Ural M 62 z 1967 roku jako amerykañski custom. Zeuss z polskimi t³okami z ALMOTu
Ural Sebastiana to chudy spartański chopper idealnie odzwierciedlający południowokalifornijski styl lat 60. i wczesnych 70. Ten motocykl dokładnie odzwierciedla osobowość swojego twórcy i właściciela. Sebastian nadał mu imię Zeuss.
Sebastian jest jeszcze stosunkowo młodym człowiekiem, ale nie kręcą go ani elektroniczne gadżety, ani wyścig szczurów w wielkiej korporacji. Mówi o sobie, że jest człowiekiem analogowym, a nie cyfrowym. "Strychu", jak nazywają go przyjaciele zarabia na życie pracując jako spawacz, gra w bluesowej kapeli, jeździ starym Volkswagenem "ogórkiem" i w starym osiedlowym garażu spędza wolny czas dłubiąc w starych motocyklach i przekształcając je według własnych wizji. Motocyklowy wirus toczy go od wczesnego dzieciństwa. Zaczynał jako 12 -13 letni młokos od ujeżdżania motorynki stopniowo przesiadając się na coraz bardziej "dorosłe" jednoślady. Zawsze jednak były to maszyny stare, pochodzące z byłego bloku wschodniego. Początkowo konieczność ich modyfikacji wynikała stąd, że nabyte gdzieś okazyjnie stare graty były zdekompletowane, więc, aby móc w miarę szybko zacząć na nich jeździć, Sebastian musiał w kreatywny sposób łączyć elementy z różnych maszyn. Kiedy w mechanicznej szkole nauczył się spawania, stopniowo zakres przeróbek stawał się coraz większy. Zaczęło się poszerzanie błotników, przemodelowywanie zbiorników paliwa itd.
Mechanika pociągała "Strycha" niemal bez reszty, chciał nawet zostać inżynierem mechaniki precyzyjnej, ale zarobkowy wyjazd do Anglii przerwał studia. Po powrocie do kraju pojawiły się inne priorytety. Sebastian dał sobie spokój ze studiami i postanowił żyć z tego, co najbardziej lubi robić, czyli z przerabiania motocykli. Wspólnie z zaprzyjaźnionym artystą plastykiem o pseudonimie "Zwierzak" założyli customową kuźnię Huzar Cycles. Z warsztatu wyjechało kilka fajnych sprzętów, były nawet plany rozpoczęcia produkcji wózków bocznych, ale skończyło się na jednym koszu do Royala Enfielda. Firma nie wytrzymała konfrontacji z oporną rzeczywistością i po trzech latach, wobec braku perspektyw rozwojowych i zaplecza finansowego, wspólnicy rozstali się. Trzeba było zapomnieć o artystycznych aspiracjach i poszukać stałego, bardziej prozaicznego zajęcia. Niespokojna dusza Strycha zarażona wirusem customizingu upomniała się jednak o swoje prawa i nasz bohater powrócił do garażu na rodzinnym osiedlu, gdzie po godzinach dłubie przy starych motocyklach.
Prezentowany na zdjęciach chopper jest, jak do tej pory, jego najbardziej zaawansowanym prywatnym projektem. Sztywną ramę według własnego pomysłu Sebastian wykonał samodzielnie. W ramie tkwi silnik od Urala M 62 z 1967 roku. Wybór silnika nie był bynajmniej przypadkowy. "Strychu" chciał pokazać, że stary sowiecki boxer ma w sobie potencjał, poddał więc jednostkę napędową tuningowym zabiegom. Silnik ma odchudzone koło zamachowe i frezowane stalowe korbowody. Cylindry pozostały oryginalne, ale pracują w nich nowe tłoki polskiej firmy ALMOT. Są to wyroby bardzo dobrej jakości. W głowicach rozwiercono i wypolerowano kanały ssące i wydechowe, wstawiono też większe zawory. Za przygotowanie mieszanki palnej odpowiedzialne są gaźniki BVF o średnicy gardzieli 32 mm. Zasysają one powietrze przez wyścigowe lejki zaopatrzone w filtrujące siatki ze stali nierdzewnej. Instalacja elektryczna została przerobiona na dwunastowoltową z użyciem zmodyfikowanej prądnicy z "malucha". Od małego Fiata pochodzi również regulator napięcia. Zapłon jest mechaniczny z przyspieszeniem odśrodkowym. Długi przedni widelec pochodzi od starego crossowego Kawasaki, został tylko "ogolony" ze wszelkich uchwytów podtrzymujących linki, błotnik itp. Zbiornik paliwa zapożyczono od niemieckiego motocykla Wanderer z lat 30. Przednie koło o średnicy 21 cali pełniło kiedyś służbę w Hondzie XR. Zgodnie ze starą chopperową szkołą jego piasta musiała pożegnać się z tarczą hamulcową. Za wytracanie szybkości odpowiedzialna jest skrzynia biegów i tylny emkowski bęben, który został przerobiony na hydrauliczny. W tym celu "Strychu" wykorzystał japońską pompę hamulcową Nissin, zbiorniczek płynu hamulcowego wytoczył ze stali nierdzewnej, przerobił szczęki od Dniepra i wykorzystał cylinderki hamulcowe z Forda Fiesty MK I. Kierownica i podnóżki to produkt własny. Tylny błotnik był kiedyś przednim błotnikiem w Pannonii. By dopasować go do choppera został poszerzony i zaopatrzony we wzmacniający rant. Zwieńczeniem tyłu jest wysoki sissy bar, wykonany oczywiście własnoręcznie, podobnie jak niesymetryczne wydechy. Prawy jest zadarty do góry, lewy prosty, by zrobić miejsce na sakwę. Za customowe malowanie odpowiada ekipa True Colors z Koszalina. Całość wypadła znakomicie czego najlepszym dowodem jest zdobyte przez "Zeussa" piąte miejsce w kategorii Old School w naszym Custom Festivalu.
"Zeuss" ma już w kołach kilka tysięcy kilometrów. Podrasowany silnik osiąga nieznane radzieckim twórcom obroty i zapewnia chopperowi całkiem niezły odjazd. Maszyna i jej twórca tworzą razem bardzo zgrany duet, co mogłem zaobserwować podczas sesji zdjęciowej. Za inspirację do budowy tej maszyny posłużyły amerykańskie "bikers movie" z lat 60., ponieważ Sebastian bardzo dobrze czuje się w stylistyce z tego okresu.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze