Ograniczyli dopuszczaln± prêdko¶æ z 30 do 20 mil na godzinê, ale to nic nie zmieni³o. Szok i niedowierzanie
Kilka miesięcy po kontrowersyjnym wprowadzeniu nowego ograniczenia prędkości w całej Walii, niezależna analiza efektów zmiany przepisów dostarczyła zaskakujących wniosków.
17 września 2023 roku w historycznej krainie w południowo-zachodniej części Wielkiej Brytanii limit prędkości został zmniejszony z 30 mil na godzinę (około 48 km/h) do 20 mil na godzinę (około 32 km/h). Władze forsowały ten pomysł, prezentując szereg korzyści dla mieszkańców. Wśród najważniejszych były prognozy wskazujące na zmniejszenie liczby kolizji i poważnych obrażeń u poszkodowanych, co ma również przyczynić się do zmniejszenia obciążenia dla NHS (Narodowego Systemu Zdrowia).
Inny argument dotyczył zachęty do chodzenia i jazdy na... rowerze, co finalnie wpłynie na poprawę zdrowia i samopoczucia obywateli, jednocześnie podnosząc bezpieczeństwo na ulicach i przynosząc poprawę ochrony środowiska naturalnego.
Ale okazuje się, że nie wszystko poszło tak, jak planowali zwolennicy wolniejszej jazdy. Analitycy z Agilysis połączyli siły z TomTom i stworzyli raport aktualnej sytuacji. Obserwacji poddano 310 mil walijskich dróg (498 km) w dziesięciu obszarach miejskich, w których zmieniono dopuszczalną prędkość z 30 mil na godzinę do nowej wartości. Okazało się, że średnia zmierzona prędkość - która wynosiła 19,8 mil na godzinę tuż po wprowadzeniu nowych ograniczeń, po kilku miesiącach wzrosła do 20,3 mil na godzinę. Różnica jest nieznaczna, ale nie to jest najciekawsze.
Jednym z kluczowych wniosków płynących z badania jest fakt, że nawet przed wprowadzeniem ograniczeń do 20 mil na godzinę, użytkownicy dróg jeździli ze zbliżoną prędkością. W systemie 30 mil na godzinę średnia prędkość w mierzonych obszarach wynosiła zaledwie 22,7 mil na godzinę, a zatem nowe limity spowodowały spadek prędkości tylko o 2,9 mil na godzinę, a po trzech miesiącach różnica zmniejszyła się do 2,4 mph!
Tym samym pod względem czasu przejazdu, czasu podróży, różnica jest praktycznie nieistotna. Kierowcy po prostu jeżdżą, jak już jeździli wcześniej, i nawet nie bardzo można karać ich mandatami, ponieważ przekroczenia nowego ograniczenia prędkości są nieznaczne. Skoro tak, to po co w ogóle generowano niemałe koszty całego przedsięwzięcia?
To pytanie zaczyna być gorące, ale zwolennicy niższej prędkości pojazdów wskazują, że wciąż jest po prostu za wcześnie na ocenę efektów zmiany, która może mieć nieproporcjonalnie duży wpływ na liczbę ofiar wypadków. Otóż badania Global Road Safety Facility wskazują, że zmniejszenie średniej prędkości zaledwie o 3 mile na godzinę spowoduje zmniejszenie liczby zabitych o 32 proc. i poważnych obrażeń o 25 proc.
To bez wątpienia poważny argument, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, aby zobaczyć, czy liczby te są dokładnie odzwierciedlone w walijskich statystykach wypadków drogowych. Innymi słowy, jeśli wyniki będą zbliżone do wskazanych liczb, prawdopodobnie będziemy świadkami zwiększonej presji na przyjęcie podobnych środków w innych częściach Wielkiej Brytanii. Europa kontynentalna już zresztą czeka w kolejce. Kłopot pojawi się tylko wtedy, jeśli okaże się, że liczba poszkodowanych wcale nie zmalała...
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze