Pojazdy elektryczne palą się częściej niż benzyniaki i Diesle? Dane ujawniają prawdę, ale to nie wszystko
Media raz po raz obiegają dosłownie gorące newsy o płonących pojazdach elektrycznych i trudnościach, jakich straży pożarnej nastręcza ich ugaszenie. Czy rzeczywiście tych przypadków jest tak wiele?
Bazując jedynie na doniesieniach medialnych, można odnieść wrażenie, że auta elektryczne płoną na niemal każdym rogu ulicy, a zapalić mogą się dosłownie wszędzie i właściwie nie wiadomo z jakiego powodu. Jak często dochodzi do tego typu zdarzeń?
W bieżącym roku policja i służby odnotowały w Polsce cztery takie przypadki. Oczywiście ważna jest również skala, bo w naszym kraju jest aż 20 mln samochodów i tylko 31 tys. aut elektrycznych. Z oczywistych względów nie mamy jeszcze kompletnych danych z bieżącego roku, ale ze statystyk wynika, że w 2021 roku odnotowano tylko 4 pożary samochodów z napędem elektrycznym, a w ubiegłym roku było ich raptem 10.
Dla porównania, pożarów modeli z klasycznym napędem spalinowym odnotowano aż 8 333! Jeśli chodzi o 2021 rok, taki przypadków w Polsce było jeszcze więcej, tj. 9 273 zdarzenia.
Skoro w Polsce elektryki nie chcą się tak dobrze palić, to może dane globalne ujawnią nam prawdziwą skalę zjawiska? Też nie bardzo. Jeśli uwzględnimy wyłącznie pożary, które powstały z zapłonu akumulatorów, to na przestrzeni… 13 lat odnotowano 393 takie przypadki (za FireSafe). To niewiele, jeśli uwzględnimy, że w 2022 roku liczba samochodów o napędzie elektrycznym wyniosła blisko 27 mln sztuk.
Oczywiście liczba pożarów będzie rosła, bo takie są nieugięte prawa statystyki. Tylko w zeszłym roku przybyło na świecie około 7,8 mln samochodów zasilanych prądem. To mniej więcej 10 procent sprzedaży wszystkich nowych aut.
W Europie elektryki wygenerowały 11 procent, w Chinach 19 procent sprzedaży. W wartościach bezwzględnych prowadzą Chiny (5 mln egz.), za nimi jest Europa (1,55 mln egz.) i Stany Zjednoczone (0,71 mln egz.). Gdyby do elektryków doliczyć hybrydy, w Europie co piąte auto (20,3 procent) miało możliwość uzupełniania energii z gniazdka.
Kłopot z płonącymi pojazdami elektrycznymi nie bierze się wcale z tego, że zapalają się jakoś specjalnie często - jest na odwrót. Co innego ich gaszenie, które rzeczywiście jest problematyczne, szczególnie że Straż Pożarna nie zawsze jest przygotowana do sprostania tym nowym wyzwaniom.
Ponad 21 godzin (!) trwała akcja gaszenia elektrycznego mercedesa w Tuchomiu na Kaszubach w marcu bieżącego roku. By schłodzić baterie auta, samochód trzeba było umieścić w kontenerze napełnionym wodą. Pojazd gasiło 16 zastępów straży pożarnej. I to jest na razie realny problem.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze