największy zysk czasowy na okrążeniu. To cenna nauka, dzięki której możesz poprawić wiele aspektów swojej jazdy. Najważniejsze jest moim zdaniem wyjście z zakrętu.
Kto wygrałby braterski pojedynek jeden na jeden?
Marek Szkopek: Trudne pytanie, na pewno lepszy! Przypomina mi się niefortunny wypadek Pawła z Mostu. Radziliśmy sobie świetnie i ostro walczyliśmy. To mógł być bardzo ciekawy wyścig do samej mety, bo czułem, że mogłem powalczyć, a nawet wygrać. Niestety, wtedy Paweł wyjechał z toru i doznał poważnej kontuzji.
Jak opiszesz swój styl jazdy?
Marek Szkopek: Jeżdżę płynnie, mało agresywnie, bo staram się panować nad motocyklem. Wcześnie zaczynam hamowanie, aby motocykl był stabilny i abym mógł odkręcić gaz dokładnie w taki sposób, w jaki bym chciał. Jeżdżę płynnie, ale dynamicznie.
… a Paweł?
Marek Szkopek: Gdy ścigaliśmy się w jednej klasie, Paweł zawsze dysponował atomowymi wyjściami z zakrętów – to był jego as w rękawie. Wejścia w zakręty i prędkość w ich środku mieliśmy podobne, ale on odkręcał gaz w miejscach w których ja albo nie mogłem tego zrobić, albo nie byłem w stanie, bo np. wynosiło mnie na zewnętrzną. Pewnie po części nauczyły go tego starty za granicą. Gdy startowałem w pucharze świata, zaczynali tam wówczas taki zawodnicy jak Maxime Berger czy Xavier Simeon. Dzisiaj wszyscy kibice znają te nazwiska, a oni sami są na zupełnie innym poziomie niż wtedy. Oni zostali wówczas w tamtej serii, a nas polska rzeczywistość zmusiła do powrotu do kraju i utrudniła rozwój. Mówię tutaj nie tylko o sobie, ale także chociażby o Andrzeju Chmielewskim.
Jak oceniasz ten sezon w WMMP w klasach mistrzowskich?
Marek Szkopek: Uważam go za udany. Niektórych zawodników zniechęca obecność takich nazwisk jak Meklau czy Junod, ale moim zdaniem to dobrze, że startują w WMMP, bo pomagają nam się rozwijać i pokazują, że da się jeździć szybciej. Na mnie działa to jak przysłowiowa płachta na byka. Jeśli ktoś jest lepszy to staram się być tak samo dobry i szybki jak on.
Co sądzisz o startach twojego brata w Mistrzostwach Świata?
Marek Szkopek: Przede wszystkim uczył się nowego motocykla, nowych torów i debiutował w nowym zespole. Muszę przyznać, że zaliczył sporo wywrotek, ale także i sporo bardzo dobrze przejechanych wyścigów i to zaprocentowało, chociażby w Assen czy Imoli. Upadki się zdarzają, ale trzeba walczyć do końca. Ja też w tym roku zaliczyłem kilka wywrotek, chociażby w Moście. Niektórzy mówili potem, że to było bez sensu, bo miałem bezpieczną pozycję i mogłem odpuścić, ale co gdyby zawodnikowi przede mną skończyło się paliwo – tuż przed metą. Trzeba walczyć. Nie można odpuszczać.
Gdzie wystartujesz za rok?
Marek Szkopek: Rozmowy wciąż trwają. Oczywiście trzeba znaleźć budżet i zobaczymy na co on pozwoli. Bez niego trudno mówić o czymkolwiek, czy to o WMMP czy MŚ. Musimy to przeanalizować.
Chciałbyś wystartować u boku Pawła w World Supersport?
Marek Szkopek: Nie wiem, na pewno chciałbym jeździć w MŚ, ale czy z Pawłem... Nie mówię tak, nie mówię nie. Fajnie byłoby się sprawdzić, ale wszystko zależy od finansów.
Jesteś gotowy na Mistrzostwa Świata?
Marek Szkopek: Jak najbardziej. Na wstępie zapytałeś, czy drugie miejsce w tym roku oznacza niedosyt i przyznałem ci rację, ale dla mnie to także duży sukces. Kolejny raz pokazałem, że jestem w stanie walczyć i jestem w czołówce.
Zapraszamy także na kilka emocjonujących okrążeń po torze z Markiem Szkopkiem. Kamera na jego motocyklu zarejestrowała start w klasie Superstock 600 w czerwcu 2009 roku.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzejest spoko facetem, normalnym wiec o co wam chodzi. nawet go nie znacie a oceniacie.
Odpowiedzodrobina pokory ...odrobina...
Odpowiedzmoże dojedzie do mety...
Odpowiedzlata tęgich batów od braci zostawiły po sobie ślad...
OdpowiedzOgień Maro!!!
Odpowiedzja mam nadzieje, ze jest "troche bardziej" skromny niz jego braciszek
OdpowiedzMiejmy nadzieje, że nie będzie się przewracał jak Paweł. :) Powodzenia, 3mam kciuki. :)
Odpowiedz