Żyrardów, Błonie, Wyszogród, co warto zobaczyć? Trasa motocyklowa z widokiem na Wisłę (TPM #14)
A co interesującego może być na równinie łowicko-błońskiej?!
Grodzisk Mazowiecki-Radziejowice-Żyrardów-Guzów-Sochaczew-Brochów-Wyszogród-Czerwińsk-Leszno-Grodzisk Maz. (łącznie około 180 kilometrów)
Jest to oczywista-oczywistość, że w czasie jednodniowej wycieczki na dystansie ok. 200 km nie będziemy w stanie obejrzeć wszystkich ciekawych miejsc, leżących na jej trasie. Ba, myślę że damy radę zwiedzić (i to dość pobieżnie) zaledwie niewielką część obecnych tam obiektów architektonicznych. Na dobrą sprawę to jedynie "liźniemy" niektóre z tych obiektów, zaś trochę więcej poczujemy krajobrazów przydrożnych. Ale przecież możemy kilka razy powtórzyć wizytę w tym rejonie i przygotowani uprzednio pod względem; co i gdzie "mus" zobaczyć i ile czasu trzeba na to poświęcić, byśmy rzeczywiście mogli się pochwalić (przed sobą), że znamy te okolice i jej najciekawsze obiekty. Tak też było i przy planowaniu tego objazdu.
"PanMarek" Pasjonat opery, gór i motocykli + dobra czysta wódeczka (na zgłuszenie). |
Niezbyt lubię jeździć w takie trasy sam, a koledzy z najrozmaitszych powodów mi się rozsypali. Całe szczęście, że mój kolega od tej samej marki motocykla (BMW dwuzaworowy bokser), czyli Artur, wyciągnąwszy ze swojej stajni model R60/2 (piękny klasyk z 1968 r) zechciał mi towarzyszyć. Ponieważ w mojej Ognistej Kobyle (niestety) po 100 tys. km od założenia Big Bore Kit'a (1070 ccm zamiast 970 ccm) zaczęło mi się ślizgać sprzęgło, dlatego jechałem pożyczonym Benelli TRK 251. Zresztą tym "jeździdełkiem" już sporo w sezonie sobie pojeździłem i jestem z niego baaaardzo kontent.
Pierwszym miejscem, które zwiedzaliśmy, był Grodzisk Mazowiecki. Zadbane i czyste miasto, leżące na szlaku kolei warszawsko-wiedeńskiej z poł. XIX w. Pamiętam ten dworzec (od strony peronów i torów) jeszcze z czasów, gdy jeździłem w Tatry (aby się wspinać) pociągiem, który miał w slangu wdzięczną nazwę "wołowy" ew. "rzeźnia". Ten dworzec i następny w Żyrardowie zdecydowanie swoim kształtem odbijały od siermiężnych dworców zrobionych w PRLu. Tak więc z siodełka motocyklowego, a zatem z drugiej strony dworca, popatrzyliśmy na zwartą i kształtną bryłę budynku. Na dodatek jest to bardzo starannie utrzymany i odremontowany budynek, jak teraz (prawie) wszystko, w porównaniu z zapleśniałymi budowlami z okresu "demoludów" (no może były jakieś wyjątki, typu domy partii).
Dworzec kolejowy w Grodzisku Mazowieckim
Do Radziejowic wiedzie ładna droga wśród lasów i pól. Zaparkowawszy przed bramą, poszliśmy zwiedzać przypałacowy kompleks parkowy, otaczający rozlewisko rzeczki Pisi Gągoliny. Ta maluteńka rzeczułka dzięki ludzkiej zmyślności utworzyła tutaj ogromny staw. Niemal mazurskie jezioro. Nie jestem znawcą architektonicznych detali, więc nie będę opisywał niezwykle kształtnej bryły pałacu, a właściwie jego dwóch części połączonych krytym przejściem. Natomiast w ogrodzie jest całe mnóstwo "biustów" wybitnych polskich twórców kultury. Są tam popiersia pisarzy, malarzy, muzyków, kompozytorów, architektów. Rzeźby te są wykonane w (chyba) brązie. Największym (gabarytowo) "biustem" natomiast cieszy się związany z tym rejonem (tu się urodził, tworzył i został pochowany) słynny malarz Józef Chełmoński. Zresztą jest to jedyna rzeźba wykonana w granicie.
Artur obok popiersia Józefa Chełmońskiego w Radziejowicach
Widok na radziejowicki pałac od strony ogrodu
Niespiesznie pospacerowawszy po parku wsiadamy na "kobyłki" i jedziemy do Żyrardowa. Kilkakroć w swoim życiu przejeżdżałem przez to miasto i jedynie rzucałem okiem w lewo i prawo oraz konstatowałem, że jest tu neogotycki, niezwykle wysoki, kościół i wiele domów z czerwonej cegły, a potem jechałem dalej. Powiem krótko: to był poważny błąd! Oczywiście zaczynamy od obejrzenia dworca kolejowego, który jest co najmniej tak kształtny jak ten w Grodzisku. Na dodatek, tym razem, zachęceni przez Łukasza, mojego kolegę z forum dwuzaworowych BMW, zaparkowaliśmy na obszernym placu miejskim, przed kościołem, a nieopodal domu (mieści się tu ratusz), w którym odbywają się też śluby cywilne i poszliśmy "w gorod". Naprzeciw kościoła, po drugiej stronie ulicy, jest przeogromny budynek fabryczny "Stara Przędzalnia". Teraz tam się już nie przędzie lnu, ale budynek, pełniąc rozmaite inne funkcje i tak swoim ogromem świadczy o potędze XIX wiecznego kapitału i wizjonerskich działaniach ówczesnych ludzi. W mieście jest całe multum domów z XIX w. W ogromnej większości są zrobione z czerwonej cegły. Co je jednak różni od rozmaitych "budowli socjalizmu"? To niezwykła staranność wykonania. Nie mogąc oczywiście (czas) obejrzeć tego wszystkiego, skupiliśmy się na budynku resursy, czyli takiego "domu kultury", przed którym stoi pomnik człowieka, od którego nazwiska wzięło nazwę miasto. Ten człowiek to francuski wynalazca, który przez wiele lat mieszkał w Królestwie Kongresowym (1815-1831) a i potem (po Powstaniu Listopadowym), a nazywał się Filip de Żirard (specjalnie napisałem jego nazwisko fonetycznie). Potem jeszcze pospacerowaliśmy po ogrodzie pałacyku człowieka, niezwykle zasłużonego dla rozbudowy przemysłu lniarskiego i samego Żyrardowa, czyli Karola Dittricha. W skromnym pałacyku mieści się teraz muzeum. Jeśli ktoś nie oglądał tego miasta, to gorąco polecam jego zwiedzanie bo jest to unikalny w skali europejskiej i światowej zespół XIX wiecznego budownictwa przemysłowo-miejskiego.
A to już dworzec kolejowy w Żyrardowie
Nasze wehikuły na tle kościoła w Żyrardowie...
...i na tle "Starej Przędzalni"
Przed żyrardowską "Resursą" stoi pomnik Filipa de Girard
Z Żyrardowa wyjeżdżamy w stronę Sochaczewa. Ale po drodze w Guzowie skręcamy w lewo, aby popatrzeć na pałac Sobańskich z drugiej poł. XIX w. Podobno pałac jest wzorowany na zamkach znad Loary, ale ciągle jest niewyremontowany po komunistycznym "gospodarowaniu". Wtedy to, po II wojnie, nowi władcy ten obiekt jak i mnóstwo innych zabrali prawowitym właścicielom a... upaństwowiwszy, coraz bardziej, te obiekty: dworki, pałacyki i zakłady produkcyjne, się degradowały pod "zarządem" rozmaitych komunistycznych mianowańców. Vis a vis stoi jeszcze krzepko komin cukrowni z czerwonej cegły, teraz właściwie pełniący funkcje masztu dla rozmaitych przekaźników. Po cukrowni ani widu ani słychu!
W tle ciągle nieodbudowany pałac Sobańskich w Guzowie
Z cukrowni w Guzowie pozostał tylko fabryczny komin jako maszt dla przekaźników
W Sochaczewie tym razem skupiamy się na jednym obiekcie. To skansen kolejki wąskotorowej. Bardzo ciekawe muzeum, w którym można poznać dzięki starym filmom, jak te "ciuchcie" się spisywały wożąc ludzi i towary. Niezwykle ciekawie wypada porównanie mentalności i zachowań ludzi sprzed 50-70 lat w porównaniu z ich obecnym wzajemnym odnoszeniem się do otoczeni i siebie. Widok buchających dymem "ciuchci" i jadących na stopniach wagonów, czy wskakujących w pędzie do jadących pociągów, ludzi jest zaskakujący swym kontrastem do aktualiów, kiedy lekko uchylone, niedomykające się drzwi w autobusie czy tramwaju uniemożliwiają, poprzez protesty pasażerów, dalsze poruszanie się tych środków transportu. Bo: "bezpieczeństwo przede wszystkim!!!" Sam pamiętam jak się wskakiwało do tramwaju lub jak się w nim "na cycku" jeździło. "To se uż ne vrati". A na obszernym placu możemy te wszystkie maleńkie parowoziki i wagoniki pooglądać z bliska, a nawet wsiąść do tych wagonów, które niekiedy w zimne dni były ogrzewane "kozą" (to taki metalowy piecyk z kominem, na węgiel).
Wspomnienia z młodości kiedy jeździło się na stopniu
"Nie dla mnie sznur samochodów (parowozów)" śpiewał dawno temu Mieczysław Wojnicki
Przez Muzeum Kolei Wąskotorowej w Sochaczewie wiodła trasa tegorocznego Rajdu Industrialne Mazowsze. Zobacz, jakie atrakcje czekają tam na motocyklowych turystów.
Czując już ssanie w brzuchu wyjeżdżamy z Sochaczewa i via Brochów kierujemy się na Wyszogród. Ale w Brochowie trzeba jeszcze koniecznie pooglądąć kościół w stylu oczywiście gotyku mazowieckiego. To tutaj aż z Żelazowej Woli rodzice przywieźli do ochrzczenia małego Frycka. A przecież do Sochaczewa mieli bliżej. Może zadziałał urok pięknego kościoła? Dalej jadąc, przejeżdżamy prze mostek na Bzurze. Mały kratownicowy most nosi dumną nazwę: gen. Tadeusza Kutrzeby, dowódcy Armii Poznań, która bohatersko stoczyła największą bitwę zaczepną z Wehrmachtem, w Wojnie Obronnej 1939 r. Bitwa potem otrzymała nazwę od rzeki, czyli była to Bitwa nad Bzurą. Pomnik upamiętniający tę bitwę stoi na wysokim brzegu Wisły przy "nowym" moście koło Wyszogrodu. W samym Wyszogrodzie, zanim wpadliśmy coś zjeść, popatrzyliśmy jeszcze na zachowane ostatnie przęsło dawnego drewnianego mostu, zapewniającego skrzypiącą i trzęsącą przeprawę przez Wisłę. Zimą musiał być bohatersko broniony przez saperów, aby nie zniosła go kra. Potem zjedliśmy znakomitą pizzę na ul. Rębowskiej i syci ruszyliśmy w stronę Czerwińska.
Majestatyczna bryła kościoła w Brochowie
Przy moście nad Bzurą w Brochowie są tablice upamiętniające walki we Wrześniu 39 r
Tutaj kończy się dawny, drewniany most przez Wisłę w Wyszogrodzie
W Czerwińsku najpierw zjechaliśmy do rynku i nad szeroko rozlaną Wisłę, a potem wspięliśmy się (na motocyklach) do zabudowań kościoła i klasztoru, którym zawiadują oo. Salezjanie. Kościół jest jeszcze w stylu romańskim, ale wyposażenie ma typowo barokowe, czyli pełne rzeźb i ociekające pozłotą. Przy kościele jest muzeum, poświęcone niezwykle zasłużonej dla kościoła w Polsce postaci kardynała Augusta Hlonda, który był poprzednikiem Prymasa Tysiąclecia, Stefana Wyszyńskiego, niedawno uznanego za Błogosławionego. Popatrzywszy jeszcze z tarasów przykościelnych na "królową rzek polskich" i leśny kompleks Kampinosu za rzeką ruszyliśmy w drogę powrotną do domów. Po dotarciu do szosy S7 - Gdańsk-Warszawa przy najbliższej okazji odbiliśmy na Leszno, Błonie i jadąc ostępami puszczańskimi, albo przez rozległe łąki puszczańskie, dotarliśmy do Leszna. Tutaj zrobiwszy "misia" i oklepawszy się, rozjechaliśmy się w swoje strony (Artur do Pruszkowa, a ja na Bemowo) niezwykle zadowoleni z tej wycieczki.
Pełnym rozmarzenia wzrokiem patrzymy na szeroko rozlaną Wisłę
Widok z klasztornego dziedzińca na kościół w Czerwińsku
A z tarasu przyklasztornego roztacza się niezwykła, nieprzejrzana panorama
Czy dalej jest ktoś wątpiący: "a co może być interesującego na równinie łowicko-błońskiej?".
Grodzisk Mazowiecki-Radziejowice-Żyrardów-Guzów-Sochaczew-Brochów-Wyszogród-Czerwińsk-Leszno-Grodzisk Maz.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze