Ścigacz.pl

Wraca sprawa autodromu Stary Kisielin - jednego z najpopularniejszych obiektów szkoleniowych dla motocyklistów z zachodniej Polski. Zielonogórski radny walczy o zamknięcie toru, choć problemu nie widzą nawet mieszkający w pobliżu ludzie.

Sprawę autodromu Stary Kisielin opisywaliśmy już w ubiegłym roku, teraz, ponownie za sprawą zielonogórskiego radnego Mariusza Rosika, sprawa wraca jak bumerang. W ubiegłym roku radnemu udało się namówić kilku mieszkańców do podpisania petycji, w której domagano się ograniczenia wjazdu dla motocykli.

Radny Rosik twierdził wówczas, że mieszkańcom Kisielina (...) przeszkadzają motocykle typu supermoto. Motocykle przywożone na przyczepkach i w busach z całej zachodniej Polski. Postulował wprowadzenie całkowitego zakazu używania na torze motocykli typu supermoto, które, jego zdaniem, powodują największy hałas.

Ostatnio Mariusz Rosik ponownie podniósł swój postulat ograniczenia działalności toru. Na swojej stronie na Facebooku opublikował post, w którym obwinia motocykle o zakłócanie ciszy i sprawianie kłopotów okolicznym mieszkańcom.

Tymczasem postulaty radnego Rosika, jak się okazuje, nie tylko nie mają oparcia w opiniach mieszkańców, ale także w twardych faktach. Przeprowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pomiary hałasu nie wykazały przekroczenia norm. Władze nie otrzymały także od mieszkańców żadnego zgłoszenia dotyczącego uciążliwości toru. Jedyne, co regularnie wpływa, to anonimowe donosy.

Komentujący posty Mariusza Rosika nie zostawiając na jego pomysłach suchej nitki. Większość wskazuje, że likwidacja bezpiecznego miejsca do treningów przyniesie katastrofalne skutki dla ruchu drogowego. Krucjata radnego Rosika wygląda bardzo dziwnie. Choć nikt go o to nie prosił, ten zaciekle walczy z obiektem, wskazując na jego uciążliwość, której nie potwierdzają nawet mieszkańcy.

Ostatni wpis radnego na FB został przez niego usunięty, zapewne na skutek fali nieprzychylnych komentarzy.