W Polsce przypadają niecałe dwa fotoradary na 1000 kilometrów kwadratowych, co plasuje nas w ogonie Europy i to pomimo faktu, że GITD ochoczo zbroi się w nowe urządzenia. Wyprzedza nas nawet Białoruś.

Z rankingu sporządzonego przez Rankomat.pl wynika, że Polska ma łącznie 520 urządzeń rejestrujących wykroczenia związane z jazdą z nadmierną prędkością. W tej liczbie zawierają się nie tylko stacjonarne fotoradary, ale również urządzenia mobilne oraz zestawy do odcinkowego pomiaru prędkości. Nawet tak naciągnięta liczba nie zmienia faktu, że pod względem ilości fotoradarów na 1000 kilometrów jesteśmy dopiero na 22. miejscu w Europie z wynikiem 1,66 urządzenia.

Na pierwszej pozycji plasuje się Belgia, która na powierzchni zaledwie 30,5 tys. km2 ma aż 919 fotoradarów, co daje wynik 30,13 szt. na 1000 km2. Drugie miejsce zajmują Włochy, gdzie w użyciu jest 8107 urządzeń, a to oznacza, że na 1000 km2 przypada tam 26,91 fotoradarów. Na najniższym stopniu podium jest Wielka Brytania z wynikiem 16,55 urządzeń na 1000 km2. Powierzchnia Wielkiej Brytanii wynosi 242,5 tys. km2 i pracuje tam 4013 fotoradarów.

Według raportu NIK w przeliczeniu na milion mieszkańców w wypadkach drogowych ginie w Polsce 76 osób, a średnia unijna to 49 ofiar. Żeby było jeszcze ciekawiej, to 21% spośród wszystkich polskich fotoradarów nie spełnia swojej roli - czyli nie wpływa na poprawę bezpieczeństwa, a przynajmniej tak było w 2019 roku, kiedy Instytut Transportu Samochodowego przebadał wszystkie urządzenia. Najbardziej przysłużył się fotoradar w Sulejowie (woj. łódzkie), gdzie po zamontowaniu urządzenia liczba wypadków spadła ponad trzykrotnie. W najbliższym czasie na drogi trafi 358 nowych fotoradarów, ale tylko 100 z nich trafi do nowych lokalizacji.

Jak zauważa Rankomat, fotoradary są montowane najczęściej na skrzyżowaniach i prostych odcinkach dróg, ponieważ tam dochodzi do wypadków 5-krotnie częściej niż np. na łuku drogi. Wynika to z tego, że długa prosta i wczesne żółte światło zachęcają wielu kierowców do przyspieszenia.