Zderzenie byka z motocyklistą, czyli "Patrz w rogi, motocykle są wszędzie"!
Przyzwyczailiśmy się do pojęcia "święta krowa w Indiach". Traktujemy to jak element folkloru, na równi ze śmigusem dyngusem i karnawłaem w Rio de Janeiro. W rzeczywistości kult krów w Indiach jest jednym z największych absurdów współczesnego świata. Wałęsające się na poboczach krowy w tym kraju nie tylko powodują bardzo dużo wypadków, ale cała absurdalna kwestia ich świętości popycha społeczeństwo w opary coraz większego absurdu.
W 2017 roku w Indiach uruchomiono prywatną służbę pogotowia dla bydła. Ratownicy jeszcze niedawno mieli na wyposażeniu pięć karetek pogotowia, przystosowanych do udzielania pomocy rannym krowom. Chociaż słowo "prywatna" przy określeniu służby zdrowia sugeruje, iż jest to szalony wybryk jakieś indywidualności, to w rzeczywistości za projektem stoi pozarządowa organizacjia, która prowadzi już kilka schronisk dla starych i niechcianych krów, chroniąc je przed ubojem.
W stanie Uttarakhand władze wprowadziły karę 10 lat więzienia za zabicie krowy. Z kolei w rodzinnym stanie indyjskiego premiera Narendry Modiego regionalny parlament uchwialił karę dożywotniego więzienia za ubój krów. Za przewożenie krów do rzeźni grozi od 7 do 10 lat więzienia. Podobnie w przypadku złapania na handlu wołowiną. Są tez kary za posiadanie wołowiny.
Rocznie na indyjskich drogach ginie 135 tysięcy osób, chociaż powszechnie sądzi się, że ta liczba jest bardzo zaniżona. Nie każdy wypadek jest zgłaszany, a po drugie za ofiarę wypadku uznaje się wyłącznie osobę zmarłą na miejscu. Po przewiezieniu do szpitala taka osoba nie jest już traktowana jako ofiara wypadku komunikacyjnego, a jedynie zmarła w szpitalu. Najczęściej giną motocykliści. Jest ich nie tylko najwięcej, ale w dużej liczbie jeżdżą bez kasków. Co prawda jazda w kasku jest obowiązkowa, jednak nitk nie egzekwuje tego obowiązku.
Biorąc pod uwagę panującą w Indiach świadomość, nie dziwią już tak bardzo sceny z tego filmi:
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze