Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie). Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzePrawda leży jak zwykle po środku - oczywiście nie usprawiedliwiam rozciągania linek między drzewami, ale rozumiem złość niezmotoryzowanych zmuszonych do wysłuchiwania przez cały weekend ryczących motocykli entuzjastów jazdy enduro. Sam ostatnio miałem taką oto przygodę: spacerowałem wiejską drogą z dziewczyną kiedy tuż obok nas przeleciało dwóch gości na motocyklach z prędkością przynajmniej 60-80km/h (w dodatku na jednym kole). Nic tylko lać po durnych łbach!
OdpowiedzHej. Nie zgodzę się z Tobą. Oczywiście, rozumiem jeśli kogoś wkurzają motocykle ryczące im pod oknami, ALE to nie uprawnia do dekapitacji. Wyobraź sobie, że popełniasz wykroczenie drogowe - załóżmy na potrzeby dyskusji, wjeżdżasz ulicą pod prąd. I konsekwencją Twojego wjazdu pod prąd (czegoś co mogłoby zdenerwować wielu lokalnych mieszkańców i spowodować zagrożenie na drodze) jest zmiażdżona tchawica. Wybacz, ale od ścigania wykroczeń są organy ścigania, od wymierzania sprawiedliwości sądy. Jestem w stanie dyskutować na temat słuszności jeżdżenia po terenach leśnych (z punktu prawnego oczywiście jest to nielegalne), ale z osobą, która rozwiesza linki lub popiera rozwieszanie nie powinno się dyskutować, powinno się je karać.
OdpowiedzBeavis, dlatego na samym początku napisałem, że nie popieram tego typu praktyk - jest to w pewien sposób próba popełnienia morderstwa, groźna z resztą także dla rowerzystów. Byłoby jednak fanie gdyby motocykliści też wykazywali się odrobiną zrozumienia dla innych. Co by było, gdyby we wspomnianym przeze mnie przypadku, koleś nie zapanował nad motorem i przypierniczył w moją dziewczynę lub we mnie przy tych prędkościach?
OdpowiedzW 100% się z Tobą zgadzam! Niestety, w coraz większej grupie offroadowców są osoby, które mają wszystkich w koło (za przeproszeniem) w d****. Ale takie jednostki trzeba ograniczać zewnętrznie (dzwoniać w takiej sytuacji na policję) i wewnętrznie (mówić kumplom, że lansem jest skoczyć potrójny skok na torze, a nie latać na gumie na osiedlu pełnym dzieci). Inna sprawa, że dla endurowców w takiej Kanadzie są wyznaczone trasy enduro, gdzie nikomu nie przeszkadzają - i nikt mi nie w mówi, że nie da się zrobić takich ścieżek w Polsce, bo się da. Ale łatwiej jest zabronić niżeli znaleźć realne rozwiązanie. Ostatecznie, to długi i skomplikowany temat.
OdpowiedzZgadza się w 100%.
Odpowiedz