Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Poniosło Cię ;) Oczywiście, są tacy, co składają na sztukę bądź robią fuszerki, byle wyszło 5 zł taniej, albo nawet kupują używane, ale podniszczone części, żeby je potem w swojej stodole wyprostować, naprawić, wyszlifować i składać. W takim przypadku oczywiście - więcej stania w garażu niż jeżdżenia. Ale jeżeli robimy sobie swoje skutery na częściach może nie tyle co nowych, ale w dobrym stanie, wszystko kompletne, nie składane na sztukę, dobrze dobrane części to takim skuterem po tuningu latamy 20 tys. km bez problemów. Czaszami siedziało się w garażach, to prawda, ale dla mnie to była przyjemność (bywały też nerwowe chwile, ale zawsze znalazło się jakiś sposób na odkręcenie problemu). Przyjemność właśnie taka, że chciałem wszystko złożyć od razu, siedząc do pierwszej w nocy. Nie chciałem niczego odkładać na następny dzień. Takie dłuższe spędzanie czasu w garażu odbywało się tylko w momentach, gdy składałem go sobie od zera (nie remont, a coś nowego, przeróbka). Wiadomo, tuningowiec też się lubiał zepsuć, ale nie tak często jak tu wypisują, przesada. Raz na kilkanaście tys. km wywaliło simering na pompie wody, czy uszczelkę pod głowicą, albo zerwało pasek, czy gaźnik z filtrem potrzebowały umycia i przedmuchania. Jeździłem tuningowanym skuterem bardzo długo i miałem jedną poważną usterkę, zresztą przez moje małe zaniedbanie w tym momencie. Zaraz zakupiłem nowe części, złożyłem i za parę dni aż do sprzedaż skutera jeździłem i jeździłem...