Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
W kupowaniu i jeżdżeniu klasykiem nie chodzi wyłącznie o to, jaką motocykl ma moc, albo ile kosztuje. Zakupiłem SR400 (wtryskową) nie dlatego, że kosztowała mało i ma jakąś tam moc. Prawdę mówiąc miałem to w głębokim poważaniu. Od mocy i dobrego stosunku ceny do osiągów są inne motocykle i taki też mam. Tu chodziło zupełnie o co innego, o kupienie pojazdu z historią, rozwiązaniami technicznymi i technologicznymi z przeszłości i wrażenia z jazdy prawdziwym klasykiem włącznie z wibracjami, prowadzeniem itp. Żaden inny motocykl dostępny w ciągu ostatnich kilku lat na rynku nie ma tego, co ma SR, który był ostatnim klasykiem, choć też dostosowanym do wymagań prawa, ale w taki sposób, aby spełnić wyłącznie minimum wymagań. Reszta sprzętów na rynku z rozbudowaną elektroniką, pierdylionem czujników, szynami CAN, plastikowymi nadwoziami, ABS-ami, ASR-ami, bezkluczykowymi zapłonami itp. to owszem fajne motocykle, ale startujące w zupełnie innej kategorii. To nowoczesne motocykle stylizowane na klasyki. Wracając do tego tzw. Rometa. Oglądałem, macałem i konkluzję mam jedną. Chcesz klasyka to kup używanego klasyka za tę kasę, którą miałbyś wydać na te coś, bo on klasykiem nigdy w życiu nie zostanie podobnie, jak filiżanki z bazarku nigdy nie zostaną Rosentahlem, a plastikowa maskotka nigdy nie zostanie porcelaną z Ćmielowa. O rozrusznikach i ABS-ach nie wspominam, bo ich brak to argument tylko dla chłopaków w rurkach palących cienkie papierosy.