Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Też kiedyś rozjechałem rowerzystę motocyklem. Tzn. w sumie to tylko rower mu rozjechałem, jemu absolutnie nic się nie stało (jakoś tak, że nawet nie upadł). I z mordą do mnie ,wyzwiska itd. itp. A jakież było moje zdziwienie (i tegoż rowerzysty), jak w mojej obronie tłumnie stanęli przypadkowi ludzie z chodnika! Ale sprawy żadnej nie było. Ot mi nic, jemu nic, motocyklowi nic, tylko rower nieco pogięty, po wymianie lub naprostowaniu koła zapewne nadawałby się do jazdy.