Ścigacz.pl

Fotoradary na moście Poniatowskiego są zakładnikami sprzeczki pomiędzy Mazowieckim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków a Zarządem Dróg Miejskich. Sześć żółtych szaf na moście Poniatowskiego jeszcze nie działa, ale doskonale spełniają one funkcję prewencyjną.

Konserwator zabytków jeszcze nie wydał ostatecznej opinii odnośnie szaf, w których mają zostać umieszczone fotoradary, Zarząd Dróg Miejskich twierdzi, że zostały postawione zgodnie z tym, co zaopiniował MWKZ, firma odpowiedzialna za postawienie szaf zaproponowała pomoc przy ewentualnej ich relokacji, a Generalny Inspektorat Transportu Drogowego zaczął nieśmiało dopytywać o to, czy wszystko jest w porządku. Choć podsumowanie to przypomina wznowienie oglądania ulubionego serialu na Netflix, to cała sytuacja jest jak najbardziej prawdziwa, ale szafy fotoradarowe od początku doskonale pełnią inną funkcję - prewencyjną.

Jak podaje Zarząd Dróg Miejskich i serwis Dziennik.pl, odsetek kierowców przekraczających prędkość na pasie od Ronda de Gaulle'a do ronda Waszyngtona spadł z 89 do 27 procent. Spadła również średnia prędkość, która wcześniej wynosiła 65,8 km/h, a teraz nie przekracza 45 km/h. Zmniejszyły się także rekordy prędkości - podczas pomiarów z 2018 roku zarejestrowano śmiałka, który pędził 180 km/h, a po zamontowaniu szaf najszybszy z zarejestrowanych szybkich i wściekłych jechał z prędkością 101,9 km/h. W 2018 roku zarejestrowano łącznie 370 kandydatów do odebrania prawa jazdy, a w tym roku było ich zaledwie 16.

Tak mocna poprawa sytuacji wynika z niepewności kierowców co do tego, czy fotoradary już działają czy nie. Sześć skrzynek, po trzy w każdym kierunku, stanęło na moście już w maju i od tego czasu budzą sporo kontrowersji, ale także budzą respekt wśród tych, którzy ograniczenie prędkości na moście traktowali jako luźną wskazówkę dotyczącą tego, jak się po nim poruszać.