tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Bułgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore - strona 3
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 950
NAS Analytics TAG
motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Bułgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore - strona 3

Autor: Paweł Napiórkowski 2010.01.18, 20:52 2 Drukuj

Plan na kolejny dzień, to dotrzeć najwyżej, jak się da po szlaku. Pobudka była dosyć wczesna, ale szybko doszliśmy do siebie, bo ranek jest rześki, a górskie powietrze dodaje nam sił. Chłód jednak szybko przechodzi w upał, a chmury ustępują błękitnemu niebu. Udaje nam się dobić do schroniska w pobliżu szczytu. Wyżej bez odpowiedniego przygotowania nie da się iść, więc pozostaje nam snucie planów na powrót w to miejsce, aby zdobyć szczyt. Ciężko jest opuszczać tak piękne miejsce, ale droga wzywa. Wracamy więc do obozu i ruszamy w dalszą trasę.

Nawet niewiadomo kiedy minął kolejny dzień. Szukając noclegu trafiamy pod bramy klasztoru Sokolskiego w pobliżu Etyry. Z pomocą pary zwiedzającej klasztor, udaje nam się dowiedzieć, że jest możliwość wynajęcia pokoju. Bez namysłu decydujemy się zostać. W końcu, jak często jest możliwość nocowania w tak magicznym miejscu. Oczywiście pokoje są oddzielne. Dziewczyny śpią obok. Kiedy prawie cały klasztor już zasnął, nasze współtowarzyszki także. Ja, Wojtek i Maciej siedzimy na balkonie przy gorącej herbacie i podziwiamy szalejącą w oddali burzę. Pioruny rozświetlają odlegle szczyty gór. Przejmujący wiatr wyje w oddali. Nocleg to była dobra decyzja. Takie chwile zapadają w pamięci na zawsze. Tym trudniej nam kłaść się spać, bo kolejne dni to już powrót do domu. Odwlekamy więc ten moment do 3:00 w nocy. Rano, z bólem serca opuszczamy ten piękny klasztor. Kierunek Rumunia.

Granicę tym razem przekraczamy mostem w Buse. Pogoda zaczyna się psuć, w dzień jest słonecznie, ale wieczorem pada. Po kolejnym zmroku szukamy noclegu u podnóża trasy Transfogarskiej. Nie jest to łatwe o 1:00 w nocy w lejącym deszczu. W tych warunkach gubimy gdzieś załogę Buella. Na szczęście udało się im znaleźć miejsce do spania i po około 20 minutach wszyscy razem jedliśmy już kolację w przytulnej kuchni małego pensjonatu. Pokoje urządzone były dość ciekawie. Różowe ściany, czerwone narzuty i firanki. Klimat dość specyficzny.

Rano budzi nas szum wody, który bierzemy za padający deszcz. Na szczęście okazuje się , że za oknem płynie górski strumień. Ciuchy z dnia poprzedniego nie wyschły, więc następne kilometry pokonujemy cali mokrzy. Słońce jednak szybko wychodzi zza chmur i suszy ubrania na naszych grzbietach. Ja, Kasia, Wojtek i Magda wybieramy drogę szutrową wkoło jeziora Vidraru, natomiast Maciej, Kinga i Iza zwiedzają asfaltową część wjazdu na drogę Transfogarską. Nasza szutrówka usiana jest głębokimi kałużami i błotem, więc ledwo wysuszone ubrania teraz są nie tylko mokre, ale i całe w błocie. No cóż, enduro nie pęka. Wjeżdżamy z powrotem na drogę 7c i po chwili dołącza do nas Buell i BMW. Dalej jedziemy razem. Obiad planujemy zjeść w hoteliku w najwyższym punkcie drogi. Na miejscu pogoda szybko się pogarsza. Zacina deszcz i wieje silny wiatr. Nasza dzielna drużyna jest podzielona, co do tego, czy zostać, czy jechać dalej. Po długich dyskusjach decydujemy się jednak zostać. Przy tej pogodzie jazda po górskich serpentynach może się skończyć fatalnie. Jest to najdroższy nocleg tego wyjazdu - 70 zł od osoby. Za to miejsce jest przepiękne.

Śpimy w 7 osób, jak na koloniach. Rozmawiamy o minionych dniach i wspominamy chwile, które przeżyliśmy kilka dni temu, a teraz wydają się tak odległe. W tym właśnie momencie, Magda oświadcza nam, że nie czuje się najlepiej. Na szczęście w pobliżu są górscy ratownicy, więc poszliśmy w odwiedziny. Okazało się, że rano powinniśmy zjechać niżej i tak też zrobiliśmy. Na równinie wszystko wróciło do normy.

Znowu wróciliśmy na drogi szutrowe, które przez padający deszcz są teraz pozalewane. Błoto jest wszędzie, ale o to przecież chodziło. Kierujemy się na drogę, którą dwa lata temu przejeżdżaliśmy wraz z Wojtkiem i Magdą. Trochę błądzimy, kilka razy zawracamy, a wszystko to w otoczeniu pięknych gór, lasów i małych wiosek. Dzień kończymy w pobliżu małej, górskiej wioski. Rozkładamy namioty wśród  drzew i siedzimy do późna przy ognisku. Ponieważ cały dzień padało, ognisko rozpalić trzeba było przy pomocy benzyny. Za trzecim razem udało nam się nie wysadzić go w powietrze i wszyscy mogliśmy cieszyć się ciszą i ciepłym widokiem ognia.

Powrót do domu upływał dość podobnie, jak cała podróż. Trochę asfaltu, trochę bocznych dróg i dużo dobrej zabawy. Będąc już praktycznie na granicy rumuńsko-węgierskiej, naszym oczom ukazał się iście apokaliptyczny widok. Na horyzoncie, ciężkie granatowe niebo stykało się z ziemią. Wyglądało to, jakby chmury pochłaniały ziemię. Pierwsze wrażenie to oczywiście zachwyt nad niecodziennym widokiem. Szybko jednak zerwał się zimny, nieprzyjemny wiatr. Chwilę potem jechaliśmy już w strugach deszczu, który momentami padał poziomo. Jak na złość, byliśmy w szczerym polu i nie było się gdzie schować, bo po obu stronach drogi widniały głębokie rowy. Wszystkie pojazdy zwolniły do 10 km na godzinę. Mijaliśmy zwalone słupy, zerwane dachy i przewody wysokiego napięcia leżące na naszej drodze. W pewnym momencie z TIRa jadącego przed nami zerwała się plandeka wraz z metalowym rusztowaniem i wylądowała tuż przed motocyklem Wojtka i Magdy. Wszyscy byliśmy przestraszeni nie na żarty. Po około 30 minutach jazdy w tej okropnej pogodzie, znaleźliśmy w końcu schronienie na stacji benzynowej. Po chwili dołączyli do nas Maciej i Kinga. Zjedliśmy coś ciepłego, wysuszyliśmy odrobinę ubrania i ruszyliśmy w stronę domu już bez większych przygód.

Podsumowując wyjazd, dochodzę do wniosku, że w Bułgarii znalazłam to, czego kiedyś spodziewałem się po Rumunii - dziką przyrodę, wiele odludnych miejsc i bardzo życzliwych ludzi. Na uwagę zasługuje fakt, że ruch na drogach, nawet tych głównych jest bardzo mały. Dzięki temu wyjazdowi, zacieśniły się nasze przyjaźnie oraz zyskaliśmy całkiem nowych znajomych, z którymi cały czas utrzymujemy kontakt. Jeśli ktoś lubi przygody i nie straszny mu brak zaplecza turystycznego, ale kocha przyrodę i ciekawe spotkania, koniecznie powinien odwiedzić Bułgarię. Koniecznie zanim odnajdą ją tłumy turystów.

kiepska droga Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
kiepskie warunkil Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
krajozbraz Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
oboz nad rzeka Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
uliczka Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
port Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
pod gore Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
mgla Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
miasto Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
miasto  Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
klif Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore ognisko benzynal Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
kosciol Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore klasztor Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
zlot Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore zapasy Bulgaria i Rumunia na motocyklach - be hardcore
NAS Analytics TAG

Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka podroze 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    na górę