Ścigacz.pl

Od 1 czerwca wchodzi w życie przepis regulujący minimalną odległość, jaką należy zachować od poprzedzającego pojazdu, ale okazuje się, że policja nie ma zbyt wielu narzędzi do łapania kierowców jeżdżących na zderzaku.

Do 1 czerwca obowiązuje przepis, który mówi, że należy po prostu zachować bezpieczny odstęp od poprzedzającego pojazdu. Od wakacji będzie jednak obowiązywał punkt 3a art. 19 Prawa o ruchu drogowym, który mówi, że należy zachować minimalny odstęp, a ten wyrażony jest w metrach i nie może być mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość poprzedzającego pojazdu, wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przepis ten będzie dotyczył dróg ekspresowych i autostrad, co stanowi dodatkowe utrudnienie w egzekwowaniu go. Kierowcy z kolei będą musieli mieć miarę w oczach.

Początkowo mówiło się, że policja mogłaby używać radarów LTI 20/20 TruCAM, ale nie może tego zrobić, ponieważ funkcja pomiaru odległości nie ma odpowiedniej homologacji i została sprawdzona jedynie pod kątem bezkolizyjności z funkcją pomiaru prędkości. W wypowiedzi dla portalu Autokult kom. Robert Opas z Wydziału Ruchu Drogowego KGP przyznał, że policja może opierać się jedynie na nagraniach wideo, a te mają pochodzić z prywatnych wideorejestratorów oraz urządzeń zamontowanych w radiowozach, a także z dronów i drogowego systemu monitoringu.

Z racji tego, że ciężko określić odległość pomiędzy pojazdami na podstawie filmu z wideorejestratora, zwłaszcza amatorskiego, to zapewne kary posypią się dla tych, którzy lubią jechać prawie że w bagażniku poprzedzającego pojazdu. Za niestosowanie się do nowego przepisu grozi mandat w wysokości do 500 złotych.