Ścigacz.pl

Po okresie względnej stabilizacji, wynikajacej z wyłączenia części fotoradarów ze względu na problemy prawne, fotoradarowe szaleństwo znów kwietnie w Polsce w najlepsze. Fotoradary są stawiane w miejscach, gdzie najłatwiej uchwycić wykroczenie ze względu na stosunkowo niską, dopuszczalną prędkości w porównaniu do panujących warunków drogowych. Czy chodzi tylko o bezpieczeństwo?

Mam wrażenie, że w ostatnim czasie modne stało się zapewnianie możliwie wysokich przychodów budżetowych. Ministrowie chwalą się, jak duże mają przychody podatkowe tak, jak ogrodnicy chwalą się, jak duże pomidory wyrosły im na wiosnę w szklarniach. O ile pomidory w dużej mierze zależą od pracy ogrodników, o tyle podatki chyba zależą przede wszystkim od tego, ile my będziemy musieli uszczknąć na nie z własnego portfela. Podobnie ma się sytuacja z fantastycznymi przychodami i zyskami dużych korporacji, zwłaszcza paliwowych. Przecież firmy te zarabiają niemal wyłącznie na naszym tankowaniu na stacjach paliw. Ich duże przychody i duże zyski wynikają wprost z cen paliwa oraz marży, jakie firmy te mają na tym paliwie.

Teraz do tego swoistego "wyścigu podatkowych zbrojeń" dołączyły gminy z fotoradarami. Pojawiły się urządzenia, rejestrujące tysiące wykroczeń dziennie. Dzięki centralnym bazom danych i informatycznemu wsparciu w procesie wystawiania mandatów strażnicy miejscy i policjanci są w stanie przeanalizować zdjęcia i wystawić mandaty w praktycznie dowolnej liczbie na dobę. Kiedyś proces ten był w dużej mierze ręczny i często zdarzało się, że zatrudnieni przy nim pracownicy nie nadążali z analizowaniem zdjęć i przygotowywaniem wezwań do zapłaty mandatu. Teraz gdy mogą robić to komputery i specjalne drukarnie korespondencji seryjnej funkcjonariusze są w stanie ukarać mandatami praktycznie dowolną liczbę osób, a wąskim gardłem systemu staje się dopływ nowych kandydatów do karania. Dlatego jak grzyby po deszczu pojawiają się fotoradary, a policja próbuje coraz to nowych sposobów łapania przekraczających przepisy kierowców.

W styczniu Inspekcja Transportu Drogowego zarejestrowała przy pomocy fotoradarów 112 503 wykroczeń, z czego 110 000 dotyczyło przekroczenia prędkości. To nie tylko ogromna liczba - przypominam, mówimy tylko o zdjęciach z fotoradarów, a są jeszcze wideorejstratory w nieoznakowanych samochodach, czy policjanci z "suszarkami" w krzakach - ale również bardzo duży wzrost. Wzrost o blisko 20 000 w stosunku do roku ubiegłego. Odcinkowy pomiar prędkości na A1 w kierunku Piotrkowa tylko w styczniu zarejestrował ponad 4,2 tysiąca naruszeń!

Rekordzistą wśród fotoradarów jest ten, umieszczony w Szczecinie przy Szosie Stargardzkiej. W styczniu utrwalił wykroczenia 1614 kierowców. Co ciekawe, przekroczenia prędkości nie są duże. Chociaż zdarzały się przypadki, że zmierzona w terenie zabudowanym prędkości wynosiła aż 122 km/h, to średnia za styczeń to jedynie 21 km/h przekroczenia. Oznacza to, że fotoradary są nie tylko coraz liczniejsze, ale również próg tolerancji, przy którym robią zdjęcie, jest też systematycznie obniżany. Czy to wszystko rzeczywiście służy poprawie bezpieczeństwa na drogach?