Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Zacznijmy od nauki jazdy. Kraków, ul. Bora-Komorowskiego. Jadę spokojnie, staram się nie przekraczać prędkości w mieście. Sygnalizacja świetlna przy supermarkecie Real kilkaset metrów przed światłami wyprzedzam samochód z literką "L" na dachu. Dojeżdżam do świateł, zapala się żółte. Hamuję i zatrzymuję się przed sygnalizacją. Obok mnie, przemyka ze znaczną prędkością samochodzik z literką "L" na dachu. Patrzę na sygnalizator. Było na pewno czerwone. Zapala się zielone, ruszam i doganiam "L"-kę. Za kierownicą młody mężczyzna, a obok niego starszy Pan. Rozumiem, że starszy Pan (instruktor), nie miał po swojej stronie pedałów hamulca i sprzęgła. Skoro nie miał w/w pedałów, zapewne miał pedał gazu, bo nie wierzę, żeby instruktor jazdy zezwolił swojemu uczniowi przejechać pojazdem na czerwonym sygnalizatorze świetlnym.