Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
:) oto moje spostrzeżenia: - piątek: przyjechaliśmy b.późno, było trochę trudno trafić już w samym bytomiu, sprawę utrudnił brak tabliczek dojazdowych zwykle umieszczanych przez organizatora(w każdym razie ja po drodze nie widziałem). załapaliśmy się na dosłownie ostatnie 2 kawałki kiełbasy i ostatnie 2 piwa, niby biedy nie było ale można by przewidzieć że ktoś nawinie kilkaset km i przyjedzie późno i zostawić jakiś zapas. wskutek niedoinformowania firmy sprzedającej bilety obładowaliśmy się namiotami i materacami a okazało się że można spać w szopie na wojskowych pryczach(więc wystarczyłyby tylko śpiwory). sanitariaty: przez kilka dni nikt nie dał rady napełnić pojemników na mydło(skandal), na miejscu nie było pryszniców(może i gdzieś były ale nikt nie wiedział gdzie-na miejscu nie było i już), były za to luksusowe kibelki(super) ;) szkolenie: jechałem z myślą że "teraz to dopiero nauczę się jeździć" - a było pół godziny szkolenia..czego można się nauczyć w 30 minut będąc w 6 osobowej grupie? rajd: trasa super, miejsce super, tylko skąd u diabła wzięły się te dwie kopy ziemi skoro przed chwilą ich nie było?(kto był wie o co chodzi) bezpieczeństwo: podpisanie deklaracji zrzeczenia się roszczeń przez uczestników nie zwalnia organizatora z obowiązku zapewnienia bezpiecznego przejechania trasy rajdu. tymczasem kilkakrotnie na trasę wjeżdżały auta, rowerzyści, wchodzili piesi. pohukiwania organizatorów niby sprawę załatwiły i wszystko się dobrze kończyło "no ale".. katering: dużo, dobrze, na czas :) informacja: tyrolka-dowiedziałem się przypadkiem prysznic-nie dowiedziałem się namiot-udzielono mylnej odpowiedzi organizacja-zapisałem się do grupy szkoleniowej, krajoznawczej i enduro, jak jeździłem po placu 'moja' grupa krajoznawcza sobie pojechała i musiałem dopisywać się do innej. cena: ponad 200zł za w sumie jeden, faktycznie atrakcyjny dzień(w piątek tylko przyjazd i zjedzona jedna kiełbaska plus jedno piwo, w niedzielę śniadanie i do domu) to chyba jednak trochę za dużo, może warto pomyśleć o jakiejś koszulce zlotowej i znaczku? ok była smycz :) niedziela: w zasadzie nic już się nie działo podsumowując: super że taka impreza w ogóle jest i komuś chciało się ją zorganizować, niedociągnięcia organizacyjne są niczym wobec dobrej atmosfery spotkania organizowanego przez bmw, możliwości poznania i integracji. moje zastrzeżenia(subiektywne oczywiście chociaż wygłaszane również przez innych kolegów) napisałem wyłącznie po to by organizator dostrzegł obszary gdzie można zwrócić baczniejszą uwagę i w przyszłych edycjach wyeliminować potknięcia żeby impreza była jeszcze fajniejsza. jak mówią: "błędów nie popełnia ten kto nic nie robi" dlatego serdecznie dziękuję organizatorom i pozdrawiam wszystkich uczestników!