Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Ja mam takie pytanie. Bo autor najwyraźniej strasznie kładzie nacisk na przyspieszanie. Podkreślam, że sam jestem motocyklistą, mam 21 lat i jako pierwsze zrobiłem prawko kat. A, B nie mam do dzisiaj. Ale: Co który samochód rusza spod świateł z piskiem, wykorzystując maksymalne przyspieszenie, tak, jak robimy to często my, motocykliści? Po drugie - czy autor myśli, że motocyklista jak rusza spod świateł to jedzie na ślepo? Tzn zamyka oczy, manetka odkręcona i heja? I ostatnie, najważniejsze, bo światła znajdujemy GŁÓWNIE, chociaż oczywiście nie TYLKO w miastach, często dużych (Warszawa, Kraków, Poznań). Kto nam kazał tak przyspieszać? Hmmmm? Producent każdego motocykla daje nam manetkę, którą REGULUJEMY ilość paliwa podawanego do silnika. Czyli można spokojniej, prawda? Tylko się nie chce. A no i jeszcze jedno. Zasada ograniczonego zaufania. Czy, koledzy motocykliści, niektórzy z nas nie zapominają o zasadzie ograniczonego zaufania? Mówi ona, że każdy potencjalny kierowca pojazdu jadącego w pobliżu to potencjalny debil. Czyli zakładamy najgorsze. Często jesteśmy sami sobie winni. Nie zwykłem bronić puszkarzy, na codzień wyklinam ich, bo służbowo jeżdżę dla restauracji (skuter z żarciem), mozna mnie spotkać w centrum Wawy w kasku z uszami. A prywatnie TDM 850. I wcale nie uważam, że jeżdżę wzorowo. Tak więc może by tak spojrzeć po sobie, zamiast nasze winy zasłaniać winą puszkarzy, hę?