Ścigacz.pl

Możliwe, że ambitne inwestycje w przemysł motoryzacyjny związany z pojazdami elektrycznymi nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. W ostatnich doniesieniach medialnych pojawiły się informacje, że Volkswagen redukuje produkcję samochodów elektrycznych i wysyła pracowników na dłuższe urlopy. Część osób zostanie zwolniona. Jesteśmy świadkami zmiany w podejściu do elektrycznej motoryzacji? A może to tylko potknięcie?

W związku z mniejszym niż przewidywano popytem na pojazdy elektryczne budowane w Emden w północnych Niemczech, Volkswagen zmniejsza produkcję i wysyła swoich pracowników EV przedłużone wakacje. Niektóre z tych przerw będą trwałe.

Firma zmieniła już w tym roku strategię dotyczącą pojazdów elektrycznych, pompując kolejne miliardy w globalną transformację, jednocześnie wprowadzając mniejsze i bardziej przystępne cenowo pojazdy elektryczne na różne rynki. Jednak opóźniony rozwój oprogramowania zahamował postępy, powodując, że Grupa Volkswagen musiała się przegrupować i zmienić strategię biznesową w kierunku optymalizacji i przepływu gotówki. Ale to nie wszystko.  

Według Nordwest-Zeitung producent samochodów zmniejszy produkcję swoich pojazdów elektrycznych w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Chodzi o model ID.4 i nowego sedana ID.7, a sprawa dotyczy potężnej fabryki w Emden w Dolej Saksonii, u ujścia rzeki Ems do Morza Północnego.

Szef rady pracowniczej powiedział niemieckim mediom, że popyt na pojazdy elektryczne budowane w fabryce w Emden jest o prawie 30% niższy, niż przewidywały pierwotne plany Volkswagena. Producent samochodów powołał się na zmniejszone i wstrzymane dotacje w krajach UE, takich jak Niemcy, Szwecja i Francja, jako czynnik przyczyniający się do niższego od oczekiwanego popytu za granicą.

Fabryka w Emden miała już zaplanowane trzytygodniowe letnie wakacje, ale Volkswagen dodał dodatkowy tydzień wolny dla pracowników pracujących na liniach produkcyjnych pojazdów elektrycznych. Ponadto firma ogłosiła już, że około 300 z 1500 pracowników tymczasowych obecnie zatrudnionych w Emden, zostanie zwolnionych w sierpniu. Smaku sprawie dodaje fakt, że produkcja spalinowego modelu Passata będzie kontynuowana w Emden według poprzedniego harmonogramu, czyli bez zmian. Czy to zwiastun większych kłopotów?

Sytuacja jest skomplikowana. Ceny pojazdów są wysokie, a przecież przed nami jeszcze Euro 7. Nowa, jeszcze bardziej rygorystyczna norma emisji spalin na pewno podbije ceny, ale to wcale nie znaczy, że klienci przerzucą się na samochody zasilane prądem.

Jeśli spojrzymy na aktualne ceny, w rankingu najtańszych nowych samochodów elektrycznych prym wiedzie Smart EQ fortwo, Dacia Spring Cargo oraz Fiat 500e. Ceny tych pojazdów wynoszą od 101 tys. zł do 135 tys. złotych. Tymczasem zakup nowego, spalinowego modelu Hyundai i10 to wydatek 67 tys. zł. Zbliżone cenowo oferty znajdziemy w asortymencie Kia, Fiata, Mitsubishi, Daci, Skody, a nawet Volkswagena! Mowa o modelu Up! z wolnossącym silnikiem 1.0 MPI (65 KM, 81 Nm).

Mówiąc prościej, niektóre z tych modeli są blisko dwa razy tańsze od budżetowych wariantów elektrycznych. Mieliśmy już wiele przypadków w historii, gdy postęp był rewidowany przez zasobność portfela potencjalnych odbiorców nowych rozwiązań. Być może elektryczna rewolucja w branży motoryzacyjnej to jedynie kilkuletni trend, a rzeczywista zmiana nastąpi za sprawą innej technologii. Niektórzy specjaliści wskazują na wodór albo… amoniak, ale tak naprawdę nic nie jest pewne poza faktem, że jesteśmy w okresie popandemicznego kryzysu, który pogłębia wojna na wschodzie Europy. Te okoliczności również nie służą branży pojazdów ładowanych prądem z gniazdka.